niedziela, 14 kwietnia 2013

37. Wielka Bitwa o Czekoladową Żabę



Jechaliśmy już od kilku godzin ,siedziałam z głową opartą o szybę a przed oczami przelatywały mi lasy ,pola ,jeziora i rzeki. James zagadał się z Aronem ,Yuri wsadziła nos w jakąś książkę a ja nie miałam co robić więc założyłam słuchawki na uszy ,puściłam sobie muzykę i tak się nudziłam. Po spędzonych tak kilku godzinach miałam ochotę walić głową w ścianę i nagle naszło mnie olśnienie ,przecież mogę po raz setny zagrać w Angry Birds. Tak ,bardzo twórcze ale i tak nie miałam co robić a skoro jestem geniuszem ponad geniuszy po piętnastu minutach zaczęłam się irytować na te głupie ,wredne zielone świnie bo nie mogłam ich wszystkich zniszczyć. No bo kogo by to nie irytowało? I jeszcze głupio się uśmiechały z tego ekranu.
-Ty głupi ,zielony gumochłonie!-wrzasnęłam kiedy po raz kolejny przegrałam.
I spojrzenia moich przyjaciół zwróciły się na mnie. Uśmiechnęłam się głupio i wzruszyłam ramionami. James oczywiście zaczął śmiać się jak głupi a Aron poszedł w jego ślady ,po chwili obaj tarzali się ze śmiechu. Yuri wywróciła oczami i wróciła do czytania a ja wkurzyłam się już na tyle ,że wyłączyłam grę i znowu zaczęłam wpatrywać się w krajobraz za oknem.
-Ej oddawaj to!-po jakimś czasie w całym przedziale rozległ się krzyk Jamesa.
Przeniosłam wzrok na chłopaków. Aron akurat miał w rękach czekoladową żabę a James próbował mu ją odebrać.
-Spadaj ,byłem pierwszy!-odparł brązowowłosy.
-Chciałbyś ,oddawaj bo cię…!-Potter urwał jakby uświadomił sobie ,że nie powinien czegoś mówić ,co mu się zdarzało bardzo rzadko.
-Bo mnie co?-Aron pokazał mu język.
Bo cię porażę! Czy to dziwnie zabrzmi jak powiem ,że słyszę myśli Jamesa? Bo to pierwszy raz ale naprawdę usłyszałam w głowie jego głos ,ja chyba poważnie urwałam się z kosmosu ,albo raczej z pałacu nad Nowym Jorkiem. Tak ,to całkowicie normalne.
-Bo cię zaraz transmutuję w zielonego gumochłona i Des cię zamorduje!-załował Potter.
Tak ,oto rozpętała się Wielka Bitwa o Czekoladową Żabę. Po chwili po przedziale latały papierki po słodyczach i opakowania po poprzednich żabach ,ja i Yuri śmiałyśmy się z tych wariatów a oni obrzucali się najgłupszymi wyzwiskami świata.
-Ty stary worku na kartofle ,oddawaj moją żabę!-wrzasnął James i obaj chłopacy spadli na podłogę.
-Z kim ja żyję?-westchnęła Yuri.
-Z workami na kartofle.-odpowiedziałam między napadami śmiechu.
-Ej!-zawołali na raz obaj chłopacy i podnieśli się z podłogi.
-Sami tak mówiliście.-pokazałam im język
-Ale tylko my możemy.-odpowiedział James.
Yuri nadal tarzała się ze śmiechu obok mnie.
-Ooo ty mała ,też ci się dostanie.-rzucił do niej Aron.
Zanim cokolwiek zrobiłyśmy zaczęli nas łaskotać ,oczywiście James „napadł” na mnie. Zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej ,brzuch mnie rozbolał a w oczach pojawiło się kilka łez. Potter nie dawał mi się ruszyć i śmiejąc się „złowrogo” łaskotał mnie jednocześnie przygniatając mnie. Już nie mogłam oddychać i przypadkiem uderzyłam Jamesa w twarz i sama nie wiem jak to się stało ale chłopak odskoczył ode mnie jak oparzony. Wykorzystałam szansę na złapanie oddechu a on rozcierał sobie policzek ,Yuri i Aron nie zwrócili na to uwagi.
-Nie musiałaś mnie traktować ogniem.-szepnął do mnie James.
-Nie wiem o czym mówisz.-odpowiedziałam kompletnie zaskoczona.
-Prawie mnie oparzyłaś ,nie mów ,że nie wiesz o co chodzi.
-Ale ja mówię poważnie ,nawet nic nie poczułam ,nic nie zrobiłam…
Potter mi uwierzył i po chwili znowu się uśmiechał. Aron dał już spokój Yuri a o czekoladowej żabie wszyscy zapomnieli. Pod wieczór byliśmy już na stacji w Hogsmeade ,ledwie zauważyłam kiedy minęły te wszystkie godziny. Przebraliśmy się w szkolne szaty ,zabraliśmy kufry i wysiedliśmy z pociągu ,Hades i Nike znowu zapodziały się gdzieś między uczniami ale kiedy wsiadaliśmy do powozów znalazły się obok nas. W powietrzu unosił się zapach lasu ,nie było chłodno a pomiędzy gałęziami drzew dało się dostrzec gwiazdy. Jechaliśmy do Hogwartu około pół godziny. W sali wejściowej po raz pierwszy nie przywitał nas Irytek ale za to czekała mnie inna niespodzianka. Wchodząc do środka zagadałam się z Yuri i przypadkiem wpadłam na kogoś. Wyższy ode mnie o głowę blondyn obejrzał się i spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy.
-Przepraszam…-mruknęłam nie orientując się na kogo patrzę.
-Nie przepraszaj ,ale przywitać się przyda.-odpowiedział chłopak i uśmiechnął się niepewnie.
Akurat coś mi zaskoczyło w mózgu i zrozumiałam ,że patrzę na Luke’a. Może to pech? No dobra ,chyba tak tego nie nazwę ,przecież wiedziałam ,że i tak go spotkam w szkole. Nie powinnam się dziwić ,że go widzę. No przynajmniej nie wydaje się na mnie zły.
-Nooo…Eee…tak ,cześć.-wymamrotałam wbijając wzrok w podłogę.
-Mogę zapytać co się stało z małym ,wrednym ,złośliwym pyskatkiem?-zapytał.
-Jeszcze ma wakacje ,nie chciało mu się wracać ,sam wiesz jaki jest leniwy.-odpowiedziałam nabierając trochę pewności siebie.
-Des ,chodź już!-zawołał mnie James.
-Jedzenie ci nie ucieknie Potter!-odpowiedziałam ,uśmiechnęłam się wymownie do blondyna i pobiegłam do reszty przyjaciół.
No to darcie się przez całą salę wejściową już z głowy. Przecisnęłam się przez grupkę trzecioklasistów i dopchałam się do Jamesa ,Arona i Yuri. Po chwili byłam już z nimi w Wielkiej Sali przy stole Gryfonów. Kiedy już wszyscy uczniowie się zebrali Katherina ,to znaczy teraz profesor Lung ,wprowadziła pierwszoroczniaków i zaczął się przydział do domów. Byłam tak znudzona ,że pod stołem bawiłam się w strzelanie z palców iskierkami ognia i prądu ale kiedy przypadkiem lekko poraziłam Yuri przestałam ,żeby mnie nie nakryła. Po kilkunastu minutach ,które ciągnęły się w nieskończoność w końcu wszyscy byli przydzieleni a ja byłam tak głodna ,że nawet perspektywa zjedzenia jeden z tych chimer ,które na mnie polowały w Nowym Jorku była kusząca. Niestety ,jeszcze musiała się nagadać profesor McGonagall ,mogłaby się zlitować ale jak co roku musiałam przecierpieć „ogłoszenia parafialne”.
-Moi drodzy…bla ,bla ,bla…nie wchodzić do Zakazanego Lasu-jakbym nie wiedziała jakie zasady łamać-…bla ,bla ,bla…a teraz mam wam do ogłoszenia coś niezwykle ważnego…-ciekawe co ,kilka nowych zakazów?
Obok mnie James siedział z miną męczennika i tęsknie wpatrywał się w pusty talerz jak Chejron w kostki cukru.
-Otóż w tym roku nasza szkoła będzie uczestniczyć w wymianie uczniowskiej ze szkołą magii w Rzymie.-i nagle zapomniałam o jedzeniu.
Po sali rozeszły się głośnie szmery setek rozmów podnieconych uczniów. Raz mnie ta przemowa zaskoczyła i drugi raz w życiu zaczęłam słuchać ,co dyrektorka mówi.
-Za dwa tygodnie przyjedzie do nas grupa uczniów z Włoch ,pierwszy semestr spędzą u nas ,później nauczyciele wspólnie wybiorą kilkanaście uczniów z piątej i szóstej klasy ,którzy wyjadą do Rzymu ,piątoroczni wrócą do nas jedynie napisać SUMY i do końca roku szkolnego pozostaną we włoskiej szkole ,wspólnie wybierzemy uczniów ,których uznamy za odpowiednich do wyjazdu. Proszę was wszystkich-tu spojrzała w stronę naszego stołu ,dokładniej na mnie i Jamesa-żebyście nie przynieśli naszej szkole wstydu ,Hogwart jest szanowaną w całej Europie szkołą i nie mam zamiaru pozwolić żeby tą reputację zniszczyły czyjeś głupie pomysły.
Taaaak pani profesor ,bo my na pewno będziemy grzeczni. Szybciej Hades ubierze się na różowo i będzie udawał lalkę Barbie! Sądząc po minie Jamesa myślał o czymś podobnym. Przestałam już słuchać  McGonagall tylko zaczęłam wymyślać jak to będzie. Ciekawe jacy ci uczniowie będą? Ciekawe kto pojedzie do nich? Chciałabym się na to załapać ,może nie do końca ze względu na szkołę ,ale Rzym był jedną ze Starożytnych Krain ,w których urzędowali moi rodzice ,chciałabym zobaczyć jak tam jest. Na obozie słyszałam coś o Rzymie i Grecji ,niektórzy twierdzili ,że tam nasze moce mogą być silniejsze ,inni ,że tam najszybciej zeżrą nas potwory. Może Percy i Katherina wykorzystaliby okazję? Będzie trzeba z nimi pogadać…
-Ej ,co jest? Chora jesteś?-James mnie szturchnął.
-Hmm…co?-rozejrzałam się wyrwana z zamyślenia.
-Coś ci jest ,jedzenie już się pojawiło a ty nie jesz.-odpowiedział Potter kombinując ,od której strony zacząć pizzę.
-Pff…zamknij się.-odpowiedziałam i zabrałam się za kolację.
Godzinę później po zjedzeniu deserów rozeszliśmy się do dormitoriów. Kiedy weszłam z Yuri do naszego pokoju szybko przebrałam się w piżamę i wlazłam do łóżka zakrywając się ciepłym ,miękkim kocem. Zasnęłam praktycznie natychmiast.
***
Leżałam na zimnej ,kamiennej posadzce ,w górze widziałam małą jasną plamkę ,pewnie dziurę przez którą wpadało światło ,szkoda ,że nie dochodziło na samo dno. Podniosłam się z podłogi ,byłam cała obolała jakbym przed chwilą spadła z kilkunastu metrów ale nic mi się nie stało. Westchnęłam i rozejrzałam się dookoła ,w pobliżu leżały połamane deski ,trochę gruzu i kilkunastocentymetrowy kawałek liny. Nic ,co może mi się przydać w wydostaniu się stąd. Na górze coś wybuchło ,kamienne ściany się zatrzęsły i w zaczęły pękać. Nie wiedziałam co się dzieje ,w ścianie powstała już ciemna dziura a przez nią zaczęła wlewać się zielona woda ,która po chwili sięga mi już do kostek. Szukałam jakiegoś wyjścia ale nie widziałam żadnego rozwiązania. Może kiedy woda napłynie wystarczająco wysoko wyniesie mnie na górę? Przecież potrafię oddychać pod wodą. Nie musiałam długo czekać aż woda wypełni całe to pomieszczenie ,czy jak to nazwać. Kiedy poczułam jak tracę pod nogami grunt na początku utrzymywałam się na powierzchni ale później ,żeby nie tracić sił odpuściłam sobie. No i spotkało mnie zaskoczenie ,w tej wodzie nie potrafiłam oddychać ,ogólnie była jakaś dziwna ,jakby odbierała mi całą energię. Spróbowałam wypłynąć na powierzchnię bo zaczynałam się dusić ale poczułam się jakbym to nóg miała przywiązane kilkukilogramowe kowadło. Zamiast unieść się w górę poczułam jak coś ciągnie mnie w dół. Czułam się jakby płuca miały mi wybuchnąć ,przed oczami pojawiały mi się czarne plamy ,wiedziałam ,że zaraz utonę. Spróbowałam jeszcze raz wypłynąć ale mogłam tylko się wierzgać w wodzie…
***
Z głośnym „ŁUP!” spadłam z łóżka budząc przy okazji Yuri.
-Cooo…?-ziewnęła dziewczyna rozglądając się sennie po pokoju.
-Nic ,tylko witałam się z podłogą.-mruknęłam podnosząc się-Która godzina?-zapytałam.
-Szósta trzydzieści ,umrzeć idzie…-wymamrotała.
-A żebyś wiedziała.-odpowiedziałam.
Nadal czułam się jakby coś przed chwilą mnie dusiło ,ten sen był zdecydowanie zbyt realistyczny ,ale półbogowie już tak mają a co dopiero taka kosmitka jak ja… Przeciągnęłam się ,zebrałam wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki się trochę ogarnąć.     
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ogłoszenia parafialneeeeee! xD Po pierwsze nie wiem czy w najbliższym tygodniu coś napiszę ,bo od 23 mam egzaminy ale jakoś specjalnie się tym nie przejmuję. Po drugie mam już jakiś zarys fabuły więc teraz tylko kombinuję jak psuć Des życie i wymyślam powody ,dla których coś się dzieje. Po trzecie apeluję ,jeżeli czytaliście zostawcie komentarz ,to naprawdę motywuje. No to do napisania =D.

5 komentarzy:

  1. Czekoladowe żabyyy, dostanę jedną? Dostanę? Dostanę? Dostanę dostanę dostanę?! Pleaseee :D:D:D
    Rozdział jest świeeetny, po prostu cudo. <33 Kocham go! ^^ Genialny! Fenomenalny! Czekam na kolejny równie emocjonujący! Mam nadzieję, że zielona woda nie okaże się ściekami?
    NMBZT, pisz! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW *_*
    Kocham cię za ten rozdział! Uwielbiam, uwielbiam!!! <333
    Tak się nim jaram, że aż spodnie mi spadły
    Okej, okej już nie truję i komentuję :
    O mój.... Ojej. Bitwa o żabkę ;33
    James jest taki przesłodki... Nwm czemu, ale jest!
    Te jego teksty i wyzwiska powalają!
    Tarzam się po podłodze!
    Nie zapominaj, że leżałam na łóżku xDD
    Łaskotki *_*
    Ej weź, niech on mnie tak połaskocze...
    Ej, jestem głupia...
    Ej, KOCHAM TEN ROZDZIAŁ! :D
    Dobra, brum brum czu czu są w Hogwarcie ;D
    A gdzie Irytuś? :cc
    I'm very unhappy :c
    Nieważne :D
    Luke ? O jaaaaa, ale nie będzie stał na drodze do Dames co? No nie T.T
    Awww, WYMIANA!
    Zawsze chciałam na taką jechać LoL .
    Oni i grzeczni? pffahahahahh xD

    Podsumowując :
    Rozdział jak zwykle wymiata! Wsadziłaś tu tyle humory, że chyba bd musiała od owa poukładać wnętrzności tak się śmiałam xD A "uroczość" Jamesa mogę zaliczyć do jednej z moich ukochanych cech. Jest taki awww .
    A twój styl pisania coraz bardziej mnie intryguje.. Wydaje mi się, że go znam, ale z każdym wpisem daje mi coraz większą energię aż... chce mi się śpiewać ;33
    Pozdrawiam! Życzę weny i everyday I'm shufflin <33
    ~ Dżino-Kath ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Geeeeeenialne!!! Stęskniłam się za Twoimi rozdziałami!!! :333
    Hahaha, Angry Birds... Jakbym czytała o sobie. :D
    Ahh, cóż za niesamowite wyzwiska... Mogłaś napisać ich więcej, bo chętnie bym poczytała.
    Mistrzowsko napisany opis bitwy, i i i...
    DEEEEEEEEEES!!! Jak mogłaś porazić Jamesa prądem?!! Oni mieli się pocałować!!! Nie każ mi tyle czekać!!! :<

    Głupi Luke, głupi Luke... Nie lubię go... On na pewno stanie pomiędzy Des i Jamesem, a jak on to zrobi... To wyzwolę swoje moce Jedi wlezę do Twojej głowy i osobiście wepchnę go w tą zielonkawą wodę ze snu Des! ://
    Agrrrr...

    Mmm... Takie ogłoszenia to ja lubię... :33
    Ale puścisz Des do Rzymu, nie? :O
    Omnomnomnomnom, jaram się. *o*

    Pff... Co to ma znaczyć, że nie będziesz pisać?! Ja zrobiłam wielki powrót, a tu głupie egzaminy... :<<
    W sumie to ja też je będę pisać, ale to dopiero próbne. :P

    No więc jesteś Bogiem, uświadom to sobie...
    Więcej takich rozdziałów. ^O^

    Twoja córka,
    -Wiktoria


    Tatooo, a wejdziesz do mnie na bloga? Prooszę. :333
    http://wszystko-ma-drugie-dno.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przyjemnością chciałabym Cię poinformować o tym, że nominowałam Twojego bloga do The Versatile Blogger Award. Więcej znajdziesz na http://zagubion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Och! Naprawdę wspaniały rozdział! Bardzo, ale to bardzo mi się podoba!
    Zdecydowanie widać, że między Destiny i Jamesem coś jest.
    Oddaj choć trochę talentu!
    Pewnie u mnie jeszcze nie byłaś, więc zapraszam :)
    Informuj mnie o rozdziałach! Już się doczekać nie mogę.
    http://trzy-gracje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń