niedziela, 7 kwietnia 2013

36. Kolejny pierwszy września

A oto kontynuacja ,od tego momentu to jest jakby drugi tom ,miłego czytania ^^.


-Dzieciaki ,już późno ,idźcie spać jutro musicie wcześniej wstać.-powiedziała pani Potter wchodząc do salonu.
Chciałam już wstać z kanapy ale wtedy na moich kolanach pojawiła się dość spora paczka z doklejoną kartką.
Poczta Hermesa
Adresat: Destiny
Nadawca: Ty już wiesz kto! Tęsknimy!!
Cicho się zaśmiałam domyślając się kto mi to wysłał. Otworzyłam paczkę ,w której była parta czarnych trampków za kostkę ,mało tego ,jak tylko otworzyłam paczkę wyrosły im po bokach małe skrzydełka i zaczęły latać mi nad głową. Rudowłosa Lily patrzyła na to ze zdziwieniem a jej oczy lekko błyszczały od lekkiej ekscytacji.
-James…chyba mamy pozdrowienia z obozu.-zaśmiałam się łapiąc trampki.
-To za te trampki ,które zamordował ci Piekielny Ogar.-chłopak też się śmiał.
-Piekielne co…?-odezwał się Albus znad podręcznika do ONMS.
Chłopak siedział na podłodze i pakował swój kufer ,z którego teraz wystawał zielono-srebrny krawat Slytherinu. Nadal nie potrafiłam zrozumieć jakim cudem trafił do Domu Węża ale nie czepiałam się ,bynajmniej nie był jak większość Ślizgonów ,w zeszłych latach na rozpoczęcie roku siadał przy stole z Gryfonami bo zagadywał się z Rose. Nie do końca rozumiałam czemu w zeszłym roku zaprzyjaźnił się z Malfoy’em ale to jego sprawa ,nie mieszałam się do tego.
-Więc braciszku tobie nie było dane zobaczyć psa wielkości ciężarówki ,oj ty mój biedaku.-James pokazał młodemu język.
-Nie muszę oglądać jakichś wymyślnych potworów ,wystarczy mi ,że mieszkamy razem.-odparł młodszy Potter.
-Ty mu zazdrościsz.-prychnęła Lily i przywaliła bratu poduszką.
James i ja widząc „groźną” minę dwunastolatki roześmialiśmy się na cały pokój.
-Młoda kocham cię!-zawołał James tarzając się po podłodze.
Rudowłosa pokazała mu język i uśmiechnęła się zadziornie a Albus w tym czasie wyciągał z włosów pióra.
-Dzieciaki ,bo jutro znowu nie będziecie mogli wstać.-przypomniała o swojej obecności pani Potter.
-Już idziemy na górę mamo.-odpowiedział Albus ,zebrał swoje rzeczy ,zostawiając jedynie zapakowany kufer i wybiegł z pokoju.
Lily uśmiechnęła się do nas i też pobiegła do swojego pokoju. Zauważyłam ,że jeden z trampków mi uciekł i latał nam nad głowami. Coś czułam ,że prezent był od dzieci Hermesa. Podskoczyłam w górę i złapałam but za sznurówkę. Oba trampki zamknęłam na powrót w pudełku żeby nigdzie sobie nie odleciały jak przestanę ich pilnować i razem z Jamesem wyszłam z salonu. Weszliśmy po schodach na piętro i rozeszliśmy się do pokoi. Ziewnęłam cicho ,postawiłam pudełko ze skrzydlatymi trampkami niedaleko łóżka ,przebrałam się w piżamę ,zgoniłam Hadesa z mojej poduszki ,wlazłam do łóżka ,zakryłam się kołdrą i zasnęłam.
***
Stałam po kolana w lodowatej wodzie w ciemnym lochu ,sklepienie podtrzymywały czarne ,kamienne kolumny ozdobione kamiennymi wężami. Czułam ,że jestem boso ,miałam na sobie krótkie spodenki ,koszulkę na ramiączkach i cienką czarną kurtkę. Lochy powoli napełniały się wodą ,dopiero teraz zobaczyłam ,że jest dziwnie zielona ,jakby ktoś rozpuścił ciemnozieloną farbę. Cała się trzęsłam z zimna. Rozejrzałam się w poszukiwaniu wyjścia. Zobaczyłam około sto metrów ode mnie kamienne schody ,rzuciłam się w ich stronę biegiem ale woda mnie spowalniała. Po dwóch minutach poczułam pod stopami pierwsze kamienne stopnie ,woda sięgała mi już do połowy ud. Zaczęłam jak najszybciej wspinać się po schodach czego nie ułatwiały mi bose stopy. Przeskakiwałam po kilka stopni na raz ,ciemna tafla wody była coraz niżej. Schody były kręte ale w końcu wybiegłam w innym lochu i zatrzasnęłam drzwi zamykając dojście do schodów jakby to miało powstrzymać wodę. Na ścianach  pochodnie zapłonęły na fioletowo oświetlając komnatę mdłym blaskiem. Podłoga była czarna ,przypominająca skórę węża ,płaskorzeźby na ścianach przedstawiały węże ,walczących gladiatorów a na ścianie po drugiej stronie lochu wycięta w kamieniu była wielka czaszka z wężowym językiem ,Mroczny Znak. Słyszałam szum wody zbliżającej się do mnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu gorączkowo szukając wyjścia ,kilka metrów dalej były stare ,drewniane drzwi. Pobiegłam w ich stronę i spróbowałam je otworzyć ale były zamknięte. Wyglądały jakby były tu od wieków więc musiały być już dość kruche. Nie zwracając na nic uwagi zaczęłam je wybijać uderzeniami pięści ,w końcu stare drewno rozsypało się i w drzwiach powstała dziura na tyle duża ,żebym mogła przez nią przejść. Po drugiej stronie był ciemny korytarz ,ściany były zrobione z kamienia ,przebiegłam nim kilkadziesiąt metrów i trafiłam do owalnego ,ciemnego pomieszczenia. Podłoga była kilka metrów pode mną ,mniej więcej na moim poziomie były poukładane wąskie kładki z desek ,które nie wyglądały na młodsze od drzwi ,które niedawno zniszczyłam. Nade mną znajdowało się coś w rodzaju sufitu ,widziałam deski ,na których był ułożony. Nie miałam czasu na czekanie ale nie miałam innej drogi ucieczki niż te deski. Wzięłam głęboki wdech i ostrożnie weszłam na najbliższą deskę. Stare drewno zatrzeszczało mi pod stopami ale jakimś cudem nie runęłam w dół. Nie było to przyjemne doświadczenie chodzić boso po starych deskach ,czułam ,że w stopy wbijały mi się wióry ale powoli przesuwałam się dalej. W górze usłyszałam łomot ,jakby ktoś strzelał z armaty albo…albo ktoś walczył na różdżki. Sufit zaczął się trząść ,posypało się  niego trochę piasku ,deski po których chodziłam też lekko się telepały. Dotarłam na skrzyżowanie dwóch desek kiedy mocniejszy wystrzał wstrząsną całą konstrukcją. Jakimś cudem się utrzymałam ale sufit nadal się trząsł. Usłyszałam trzask jakby coś pękało i nagle wszystko zaczęło się sypać. Z góry leciały deski ,kamienie i piach ,powoli w suficie robił się wyłom przez który wpadało światło słoneczne rażące mnie w oczy. Cały hałas narastał i nagle kilka metrów ode mnie spadł wielki kawał sufitu łamiąc deski. Wszystko zaczęło pękać ,dziura nade mną powiększała się a ja czułam ,że za chwile spadnę w dół. Deski pod moimi stopami zaczęły pękać. Spojrzałam w górę ,przez dziurę ,zobaczyłam rzędy kamiennych siedzeń zniszczonych przez upływ czasu ,niebieskie ,bezchmurne niebo przecinane kolorowymi grotami zaklęć. Deski zatrzęsły się tak mocno ,że prawie się przewróciłam ,zobaczyłam kilka osób ,dwóch chłopaków ,James i Aron ,blondyna ,tak to Luke ,rudowłosa dziewczyna o elfie twarzy ,chłopak o jasnobrązowych włosach z łukiem w rękach ,czarnowłosa dziewczyna i ,co najdziwniejsze ,lis wielkości samochodu osobowego o biało-różowym futrze ,wszyscy bronili się przed postaciami w czarnych szatach z maskami na twarzach. W mózgu zapaliła mi się jakaś lampka ,coś zaskoczyło i dotarło do mnie gdzie jestem ,rzymskie Koloseum ,tylko skąd ja się tu wzięłam!? Wszystko znowu się zatrzęsło ,deski pękły a ja poleciałam w dół…
***
Gwałtownie poderwałam się z łóżka i przypadkiem przywaliłam Jamesowi z otwartej dłoni w twarz.
-Ej ,spokojnie ,mnie też nie cieszy perspektywa umierania z nudów na historii magii i zdawania SUMów ale to nie powód ,żeby mnie lać.-powiedział chłopak.
-James ja…to nie tak ,przepraszam.-mruknęłam.
-Okey ,spokojnie.-uśmiechnął się do mnie rozbrajająco i poczochrał mi włosy dłonią-Wstawaj leniwcu ,zaraz śniadanie.-dodał.
Przetarłam oczy ,ziewnęłam i zeskoczyłam z łóżka.
-Kto ostatni na dole!-zawołałam i rzuciłam się biegiem do wyjścia z pokoju.
-Ej!-zaśmiał się James i rzucił się biegiem za mną.
Zbiegliśmy po schodach i przepychając się wpadliśmy do kuchni.
-Pierwsza!
-Pierwszy!
Zawołaliśmy równo. Usłyszałam śmiechy reszty Potterów ,którzy już siedzieli przy stole.
-Tatoooo ,a naprawdę pojedziemy samochodami z Ministerstwa?-zapytała Lily robiąc do ojca słodkie oczka.
Czarnowłosy auror uśmiechną się do córki znad porannego wydania Proroka Codziennego i popatrzył na nią przez swoje okrągłe okulary.
-Naprawdę mała ,ale jedz już bo się spóźnimy.-odpowiedział jej.
-Ale ja nie jestem już głodna.-mruknęła rudowłosa krzyżując chude ramionka-Chcę już jechać i w wakacje chcę pojechać z Jamesem do obozu ,oni mają pegazy.-strzeliła focha ale wyglądało to tak słodko i zabawnie ,że ledwie powstrzymałam śmiech.
-Oj mała…-James podszedł do siostry i zmierzwił jej rudą czuprynę-Naprawdę ci tak na tym zależy?-zapytał kucając przed nią.
-Yhym…zabierzesz mnie?-zrobiła do niego oczka proszącego pieska.
-Wiesz ,pogadam z Chejronem i zobaczymy co z tego wyjdzie okey?-uśmiechnął się do niej łobuzersko.
-Yay kocham cię Jamie!-zawłołała z radością i uwiesiła się na szyi Jamesa.
-Wiem rudzielcu ale zaraz mnie udusisz.-zaśmiał się-A teraz leć sprawdź czy Hades i Nike gdzieś się nie zgubiły.-puścił do niej oczko.
-Dobra!-zawolała i wybiegła z kuchni.
Miny reszty Potterów po tej scence były bezcenne. Oto ich syn James ,największy postrach (poza mną) profesor McGonagall zachowywał się dojrzalej niż zwykle. Chłopak tylko zrobił minę niewiniątka i mocno szturchną Albusa.
-A ty na co się gapisz?-zapytał pokazując mu język.
-Kim ty jesteś i gdzie twoi współplemieńcy porwali Jamesa?-zapytał młodszy z braci.
-Hmmm…nie wiem ,Desiu ,czy może nie zgubiłaś mnie podczas wizyty u swojego ojczulka odpowiadającego za żywot trupów?-zwrócił się do mnie.
-Nie wiem ,może podmienili cię na jednego z tych trupów ,które służyły Persefonie.-odpowiedziałam zajmując miejsce przy stole.
Od razu zabrałam się za kanapki z Nutellą i herbatą z cytryną. Po śniadaniu przejrzałam wszystkie rzeczy ,żeby niczego nie zapomnieć i z uwagi na fakt ,że moje jedyne trampki wczoraj „umarły” założyłam te skrzydlate ,odkrycie dnia ,skrzydła się ukrywały jeżeli się tego chciało. O dziesiątej pod dom podjechało auto z Ministerstwa Magii ,wszyscy się do niego zmieściliśmy. Pojazd ruszył przez Londyńskie ulice i ze względu na zatłoczenie miasta pół godziny później byliśmy na dworcu King’s Cross. Peron 9 i ¾ był wypełniony uczniami i ich rodzinami ,biały dym z czerwonej lokomotywy ekspresu Londyn-Hogwart ograniczał widoczność ,wszędzie widziałam znajome twarze i słyszałam znajome głosy ,w powietrzu unosiła się niepowtarzalna atmosfera ekscytacji i ciekawości.
-DES!-rzuciła się na mnie burza jasnych włosów i Yuri prawie przygwoździła mnie do ściany-Des ,ty wariatko ,sadystko ,zboczeńcu ,leniu ,do cholery jasnej tęskniłam za tobą jak tonący za powietrzem!-wyrzuciła z siebie jednym tchem.
-Ja za tobą też ty niewyżyta ,mała ,złośliwa wariatko.-zaśmiałam się.  
Po tym ,całkiem normalnym ,powitaniu poszliśmy zająć miejsca w pociągu ,który niedługo później odjechał wioząc nas z powrotem do szkoły.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak ,Yuri jest całkiem spokojną osobą! Fragment z nią dedykuje Emi ,w końcu to ty ją wymyślałaś ,tak ja dalej o tym pamiętam =D. No to zaczynam na nowo wymyślać intrygi ,problemy i ogólnie Trudne Sprawy xD. Apeluję do Was ,czytałeś=skomentuj ,to naprawdę dużo znaczy.                    

4 komentarze:

  1. Hej <3 Zaje fajny rozdział podobają mi się trampki ze skrzydełkami mam nadzieje że kupisz mi takie na urodziny haha xd Bardzo fajnie wyszedł ci opis snu i bardzo mnie wciągnęło twoje opowiadanie czekam z nie cierpliwością na kolejne intrygi i trudne sprawy XDD
    życzę także dużo weny :*
    Marta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Skrzydlate butyyyyy *-* Cem takie! :c Cem, cem, cem! *.*
    Rozdział niesamowity... sen genialnie opisany, jednym słowem cudo. Zielona woda... ;____; A fe! James jest dobrym starszym bratem. :3 A zamiast "Tatoo" przeczytałam "Tatooine". xD Ale to już wiesz. Btw, Yuri jest całkowicie normalna, jej powitanie rozwala. ;D Świetnie, kocham to. <3
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    NMBZT ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz tego nomina, spamuję;___;
      http://starwarsmyhistory.blogspot.com/2013/04/liebster-awards-co-to-jest-liebster.html#comment-form

      Usuń
  3. Okej, wybacz na początku, że piszę tak późno, ale nie mogłam się zebrać, a ten rozdział jest tak genialny, że nie mogłam się powstrzymać przed jęczeniem z zachwytu w kilku miejscach :* To zdanie nie ma najmniejszego sensu jakby je przełożyć na ludzki, ale co tam. Słucham Megan - Straships, to nie moja wina ;D Może zacznę od początku? (jak zawsze )
    Omosadhinkpsdoknv!! Buty Hermesa *_* Skrzydlate trampki *_* Latające buciki *_* I cała reszta synonimów *_*
    Dyskusja James vs Albus o Piekielnych Ogarach mnie powaliła :DDD
    No i Severusek w Slythu? Uroczo *-*
    Sen ~ ~ ~ O kurczę!
    Wymiatasz, dziewczyno! Chciałabym mieć taki dar do tworzenia opisów :c MISZCZU!!! Hahahah i tylko ja wiem co znaczą "czarne włosy" :33 Kocham cię :P Mimo wszystko nadal strasznie intryguje mnie to czy ten sen będzie coś oznaczał czy nie :) WIĘC SZYBKO PISZ NN!
    Hahahah! Przywalenie Jamesowi ^^ Och, jak ja ich kocham :D
    LILY JEST SUODZIUTKA *_*
    NO I - TROSKLIWA WERSJA MOJEGO POTTERKA? KOCHAM TO! AWWWW.... ROZPŁYNĘŁAM SIĘ! *-*
    A powitanie z Yuri? - no mistrzostwo no! Leżałam na podłodze ze śmiechu :D

    Podsumowując :
    Nie umiem wyrazić słowami mojego zachwytu twoim stylem pisania, tym rozdziałem, twoją wyobraźnią, kreatywnością, pomysłowością, talentem, wrażeniami jakich mi dostarczasz, wyobrażeń na temat miejsc, bohaterów, przeżyć, mętliku w mojej głowie i tej niepewności, która ciągnie się przez cały czas - nigdy nie wiesz co się stanie! Chciałabym ci pogratulować tak ogromnych sukcesów w pisarstwie, bo dorównujesz talentem samej J.K. jak i Riordanowi ♥ Ubóstwiam cię! Niech Apollo dalej rozwija twoje umiejętności, bo (mimo, że sam nie jest ... em ... dobry w tym co robi xd) to najlepszy nauczyciel na świecie :33 - ludzkim, herosów i bogów :33
    Nie wiem ile razy powtarzałam, że cię kocham więc nie zrobię tego i oryginalnie powiem - masz kopniaka w dupę ode mnie na szczęście i szybko dodawaj nn, bo inaczej się policzymy! Życzę weny, kochana! ;**

    OdpowiedzUsuń