Zaraz po zejściu do ciemnego korytarza w ścianach fioletowym ogniem zapłonęły pochodnie a zaraz po nich fioletowym światłem zaświecił się anch trzymany przeze mnie oburącz. Czułam się skołowana, ta nagła teleportacja na pustynię, atak Sfinksów, pojawienie się Anubisa...czułam się jakby ktoś walnął mnie łopatą w tył głowy! Pfff...ja tu się włóczę z egipskim bogiem pogrzebów i chłopakiem z duchem smoka pod pustynią idąc do jakiejś tajemniczej świątyni jedynie z fioletowym, świecącym krzyżem w rękach a James pewnie się obija w pokoju wspólnym i romansuje sobie z Alice! Tak Potter, szczęśliwy? Nie musisz mnie oglądać, najwyżej zjedzą mnie wielkie, egipskie potwory, co to dla ciebie, przecież masz swoją kochaną uczennicę z wymiany, po co ci przyjaciółka? Czemu ja w ogóle o nim myślę? Tak, może i byłam o niego zazdrosna, ktoś ma jakiś problem? Wybacz Alice, nikt nie będzie rozwalał mojej przyjaźni z Jamesem! Tak, olać wszystko, jak wrócę (o ile przeżyję) zaraz do niego pobiegnę i wygarnę mu wszystko i mam gdzieś ciebie, mam gdzieś, że się kłóciliśmy, to jest mój James, mój idiota, mój wariat i mój najlepszy przyjaciel! Tak, nie przebijesz mnie, spadłam z Olimpu, latam smoczymi liniami "Raven Spółka Smok" włóczę się pod pustynią z egipskim bogiem umarłych, który całkiem nieźle wygląda w tym świetle i w tych spodniach...i mam fioletowy świecący krzyż, który dała mi zjawa z drzewa, gdzieś po świecie lata mój gryf Fred, mam latające trampki i...i mój kot jest wredniejszy nawet ode mnie, idź do diabła z tym swoim akcentem i szarymi oczami, jestem Destiny cholerna Shadow i nikt mi nie zabierze mojego Pottera!
-Twój sadystyczny uśmiech mi podpowiada, że coś knujesz.-odezwał się nagle Raven.
-Hę?-mruknęłam wyrwana z zamyślenia-Eee...no powiedzmy, że to nie knucie tylko postanowienie.-odpowiedziałam.
Światło zaczęło się zmieniać, nie świeciło już jedynie na fioletowo, miejscami zmieniało się w zielony, gdzie indziej w niebieski, później przechodziło w srebrny i złoty. Weszliśmy do wielkiej komnaty wypełnionej wielobarwnym światłem. Zeszliśmy w dół po schodach a ja poczułam jeszcze większy przypływ mocy niż wtedy przy orzechu. Anch w moich dłoniach rozgrzał się i zaczął mnie ciągnąć w przód jak wielki magnes.
-Ej, panie szakal, miały być wyjaśnienia, nie wspominałeś nic, że ten krzyż zacznie wariować jak tu wejdziemy!-wrzasnęłam próbując oprzeć się tej dziwnej mocy.
-Uspokój się, wszystko jest pod kontrolą.-odpowiedział Anubis, a raczej wymruczał, phi, niech on się zdecyduje, czy jest psem, czy kotem!
-Chwila!-wtrącił Raven-Wspominałeś, że to Anch Thabita nie?
-Dokładnie, miałem z nim dobre układy.-odpowiedział Anubis.
-Ale o co z nim chodzi do cholery! Wiecie, nie jestem obeznana w tych smoczych sprawach!-zawołałam czując jak energia zaczyna przenikać mi przez palce.
-Thabit był smokiem-odpowiedział Raven, no dzięki, tyle to już wiem-był drugim po Vitaesie smokiem życia, opiekował się jednym z owoców Drzewa Życia...po tym jak smoki zniknęły...no nie wiadomo co się z nim stało, on zniknął, jego duch nie połączył się z żadnym człowiekiem!-dokończył.
-A co się stało z owocem?!-zapytałam.
-No...tego też nikt nie wie, najprawdopodobniej go gdzieś ukrył!-odpowiedział Raven.
-Anubis, co ty masz do powiedzenia?!-zwróciłam się do boga.
Anch ciągnął mnie w stronę źródła światła, robił się coraz cieplejszy a ja ledwie trzymałam się na nogach. No może mnie samą też ciągnęło do tego światła, biła od niego taka moc...Nigdy wcześniej nic takiego nie czułam, to było tak jakby...no nie umiem tego opisać. Czułam, że jeżeli zdobędę chociaż skrawek tej mocy będę mogła wszystko, no i może bardzo mi się to podobało.
-Znałem Thabita...był podobny do mnie, wiecznie z kimś mylony, może i miał ważne zadanie, ale nikt tego nie zauważał. Nie oddał ducha ludziom, mi oddał owoc a sam połączył się ze swoją najwierniejszą kapłanką, dał jej Anch, który teraz trzymasz, miał on prowadzić do owocu tych, którzy na to zasługują.-powiedział Anubis.
-Aha...czyli tutaj jest owoc? Wystarczy, że go weźmiemy?-zapytałam nagle rozumiejąc po co zostaliśmy wysłani...ale co musiało się dziać, że w obozie potrzebowali tej dziwnej magii?
-Nie do końca...obiecałem chronić owoc, to, że masz Anch jeszcze niczego nie dowodzi, czeka cię jeszcze jedna próba.-odpowiedział Anubis.
-Jaka próba?! Mów po ludzku! Co się stanie jak jej nie zaliczę?!-chyba zaczynałam panikować, albo i nie, ja nie panikuję, ja elegancko ogłaszam światu mój lekki niepokój!
-Zobaczysz...i lepiej dla ciebie by było gdybyś ją zaliczyła...
Anch szarpnął mnie w przód, nogi oderwały mi się od podłoża i wpadłam prosto w światło...
~James~
-Wszyscy spokój!-po całej Wielkiej Sali przetoczył się głos profesor McGonagall.
No przepraszam pani profesor, jak my do cholery mamy być spokojni!! No bynajmniej ja nie mam zamiaru! Nie kiedy moja przyjaciółka może leżeć martwa gdzieś we wraku mugolskiego samolotu! Des, do cholery, co ci strzeliło, że dałaś się namówić na tą misję?! Czemu musiałaś lecieć akurat tym samolotem?! Kogo ja oszukuję, jakby leciała innym stałoby się to samo, Mroczne Znaki nie pojawiają się nad miejscami mugolskich katastrof lotniczych tak przypadkiem. I tylko ja się domyślałem dlaczego... Tak, udało mi się wyciągnąć od Katheriny jakim samolotem leciała Des, nie wiem po co wtedy o to pytałem...i może wolałbym teraz nie wiedzieć. Tylko czemu Katherina mnie prosiła, żebym o tym nie mówił?! Co ona ukrywała? Czemu mi nikt nic nie mówił?! Des może być teraz gdzieś w Podziemiu jako duch czy coś takiego a...a ja mam siedzieć cicho?!
-Pojawienie się jednego Mrocznego Znaku nie oznacza jeszcze ataku Śmierciożerców a tym bardziej jakichkolwiek znaków pojawienia się innych ciemnych mocy! Nie musicie wierzyć we wszystkie bzdury wypisywane w gazetach.-mimo wszystko głos dyrektorki był ledwie słyszalny przez ogólne zamieszanie wywołane w sali.
-Ale przecież Śmierciożercy uciekli z Azkabanu!-zawołał któryś uczeń.
-Aurorzy nie dopuściliby do takiej katastrofy, możecie mieć pewność, że nie macie się czego bać...
Nie mogłem już tego słuchać, przepchnąłem się przez tłum i wyszedłem z zamku. Nie mamy się czego bać?! No tak, na nich nie polują wszelkiego rodzaju potwory! Czasami nie mogłem wytrzymać tego, że wiecznie muszę udawać, obojętnie gdzie się znajdę! Czarodzieje nie wiedzą o herosach, herosi nie wiedzą o czarodziejach, a spróbuj coś powiedzieć i od razu robi się wielki raban! Rozumiałem czemu utrzymywaliśmy mugoli w nieświadomości, ale co do cholery przeszkadza w ujawnieniu się sobie?! Czy nie byłoby łatwiej? Może...może gdyby to się stało już dawno temu nie byłoby takiego problemu z Vlodemortem, nie byłoby tylu niewyjaśnionych konfliktów, łatwiej by się żyło! Jaki był w tym problem?! Może Des nie byłoby w tym samolocie, mógłbym, z nią być...czy cokolwiek innego! Tak miało być już zawsze, zawsze już miałem się czuć jak idiota, który doprowadził do rozpadu naszej przyjaźni? Zrobiłbym wszystko żeby to zmienić, gdyby tylko tu się pojawiła, gdybym mógł tylko ją zobaczyć, usłyszeć jak się ze mnie śmieje, zobaczyć jej uśmiech, siedzieć z nią na drzewie, jak wtedy przed przyjazdem uczniów z wymiany, zrobiłbym wszystko! A zniszczyłem to wszystko! Chciałbym móc cofnąć czas...
-James!-usłyszałem Alice, ale nie odwróciłem się w jej stronę, nie potrafiłem w tej chwili jasno myśleć-James, proszę...-powiedziała cicho łapiąc mnie za ramiona, nie odpowiedziałem-Co się dzieje?-zapytała.
Spojrzałem na nią, mimo wszystko nie mogłem zaprzeczać, wyglądała idealnie, ale w tej chwili na jej twarz nakładał się obraz twarzy Destiny, całkowicie odmienny, blondynka o niebieskich oczach, której już nigdy nie zobaczę i czarnowłosa Włoszka o szarych oczach, która tak bardzo mieszała mi w głowie. Naprawdę przestałem myśleć, albo po prostu nie chciałem, próbowałem zapomnieć...ale stało się, pocałowałem ją.
~Destiny~
Rzuciło mną o kamienną posadzkę, w rękach nie miałam już krzyża. Przeleciałam kilka metrów i zatrzymałam się...no na drzewie, ale to nie do końca było drzewo, raczej kryształ o kształcie drzewa. Podniosłam się, co było dość trudne biorąc pod uwagę, że podłoga była cholernie śliska, moje trampki zmieniły się w sandały, takie jak noszono w starożytnej Grecji, z tą różnicą, że wszystkie wiązania było złote, miałam na sobie białą sukienkę do kolan przepasaną złotym paskiem dokładnie pod piersiami, włosy miałam zakręcone w loki, ułożone nad lewym ramieniem i podpięte szpilkami a w nie wpięta była biała lilia. Jednym, słowem wszystko nie w moim stylu! Pewne tak bym wyglądała jakby Afrodyta mogła codziennie mnie ubierać, czesać i tak dalej. No a pomijając mój wygląd, który mimo wszystko nadal był przeciętny, to o wiele ciekawsze było otoczenie. Wszystko było uformowane z wielobarwnych kryształów, jakbym trafiła na jakąś inną planetę, na dodatek wszędzie było ciemno, nie było żadnego źródła światła poza nikłym blaskiem kryształów. Spróbowałam się przejść, ale po kilku metrach wylądowałam na kolanach. Nie widziałam gdzie idę, ślizgałam się, nie mogłam złapać równowagi, nic nie mogłam. W końcu zmuszona byłam przesuwać się na kolanach, chociaż i tak się ślizgałam, nogi i ręce mi się rozjeżdżały, ubrania i buty przeszkadzały nie mówiąc już o włosach, które nagle zrobiły się nieznośnie ciężkie. Posuwałam się na oślep podpierając się o wystające kryształy, odpychając się od nich, aż w końcu byłam wykończona, padłam na zimną, śliską ziemię i zamknęłam oczy. Miałam dość, chciałam stąd uciec, ale jak to zrobić? Wszystko wyglądało tak samo, nie dawało się chodzić i było ciemniej niż w szkolnych lochach! Niech mnie już po prostu ktoś dobije... Jak na zawołanie nade mną pojawił się łeb gigantycznego, zielonego smoka. No świetnie, zostanę przekąską, tak kończy dziecko bogów, jako karma dla smoka! No i tu zaskoczenie, smok wcale nie chciał mnie zjeść, no serio?! Czyli jestem też niejadalna?! Phi, no chociaż mógł się oblizać czy coś, strasznie niewychowane te mityczne stworzenia, chamstwo i tyle!
-Ej, będziesz się tak na mnie gapił czy coś zrobisz?-mruknęłam patrząc w wielkie ślepia smoka.
-Wybacz, myślałem, że Anubis...no cóż podeśle kogoś bardziej cierpliwego.-odpowiedział głębokim głosem smok.
Pogawędka ze smokiem? Czemu mnie to nie dziwi.
-Słuchaj, mam do wykonania misję, uratowanie przyjaźni z pewnym idiotą, zaliczenie SUMów i zdobycie pierwszego miejsca w międzydomowych rozgrywkach Quidditcha, więc nie mam czasu na rozmowy przy herbatce i ciasteczkach z nieznanym smokiem, możemy się sprężać? Wiesz przyszłam tu po jakiś owoc i tak jakbyś mógł mi go dać byłoby całkiem miło.-odpowiedziałam.
-Nie mogę ci go dać, musisz przejść próby, na końcu dostaniesz owoc.-odpowiedział smok.
-Więc dawaj te próby.-odpowiedziałam.
-Skoro tak ci zależy.
No i znowu mnie gdzieś wyciągnęło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powracam w całej swojej wnerwiającej osobie! Ktoś się cieszy? Tak, wiem, las rąk jak podczas odpytywania na fizyce. Taki pokręcony rozdział bo...no bo wcześniej nie miałam pomysłu a teraz nie chciało mi się spać i zaczęłam pisać =D. Ten fragment z Jamesem, no wyjaśnię to jakoś dokładniej później czy coś. No i...i dedykacja dla Kath bo cię kocham i wiem, że pewnie teraz zastanawiasz się z jaką wariatką ty się zadajesz xD. Zwijam się, do napisania <3.
Hahahahahahha, padłam. xDD
OdpowiedzUsuńNormalnie zatkało mnie, Des, rozwalasz. =D
I znowu kiss! O.o Pfffffffff, Des bardziej pasuje do Ravena. ♥.♥ Cudny rozdział. James się o nią martwi, to już coś! :DDD Anubis jest...fajny. :3
Lubię go. xDD A Raven jest boski. ♥ Normalniee, brak mi słów. Chamskie smoki? To mnie rozwaliło. xP Cud, miód i orzeszki. Rozdział przezabawny, genialny, majestatyczny, smoczy, cudowny. *^*
Czekam na kolejny.
NMBZT ♥
*le wielkie fanfary*
OdpowiedzUsuńKurde, Des! Zorganizować paradę na twoją cześć, festiwal czy nawet przyznać ci koronę dla najlepszego pisarza to i tak za mało! Ja nie ogarniam jak tyle wyobraźni i pomysłowości mieści się w twojej głowie :O Szacun!
Na samym początku muszę ci kupić pegaza za to, że coraz wspanialej (albo bardziej wspaniale o_O) wychodzą ci opisy! (wgl nie ogarniam jak to możliwe, bo już chyba wyszłaś poza skalę, ale cooo tam ^^)
Hahahahahahahah no właśnie! A ja jestem Katherine cholerna Jackson i po raz kolejny z twojego powodu spadłam z krzesła xDDD
Mrauć Anubis :D Haha weź daj mi jego numer <3 Ej no tak *puka się w czoło* przecież to ja byłam Anubisem xD Mrau ja! xDDD
Jejejejejje Des chce się godzić z Jamesem soooo fantastic! (lubię plastic, it's fantastic... nieważne -,- xdd) Ale ja i tak wolę Tabalugę :C
#TeamRaven! *.*
Ba dum sss i mroczny znak :O I śmierciojadki :O I Des nie wie co jest co, gdzie góra, gdzie dół i nagle... PAM PAM PAAAAAAAAM! ... To było słodkie. Awwwwwww <33333 Jalice <333333 Omnomnomnom majne klajne dżejmsikajne ♥ (o_O)
I panna Shadow przechodzi próbę.
Haha, już widzę te wszystkie jej zadania! Skoro teraz gawędzi sobie ze smokiem, to co będzie potem xDDDDD Padłam i nie wstaję!
Kochana!
Ja apeluję do ciebie tu i teraz, z tego miejsca!
Żądam bezpłatnych korków u ciebie, bo na płatne mnie nie stać, bo muszę oszczędzać na onocentaurową taksówkę żeby z Charliem móc do obozu przyjechać w przyszłe wakacje :P
My jesteśmy świetne piszemy do siebie zamiast iść do domku obok pogadać *prycha*. Ale cóż, za daleko, nie chce mi się ruszyć dupska, a poza tym harpie by mnie zjadły :3
Podsumowując?
A tak, se podsumuję:
Zrzucam się galeonami i drachmami na wspaniały puchar dla ciebie, bo nie wiem jak inaczej mogę ci pokazać, jak wielkim dla mnie idolem jesteś <3
Chyba, że kupię ci pegaza i nazwę go Franek *myśli...*
No nic...
Wiesz, że cię kocham i podziwiam? Buahaha będę miała korki :DD
Pozdrawiam cię o bogini pisarstwa!
~ Najwierniejsza fanka ever, cokolwiek byś nie napisała (mógłby być to nawet powrót zgniłych zombie do nibylandii)Kath <3
#Panie i panowie, oto ja!