No to dzisiaj z nudów postanowiłam napisać nn. Czy tylko ja nie chcę iść jutro do tej dżungli nazywanej szkołą? .__. Masakra ale pocieszam się tym ,że zamówiłam sobie "Pamiętniki Półbogów" i za parę dni je dostanę więc jaram się jak głupia. Dedyk jest dla Kath i obu Wik (więcej was matki nie miały żebym nie wiedziała jak o was pisać? xD).
Obudziłam się popołudniu na
jednym z łóżek w obozowym szpitalu ,który mieścił się na drugim piętrze
Wielkiego Domu. Przymknęłam oczy żeby uchronić je przed rażącym światłem
słońca. Westchnęłam cicho i przewróciłam się na lewy bok. Pierwsze co odkryłam
,byłam mniej obolała niż przez ostatnie kilka dni co było dość zaskakujące ale
nie narzekałam ,kolejne odkrycie na łóżku obok spał James a jeszcze kawałek
dalej Ian siedział na łóżku i rozmawiał z Avanem. Chwila ,czyli już po
wszystkim? I jak tu trafiłam? No przecież jestem głupia i zapomniałam ,że
wróciliśmy w nocy zaraz po tym jak zapobiegliśmy wojnie bogów. Dziwne ,że
jeszcze nikt tu do nas nie wparował ,może jeszcze nie wiedzą ,że wróciliśmy?
-Ale ja poważnie tego nie
wysadziłem ,profesor McGonagall…-wymamrotał James ,przewrócił się na bok i
zleciał z łóżka.
Ian i Avan odwrócili głowy i
spojrzeli na niego a ja wybuchłam śmiechem.
-Co!? Gdzie!? Jak!?-zawołał
Potter zrywając się na równe nogi i rozglądając się dziko po pomieszczeniu.
Nikt mu nie odpowiedział ,chłopcy
śmiali się a ja w napadzie głupawi turlałam się po łóżku śmiejąc się i łapiąc
się za brzuch ,który już zaczynał mnie od tego boleć. Z oczy pociekło mi kilka
łez ,dalej turlałam się po łóżku śmiejąc się jak głupia ,w końcu sama spadłam z
łóżka.
-Kurde James ,rozwalasz
mnie!-zawołałam nadal chichocząc.
-No to wiem już od kilku lat
Desiu.-odparł chłopak posyłając mi rozbrajający uśmiech.
Przestałam się śmiać i podniosłam
się z podłogi ,oczywiście moje prze genialne włosy postanowiły opaść mi na
twarz ,tak ,że blond kosmyki częściowo zasłaniały mi Jamesa ,odgarnęłam je
szybkim ruchem dłoni.
-Desiu?-uniosłam jedną brew ale
nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Tak Desiu.-Potter pokazał mi
język i znowu się uśmiechnął.
-Jesteś martwy…-oświadczyłam mu.
-Oj nie denerwuj się Desiu ,mnie
przecież nie skrzywdzisz.-odparł czarnowłosy robiąc minkę niewinnego dziecka.
-Pięć…cztery…trzy…-zaczęłam
odliczać.
-Pfff ,blefujesz ,jestem za słodki.-stwierdził.
-…dwa…jeden!-skoczyłam na niego
przewracając nas oboje na łóżko tak ,że znalazłam się nad nim.
-I ty myślisz ,że to mi
przeszkadza?-zaśmiał się James łapiąc mnie za nadgarstki.
-Wiesz ,że przewrócenie cię nie
było moim celem?-zapytałam uśmiechając się sadystycznie.
-Noo wiesz ,ja wcale nie
sugerowałem niczego ale nie wiem jak jesteś niewyżyta…-odpowiedział Potter
uśmiechając się łobuzersko.
-Zamknij się zboczeńcu!-zawołałam
śmiejąc się ,wyrwałam dłonie z jego uścisku i zaczęłam go łaskotać.
Gdzieś obok słyszałam śmiechy
Avana i Iana. James coś wykrzykiwał prosząc ,żebym przestała ale nie słuchałam
go. Nie przewidziałam ,że znowu spadniemy z łóżka i tym razem to James był nade
mną. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo.
-Nawet nie próbuj
Potter!-wrzasnęłam ale on nie posłuchał.
-Zemsta jest słodka Desiu.-szepnął
mi do ucha i zaczął mnie łaskotać
Gdybym mogła pewnie zaczęłabym
wierzgać się na wszystkie strony pod wpływem tych „tortur” ale Potter nie dawał
mi się ruszyć w żadną stronę ,praktycznie przygniótł mnie do podłogi i bezlitośnie
łaskotał uśmiechając się rozbrajająco.
-Chłopaki…pomórzcie…!-wrzasnęłam.
-Ja się nie mieszam.-zaśmiał się
Ian.
-Ja też nie gołąbeczki.-dodał
Avan.
Chwila!? Jakie gołąbeczki!? James
zamarł w bezruchu i oboje równo spojrzeliśmy na Avana.
-Bracie…jesteś martwy.-stwierdził
Ian próbując powstrzymać śmiech.
-O nie ,nie martwy.-mruknął
James.
-To by było za łatwe.-dodała a na
mojej twarzy pojawił się sadystyczny uśmieszek.
James zlazł ze mnie i oboje
wstaliśmy. No ale poważnie ,ja i James? No dobra ,mogę mu trochę wybaczyć bo
nas nie zna no ale nie całkowicie bo nie będzie zabawy.
-Nie przeszkadzamy?-usłyszałam
męski głos.
Odwróciłam głowę w stronę drzwi
,w których stali Percy i Katherina ,oboje uśmiechali się z lekkim rozbawieniem.
-Nie ,wcale.-odpowiedzieliśmy
wszyscy razem.
Całą czwórką podbiegliśmy do nich
i zaczęliśmy zadawać pytania.
-Co się działo jak nas nie było?
-Udało się nam?
-Co się zmieniło?
-Inni już wiedzą ,że wróciliśmy?
I tak dalej. Nawzajem się
zagłuszaliśmy ale chyba żadne z nas o tym nie myślało.
-Hej ,hej ,spokojnie!-zaśmiała
się Katherina-Nic się nie zmieniło ,nie martwcie się.
-Yhym…Kath dopiero co wrócili
,kiedy zejdą na dół wszyscy się na nich rzucą z pytaniami.-mrukną Percy i
uśmiechnął się do nas.
-Percy!-Katherina trzepnęła go w
ramię.
-Hej ,ja tylko mówię jak
jest.-odpowiedział.
Kath przewróciła oczami a wyraz
jej twarzy mówił „czy on może myśleć?”.
-Możemy zjeść obiad ,jestem
głodna?-odezwałam się.
Wszyscy znowu się zaśmiali.
-A ty jak zawsze
Desiu.-stwierdził James.
-Zamknij się.-mruknęłam i
trzepnęłam go w głowę.
-Hej!-James potarł tył swojej
głowy ale uśmiechną się.
-Tak ,chodźcie ,jak zjecie idźcie
się przebrać i wróćcie do nas ,musicie wszystko opowiedzieć.-odpowiedział
Percy.
-Kto ostatni na dole ten Gumochłon!-zawołałam
i wybiegłam na korytarz.
Zbiegłam po schodach i wpadłam na
stołówkę wypełnioną innymi obozowiczami ,zaraz za mną pojawili się James ,Ian i
Avan. Nagle cała sala ucichła a oczy wszystkich skierowały się na nas.
-Ojć.-mruknęłam i uśmiechnęłam
się niepewnie-No to…Eee…noo…hej wszystkim?-wymamrotałam.
-Taaa ,geniusz z ciebie Desiu.-szepną
do mnie James.
-A ty się zamknij.-znowu oberwał
ode mnie po głowie.
I nagle całe napięcie zniknęło
,wszyscy się zaśmiali a mu zajęliśmy nasze miejsca przy stołach ,ja usiadłam z
Ianem i Avanem a James przy stoliku Zeusa przy którym spotkałam go lawina pytań
od strony Aleksa i Katlin. Może gdyby nie nazywał mnie „Desią” byłoby mi go
trochę szkoda ale teraz uśmiechałam się pod nosem obserwując jego sytuację. Po
chwili na talerzu przede mną pojawiła się pizza z szynką i pieczarkami więc
zabrałam się do jedzenia. Po obiedzie wróciliśmy do domków trochę się przebrać
no bo ile można łazić w ubrania wyglądających jak po spotkaniu z wściekłym
kotem? No a w temacie kotów jak tylko weszłam do domku Posejdona mała czarna
,puchata kulka rzuciła się na mnie i zaczęła ocierać się o moje nogi głośno
mrucząc.
-Hades!-zaśmiałam się starając
się nie potknąć o kota.
-Nazwałaś kota Hades?-usłyszałam
z boku zaskoczonego Avana.
-To było zanim wydało się ,że
spora grupa rodziców nie przysyła mi prezentów gwiazdkowych.-odpowiedziałam
szykując sobie ubrań.
Hades popatrzył na mnie wzrokiem
,który zrozumiałam jako „czy ten koleś ma jakiś problem!?”
-Żadnych wygłupów mały.-mruknęłam.
Kot zamachał leniwie ogonem
,wskoczył na moje łóżko i rozłożył się na nim pokazując ,że ma to gdzieś. Poszłam
do łazienki się przebrać. Założyłam jeansowe ,krótkie spodenki i białą bokserkę
a włosy rozczesałam i zaczesałam je w wysokiego kitka. Po piętnastu minutach
zajrzał do nas James i ruszyliśmy z
powrotem do Wielkiego Domu. W stołówce czekali Percy ,Katherina i ten sam
centaur ,którego zobaczyłam w nocy.
-Eee…-zaczęłam.
-Chejron!-zawołali Ian i Avan.
-Chwila ,co!?-wyrwało mi się.
-Nie co tylko kto
młoda.-odpowiedział centaur-Jestem pierwszym centaurem ,wyszkoliłem wielu
herosów ,których znasz z mitologii i zajmuję się szkoleniem was.-dodał.
-Gdzie byłeś?-zapytał Ian.
-Młody ,szkolę was od tysięcy lat
przyda mi się czasami trochę wolnego.-odpowiedział Chejron.
-Yhym…możemy już po prostu
opowiedzieć?-zapytałam niepewnie.
*2 tygodnie później*
Wyciągnęłam się leniwie na
nagrzanym piasku. Słońce zaczynało zachodzić ,Ian i Avan zniknęli gdzieś w
oceanie ,James i Alex też gdzieś wsiąkli a ja siedziałam na plaży z Katlin.
-To dzisiaj wracacie do domu?-zapytała
córka Zeusa.
-Yhym…-mruknęłam.
-Czyli zobaczymy się dopiero w
przyszły roku ,w wakacje…-westchnęła.
-No o ile niczego nie
odwalimy.-uśmiechnęłam się pod nosem na myśl ,że niedługo McGonagall potraci na
nas nerwy.
-Hej ,o czym gadacie?-podbiegli
do nas Avan i Ian.
-A tak o niczym.-odpowiedziała
Katlin i uśmiechnęła się niepewnie do Iana.
-Jak zawsze ,blondie musicie od
nas uciekać?-Avan zmierzwił mi włosy mokrą dłonią.
-Hej!-zaśmiałam się-Wiesz ,nie
możemy wiecznie tylko wam psuć nerwów.-dodałam.
-Olej szkołę ,zostań z nami.-rzucił
Ian.
Przez ostatnie dwa tygodnie zdążyłam
sobie przypomnieć co to znaczy normalne życie. Okazało się ,że jednak udało mi
się pójść na koncert ,na który bilety dał mi Harry na początku wakacji na co on
i reszta chłopaków bardzo się ucieszyła. Poza tym z innymi obozowiczami
ćwiczyłam z Chejronem (co z tego ,że kilka razy prawie trafiłam mu strzałą w
głowę) i zwyczajowo na każdym kroku dostawałam głupawki. Dzisiaj miał się
pojawić po nas tata Jamesa ,oboje mieliśmy wszystko spakowane ale nikt się nie
pojawiał. No i właśnie James z Aleksem wrócili do nas ,tylko czemu mieli liście
we włosach? Pewnie znowu wkurzyli jakieś nimfy albo podrywali te ,które
chodziły z jakimiś satyrami mieszkającymi w lesie ,echhh jak dzieci.
-A wam co znowu?-zapytałam.
-Eee ,bliskie spotkanie z
krzakami.-odpowiedział James i posłał mi rozbrajający uśmiech.
-Jak zawsze…-przewróciłam oczami.
-Noo i Percy mówił ,że mamy
przyjść do Wielkiego Domu ,chyba już tata jest.-dodał.
-Nieeeeeee.-usłyszeliśmy zbiorowy
protest naszych przyjaciół.
-Zawsze mamy internet.-powiedziałam
ale sama nie chciałam wracać.
Jasne ,bardzo tęskniłam za
wszystkimi przyjaciółmi ze szkoły ale stąd też nie chciałam odchodzić ,naprawdę
to było nie fair ,że musiałam wybierać czy jestem z jednymi czy drugimi. Czy to
takie trudne ,żebyśmy wszyscy mogli się jakoś normalnie widywać? Westchnęłam cicho
i wstałam i poszłam po swoje rzeczy. Oczywiście wszyscy postanowili nas
odprowadzić. I co? Oczywiście po wejściu do Wielkiego Domu czekała na nas
niespodzianka. Zamiast Harry’ego czekała na nas Ginny. Kobieta uśmiechnęła się
widząc nas oboje.
-Mamo ,a co z tatą?-zdziwił się
James.
-Był zajęty w ministerstwie
,ostatnio mają sporo na głowie.-westchnęła pani Potter.
-Okey…-westchną James-A co się
stało?-zapytał.
Rudowłosa zawahała się jakby nie
wiedziała co powiedzieć ale po chwili odzyskała pewność siebie.
-Nic ,nic ważnego ,nie musicie
się martwić.-odpowiedziała.
Oboje zmarszczyliśmy brwi. Coś
musiało się stać ,przecież w Londynie była teraz piąta rano ,gdyby to było
takie nic to przecież nie siedzieli w pracy tak długo. Nic nie powiedzieliśmy
,jeżeli nie chcą nam wyjaśnić co się dzieje to niczego się nie dowiemy. Pożegnaliśmy
się ze wszystkimi co trwało blisko dwadzieścia minut i wróciliśmy do Londynu
świstoklikiem. Po wylądowaniu w kuchni Potterów poczułam ,że coś się właśnie
skończyło ,to było takie dziwne skakać od życia czarownicy do życia córki bogów
i jeszcze w międzyczasie udawać ,że żyje się całkiem normalnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I koniec. Co powiecie jak powiem ,że to koniec opowiadania? Taa ,kilka osób by mnie udusiło a reszta pewnie olała ale nie wnikam. Tak ,czy tak pisze to dalej ,już zbieram pomysły i niedługo dodam obiecanego one-shota. No i na dzisiaj wszystko ,trzymajcie się ,do napisania =D.
-Jesteś martwy…-oświadczyłam mu. <--Ona mu się oświadczyła? O.o Cem być druhną!! :D
OdpowiedzUsuńZnowu gubisz "ł", mój geniuszu._________.
Poza "ł" jest świetnie. :3 Bardzo mi się podoba, piszesz ciekawie i wciągająco...ale "pomoRZemy" ?! Serio?! Des, będziesz zdawać u mnie ortografię! Przysięgam!! Rozdział fenomenalny..gołąbeczki.. Mhm. ^_^ Des jest tak samo zboczona jak ty, Des. :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. NMBZT. ♥
Okej, okej, okej, okej, ojej, ojej, ojej, ojej, awww, awww, awww, awww, me gusta, ole *_*
OdpowiedzUsuńTak, po powyższym stwierdzeniu stwierdzisz, że właśnie dopadła mnie głupawka :33
Uwielbiam ten rozdział!!!!! ♥
Muszę ci powiedzieć, że sama chciałabym być na miejscu Des w obozowym szpitalu :33
Awwww James, te jego teksty xD
Awwww zboczony James xD ♥ ♥ ♥
"Desia"! Haha, leżę i płaczę :D
"Pff, blefujesz, jestem za słodki" - o owrsfvnkjeali jak ja go kocham! Ej, biorę go sobie na kolejnego męża, okej? :D
Łaskotki, gołąbeczki - Desiu kocham cię :33
A Desia tylko o jedzeniu xDD
Uroczy obrazem siedzenia nad jeziorem :)
James i nimfy - spadłam z łóżka xD
Co racja to racja, nie mogą psuć nerwów tylko obozowiczom, każdy zasłużył na trochę udręki :D Nie obraziłabym się gdyby James mnie podręczył xDDD
Martwi mnie to, że Potteros po nich nie przyjechał :/ Chyba domyślam się co knujesz, ale nie będę psuła reszcie czytelników czytania xD
Podsumowując :
KOCHAM CIĘ!
KOCHAM TO OPOWIADANIE!
KOCHAM JAMESA!
KOCHAM TWÓJ STYL!
KOCHAM PRZEMYŚLENIA DESI!
KOCHAM DESIĘ!
KOCHAM NAWET TWOJE ZBOCZONE TEKSTY!
KOCHAM WSZYSTKO!
KOCHAM to co tu przedstawiasz na tym blogu <3 Całą tą magiczną energię, wszystkie doznania, przeżycia, przygody, historie. Ja i tak wiem swoje i wiem, że lepiej piszesz :3 Nie mogę się napatrzeć na cuda, które tu wyczarowujesz różdżką - weź mi zdradź zaklęcie :P Uwielbiam sposób w jakim wprowadzasz mnie do magicznego świata... Masz moc hipnotyzowania jak Morfeusz i nie mogę nie myśleć o tym co będzie w kolejnym rozdziale!
Więc dodawaj szybko nn i nie wykręcaj się, Desiu <3
Pozdrawiam i życzę ci weny, ma królowo! :33