Jechaliśmy już od kilku godzin
,siedziałam z głową opartą o szybę a przed oczami przelatywały mi lasy ,pola
,jeziora i rzeki. James zagadał się z Aronem ,Yuri wsadziła nos w jakąś książkę
a ja nie miałam co robić więc założyłam słuchawki na uszy ,puściłam sobie
muzykę i tak się nudziłam. Po spędzonych tak kilku godzinach miałam ochotę
walić głową w ścianę i nagle naszło mnie olśnienie ,przecież mogę po raz setny
zagrać w Angry Birds. Tak ,bardzo twórcze ale i tak nie miałam co robić a skoro
jestem geniuszem ponad geniuszy po piętnastu minutach zaczęłam się irytować na
te głupie ,wredne zielone świnie bo nie mogłam ich wszystkich zniszczyć. No bo
kogo by to nie irytowało? I jeszcze głupio się uśmiechały z tego ekranu.
-Ty głupi ,zielony
gumochłonie!-wrzasnęłam kiedy po raz kolejny przegrałam.
I spojrzenia moich przyjaciół
zwróciły się na mnie. Uśmiechnęłam się głupio i wzruszyłam ramionami. James
oczywiście zaczął śmiać się jak głupi a Aron poszedł w jego ślady ,po chwili
obaj tarzali się ze śmiechu. Yuri wywróciła oczami i wróciła do czytania a ja
wkurzyłam się już na tyle ,że wyłączyłam grę i znowu zaczęłam wpatrywać się w
krajobraz za oknem.
-Ej oddawaj to!-po jakimś czasie
w całym przedziale rozległ się krzyk Jamesa.
Przeniosłam wzrok na chłopaków.
Aron akurat miał w rękach czekoladową żabę a James próbował mu ją odebrać.
-Spadaj ,byłem pierwszy!-odparł
brązowowłosy.
-Chciałbyś ,oddawaj bo
cię…!-Potter urwał jakby uświadomił sobie ,że nie powinien czegoś mówić ,co mu
się zdarzało bardzo rzadko.
-Bo mnie co?-Aron pokazał mu
język.
Bo cię porażę! Czy to dziwnie zabrzmi jak powiem ,że słyszę myśli
Jamesa? Bo to pierwszy raz ale naprawdę usłyszałam w głowie jego głos ,ja chyba
poważnie urwałam się z kosmosu ,albo raczej z pałacu nad Nowym Jorkiem. Tak ,to
całkowicie normalne.
-Bo cię zaraz transmutuję w
zielonego gumochłona i Des cię zamorduje!-załował Potter.
Tak ,oto rozpętała się Wielka
Bitwa o Czekoladową Żabę. Po chwili po przedziale latały papierki po słodyczach
i opakowania po poprzednich żabach ,ja i Yuri śmiałyśmy się z tych wariatów a
oni obrzucali się najgłupszymi wyzwiskami świata.
-Ty stary worku na kartofle
,oddawaj moją żabę!-wrzasnął James i obaj chłopacy spadli na podłogę.
-Z kim ja żyję?-westchnęła Yuri.
-Z workami na
kartofle.-odpowiedziałam między napadami śmiechu.
-Ej!-zawołali na raz obaj
chłopacy i podnieśli się z podłogi.
-Sami tak mówiliście.-pokazałam
im język
-Ale tylko my
możemy.-odpowiedział James.
Yuri nadal tarzała się ze śmiechu
obok mnie.
-Ooo ty mała ,też ci się
dostanie.-rzucił do niej Aron.
Zanim cokolwiek zrobiłyśmy
zaczęli nas łaskotać ,oczywiście James „napadł” na mnie. Zaczęłam śmiać się
jeszcze głośniej ,brzuch mnie rozbolał a w oczach pojawiło się kilka łez.
Potter nie dawał mi się ruszyć i śmiejąc się „złowrogo” łaskotał mnie
jednocześnie przygniatając mnie. Już nie mogłam oddychać i przypadkiem
uderzyłam Jamesa w twarz i sama nie wiem jak to się stało ale chłopak odskoczył
ode mnie jak oparzony. Wykorzystałam szansę na złapanie oddechu a on rozcierał
sobie policzek ,Yuri i Aron nie zwrócili na to uwagi.
-Nie musiałaś mnie traktować
ogniem.-szepnął do mnie James.
-Nie wiem o czym
mówisz.-odpowiedziałam kompletnie zaskoczona.
-Prawie mnie oparzyłaś ,nie mów
,że nie wiesz o co chodzi.
-Ale ja mówię poważnie ,nawet nic
nie poczułam ,nic nie zrobiłam…
Potter mi uwierzył i po chwili
znowu się uśmiechał. Aron dał już spokój Yuri a o czekoladowej żabie wszyscy
zapomnieli. Pod wieczór byliśmy już na stacji w Hogsmeade ,ledwie zauważyłam
kiedy minęły te wszystkie godziny. Przebraliśmy się w szkolne szaty ,zabraliśmy
kufry i wysiedliśmy z pociągu ,Hades i Nike znowu zapodziały się gdzieś między
uczniami ale kiedy wsiadaliśmy do powozów znalazły się obok nas. W powietrzu
unosił się zapach lasu ,nie było chłodno a pomiędzy gałęziami drzew dało się
dostrzec gwiazdy. Jechaliśmy do Hogwartu około pół godziny. W sali wejściowej
po raz pierwszy nie przywitał nas Irytek ale za to czekała mnie inna
niespodzianka. Wchodząc do środka zagadałam się z Yuri i przypadkiem wpadłam na
kogoś. Wyższy ode mnie o głowę blondyn obejrzał się i spojrzałam prosto w jego
niebieskie oczy.
-Przepraszam…-mruknęłam nie
orientując się na kogo patrzę.
-Nie przepraszaj ,ale przywitać
się przyda.-odpowiedział chłopak i uśmiechnął się niepewnie.
Akurat coś mi zaskoczyło w mózgu
i zrozumiałam ,że patrzę na Luke’a. Może to pech? No dobra ,chyba tak tego nie
nazwę ,przecież wiedziałam ,że i tak go spotkam w szkole. Nie powinnam się
dziwić ,że go widzę. No przynajmniej nie wydaje się na mnie zły.
-Nooo…Eee…tak
,cześć.-wymamrotałam wbijając wzrok w podłogę.
-Mogę zapytać co się stało z
małym ,wrednym ,złośliwym pyskatkiem?-zapytał.
-Jeszcze ma wakacje ,nie chciało
mu się wracać ,sam wiesz jaki jest leniwy.-odpowiedziałam nabierając trochę
pewności siebie.
-Des ,chodź już!-zawołał mnie
James.
-Jedzenie ci nie ucieknie
Potter!-odpowiedziałam ,uśmiechnęłam się wymownie do blondyna i pobiegłam do
reszty przyjaciół.
No to darcie się przez całą salę
wejściową już z głowy. Przecisnęłam się przez grupkę trzecioklasistów i
dopchałam się do Jamesa ,Arona i Yuri. Po chwili byłam już z nimi w Wielkiej
Sali przy stole Gryfonów. Kiedy już wszyscy uczniowie się zebrali Katherina ,to
znaczy teraz profesor Lung ,wprowadziła pierwszoroczniaków i zaczął się
przydział do domów. Byłam tak znudzona ,że pod stołem bawiłam się w strzelanie
z palców iskierkami ognia i prądu ale kiedy przypadkiem lekko poraziłam Yuri
przestałam ,żeby mnie nie nakryła. Po kilkunastu minutach ,które ciągnęły się w
nieskończoność w końcu wszyscy byli przydzieleni a ja byłam tak głodna ,że nawet
perspektywa zjedzenia jeden z tych chimer ,które na mnie polowały w Nowym Jorku
była kusząca. Niestety ,jeszcze musiała się nagadać profesor McGonagall
,mogłaby się zlitować ale jak co roku musiałam przecierpieć „ogłoszenia
parafialne”.
-Moi drodzy…bla ,bla ,bla…nie
wchodzić do Zakazanego Lasu-jakbym nie wiedziała jakie zasady łamać-…bla ,bla
,bla…a teraz mam wam do ogłoszenia coś niezwykle ważnego…-ciekawe co ,kilka
nowych zakazów?
Obok mnie James siedział z miną
męczennika i tęsknie wpatrywał się w pusty talerz jak Chejron w kostki cukru.
-Otóż w tym roku nasza szkoła
będzie uczestniczyć w wymianie uczniowskiej ze szkołą magii w Rzymie.-i nagle
zapomniałam o jedzeniu.
Po sali rozeszły się głośnie
szmery setek rozmów podnieconych uczniów. Raz mnie ta przemowa zaskoczyła i
drugi raz w życiu zaczęłam słuchać ,co dyrektorka mówi.
-Za dwa tygodnie przyjedzie do
nas grupa uczniów z Włoch ,pierwszy semestr spędzą u nas ,później nauczyciele
wspólnie wybiorą kilkanaście uczniów z piątej i szóstej klasy ,którzy wyjadą do
Rzymu ,piątoroczni wrócą do nas jedynie napisać SUMY i do końca roku szkolnego
pozostaną we włoskiej szkole ,wspólnie wybierzemy uczniów ,których uznamy za
odpowiednich do wyjazdu. Proszę was wszystkich-tu spojrzała w stronę naszego
stołu ,dokładniej na mnie i Jamesa-żebyście nie przynieśli naszej szkole wstydu
,Hogwart jest szanowaną w całej Europie szkołą i nie mam zamiaru pozwolić żeby
tą reputację zniszczyły czyjeś głupie pomysły.
Taaaak pani profesor ,bo my na
pewno będziemy grzeczni. Szybciej Hades ubierze się na różowo i będzie udawał
lalkę Barbie! Sądząc po minie Jamesa myślał o czymś podobnym. Przestałam już
słuchać McGonagall tylko zaczęłam
wymyślać jak to będzie. Ciekawe jacy ci uczniowie będą? Ciekawe kto pojedzie do
nich? Chciałabym się na to załapać ,może nie do końca ze względu na szkołę ,ale
Rzym był jedną ze Starożytnych Krain ,w których urzędowali moi rodzice
,chciałabym zobaczyć jak tam jest. Na obozie słyszałam coś o Rzymie i Grecji
,niektórzy twierdzili ,że tam nasze moce mogą być silniejsze ,inni ,że tam
najszybciej zeżrą nas potwory. Może Percy i Katherina wykorzystaliby okazję?
Będzie trzeba z nimi pogadać…
-Ej ,co jest? Chora jesteś?-James
mnie szturchnął.
-Hmm…co?-rozejrzałam się wyrwana
z zamyślenia.
-Coś ci jest ,jedzenie już się
pojawiło a ty nie jesz.-odpowiedział Potter kombinując ,od której strony zacząć
pizzę.
-Pff…zamknij się.-odpowiedziałam
i zabrałam się za kolację.
Godzinę później po zjedzeniu
deserów rozeszliśmy się do dormitoriów. Kiedy weszłam z Yuri do naszego pokoju
szybko przebrałam się w piżamę i wlazłam do łóżka zakrywając się ciepłym
,miękkim kocem. Zasnęłam praktycznie natychmiast.
***
Leżałam na zimnej ,kamiennej posadzce ,w górze widziałam małą jasną
plamkę ,pewnie dziurę przez którą wpadało światło ,szkoda ,że nie dochodziło na
samo dno. Podniosłam się z podłogi ,byłam cała obolała jakbym przed chwilą
spadła z kilkunastu metrów ale nic mi się nie stało. Westchnęłam i rozejrzałam
się dookoła ,w pobliżu leżały połamane deski ,trochę gruzu i kilkunastocentymetrowy
kawałek liny. Nic ,co może mi się przydać w wydostaniu się stąd. Na górze coś
wybuchło ,kamienne ściany się zatrzęsły i w zaczęły pękać. Nie wiedziałam co
się dzieje ,w ścianie powstała już ciemna dziura a przez nią zaczęła wlewać się
zielona woda ,która po chwili sięga mi już do kostek. Szukałam jakiegoś wyjścia
ale nie widziałam żadnego rozwiązania. Może kiedy woda napłynie wystarczająco
wysoko wyniesie mnie na górę? Przecież potrafię oddychać pod wodą. Nie musiałam
długo czekać aż woda wypełni całe to pomieszczenie ,czy jak to nazwać. Kiedy
poczułam jak tracę pod nogami grunt na początku utrzymywałam się na powierzchni
ale później ,żeby nie tracić sił odpuściłam sobie. No i spotkało mnie
zaskoczenie ,w tej wodzie nie potrafiłam oddychać ,ogólnie była jakaś dziwna ,jakby
odbierała mi całą energię. Spróbowałam wypłynąć na powierzchnię bo zaczynałam
się dusić ale poczułam się jakbym to nóg miała przywiązane kilkukilogramowe kowadło.
Zamiast unieść się w górę poczułam jak coś ciągnie mnie w dół. Czułam się jakby
płuca miały mi wybuchnąć ,przed oczami pojawiały mi się czarne plamy
,wiedziałam ,że zaraz utonę. Spróbowałam jeszcze raz wypłynąć ale mogłam tylko
się wierzgać w wodzie…
***
Z głośnym „ŁUP!” spadłam z łóżka
budząc przy okazji Yuri.
-Cooo…?-ziewnęła dziewczyna
rozglądając się sennie po pokoju.
-Nic ,tylko witałam się z podłogą.-mruknęłam
podnosząc się-Która godzina?-zapytałam.
-Szósta trzydzieści ,umrzeć
idzie…-wymamrotała.
-A żebyś
wiedziała.-odpowiedziałam.
Nadal czułam się jakby coś przed
chwilą mnie dusiło ,ten sen był zdecydowanie zbyt realistyczny ,ale półbogowie
już tak mają a co dopiero taka kosmitka jak ja… Przeciągnęłam się ,zebrałam
wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki się trochę ogarnąć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ogłoszenia parafialneeeeee! xD Po
pierwsze nie wiem czy w najbliższym tygodniu coś napiszę ,bo od 23 mam egzaminy
ale jakoś specjalnie się tym nie przejmuję. Po drugie mam już jakiś zarys
fabuły więc teraz tylko kombinuję jak psuć Des życie i wymyślam powody ,dla
których coś się dzieje. Po trzecie apeluję ,jeżeli czytaliście zostawcie
komentarz ,to naprawdę motywuje. No to do napisania =D.