środa, 1 maja 2013

38. Wszystko przez głupie kanapki...

Siedziałam obok Jamesa na gałęzi jakiegoś drzewa nad jeziorem ,był niedzielny wieczór ,od rozpoczęcia roku szkolnego minęły już dwa męczące tygodnie. Pewnie powiecie ,że przesadzam ,że to tylko dwa tygodnie ,no ale spróbujcie wytrzymać kiedy w kółko słyszysz tylko o tych cholernych egzaminach jakby była to walka o życie ,chociaż są one dopiero pod koniec roku ,no wyjść z siebie można. Poza egzaminami były też inne problemy ,oczywiście idioci ze Slytherinu ,którzy w tym roku jeszcze bardziej starali się wychodzić na bandę zapatrzonych w siebie kretynów ,od kilku dni trwały przygotowania do  przyjazdu uczniów z wymiany i miałam po uszy słuchania nauczycieli przypominających nam o "przykładnym zachowaniu". No poważnie ,czasami miała ochotę kogoś porządnie trzasnąć piorunem. Na dodatek dochodziło do tego wszystkiego udawanie przed Yuri i Aronem ,że nic się nie zmieniło ,a trochę ciężko udawać ,że: jest się dzieckiem bogów ,uratowało się świat przed wojną bogów ,w kieszeni nosisz dwa spiżowe miecze ,twoje trampki latają ,masz moce ,które zaskoczyłby większość nauczycieli i uczniów a na dodatek trytony i Wielka Kałamarnica próbują z tobą gadać. Jednym słowem ,można mieć dość. Teraz słońce zachodziło rozświetlając niebo na pomarańczowo ,cicho westchnęłam i oparłam głowę o pień drzewa ,jak dla mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Popatrzyłam na Jamesa ,który oczywiście siedział z Mapą Huncwotów na kolanach a wyraz jego twarzy mówił ,że coś knuje ,jak zawsze ,mogłam stwierdzić ,że wyglądał teraz... słodko... EJ! Mózgu ,może przestaniesz mi podsuwać określenia mogące świadczyć o tym ,że w ogóle mogę czuć do Jamesa coś więcej...?! Echh... dobra ,to nie jest pierwszy raz ,kiedy mam podobne myśli no ale na litość bogów ,skąd mi to się bierze? Przecież... przecież nic więcej do niego czułam nie? Czemu ja się pytam? Sama powinnam to wiedzieć... Tak ,ja przecież nic nie wiem.
-Co tak patrzysz?-z zamyślenia wyrwał mnie głos Pottera ,dopiero teraz uświadomiłam sobie ,że cały czas się w niego wpatruję.
-Ja wcale nic...!-wrzasnęłam ,nagle straciłam równowagę i zleciałam z gałęzi.
No i tu należy wspomnieć o moim geniuszu ,który oczywiście był zajęty myśleniem jak się poobijam zamiast albo spróbować wyhamować lot albo po prostu rozwinąć skrzydła w trampkach. To było tylko kilka sekund i kiedy już spodziewałam się uderzenia w ziemię poczułam ,że miękko ląduję w... ramionach Jamesa ,który uśmiechał się do mnie z rozbawieniem. Musiał się zorientować co się dzieje ,zeskoczyć z drzewa i mnie złapać. Niepewnie na niego popatrzyłam i lekko się zaczerwieniłam widząc jak jest rozbawiony.
-Poważnie jestem tak straszny ,że wolisz spaść z drzewa niż ze mną siedzieć?-zapytał nie puszczając mnie.
Odwróciłam wzrok i mimowolnie się uśmiechnęłam. A on zawsze swoje...
-Wcale nie jesteś straszny ja tylko... eee... sprawdzałam czy grawitacja działa....-odpowiedziałam.
-Taaak jasne.-zaśmiał się Potter-I przy tym musiałaś się drzeć jakbyś zobaczyła bogina.-dodał.
-Ja wcale się nie darłam to było... eee...-zająknęłam się.
Jakoś wszystkie teksty uciekły mi z głowy więc tylko uciekałam wzrokiem w bok i czerwieniłam się.
-Tak ,pewnie ,to następnym razem uprzedzaj kiedy masz zamiar spaść ,żebym nie dostawał zawału.-powiedział czarnowłosy.
-Przepraszam...-wymamrotałam spoglądając na rozbawionego chłopaka-Dzięki ,możesz mnie postawić?-poprosiłam.
-A niewygodnie ci?
-Eee... no nie ,ale wiesz co ludzie gadają ,dziewczyna Pottera i tak dalej...-mruknęłam.
No tak ,to prawda ,przez moją bliską i długą znajomość z Jamesem praktycznie wszyscy w zamku gadali ,że jesteśmy parą a nawet jeżeli nie to niedługo to się zmieni ,więc chciałam czy nie ,każdy gadał ,że jestem dziewczyną Jamesa. Zaczynało mnie irytować takie swatanie na siłę ,jakby przyjaźń damsko-męska nie istniała ,czasami chciałam co niektórym po prostu porządnie przywalić i wybić co niektóre bzdury z głów.
-Przejmujesz się tym?-zapytał mnie James unosząc brew.
-Eee...no nie ,ale jeżeli ktoś znowu zacznie wyjeżdżać z tymi plotkami o nas to chyba mu włosy podpalę.-odpowiedziałam.
-Oj ty sadystko...-zaśmiał się chłopak.
Popatrzyłam na niego robiąc niewinną minę i oboje popatrzyliśmy sobie w oczy... Eeee... jak mam się przyznać to chyba wyłączyło mi się myślenie ,nie zauważyłam kiedy przysunęłam się bliżej chłopaka... I nie wiem co by się później stało gdyby nie to ,że zaczęto nas zwoływać do zamku ponieważ na kolacji mieliśmy przyjąć uczniów z wymiany. Znowu się od siebie odsunęliśmy i odwróciliśmy wzrok udając ,że nic się nie działo.
-Możesz mnie postawić?-zapytałam cicho.
-Yhym...-usłyszałam w odpowiedzi i po chwili poczułam pod stopami ziemię-Może już chodźmy bo McGonagall nas opieprzy...-dodał.
-A boisz się jej?
-Dobry suchar.
Oboje zaśmialiśmy się zapominając o niezręcznej sytuacji przed chwilą.
-Kto pierwszy w zamku!-zawołałam i rzuciłam się biegiem przez błonia.
-Ej!-usłyszałam w tyle Jamesa ,który pobiegł za mną.
Nie zwracając uwagi na innych uczniów przepchnęłam się przez grupę trzecioklasistów ,trochę sobie pomagając jedną z moich półboskich mocy przeskoczyłam nad grupką pierwszoroczniaków i wpadłam do szkoły zderzając się prosto z... Lukiem. Z głośnym "ŁUP" oboje upadliśmy na podłogę.
-Przepraszam!-zawołałam lekko zdyszana.
-Masz rozpęd ,nie ma co.-zaśmiał się blondyn wstając z podłogi.
-Albo podłoga jest śliska...-stwierdziłam podnosząc się nie dając mu szansy na zbędne zbliżenie się do mnie.
-Jak tam wolisz.-blondyn wzruszył ramionami i chyba chciał coś dodać ale wtedy wparował James-Do zobaczenia...-rzucił Krukon ,skinął do Pottera głową i zniknął w Wielkiej Sali.
-Ty mała ,cwana oszustko...-zaczął James.
-Oj wiem ,też cię kocham książę spóźnionego zapłonu.-przerwałam mu.
-Jak ja cię nie znoszę...-Potter pokręcił głową.
-Oj już dobra ,nie lubisz przegrywać ,wiem...-zaśmiałam się idąc do Wielkiej Sali.
***
Umieram z nudów!! Ile można gadać? McGonagall ,weź ty już się zlituj! Jestem głodna! Siedziałam tak patrząc w... włosy Jamesa? Dziwne ,że wcześniej nie zauważyłam ,chyba już mi pada mózg. Przy stołach siedzieli z nami uczniowie z Rzymu a przy stole nauczycielskim ich dwoje opiekunów ,na których nie zwróciłam zbyt wiele uwagi ,byłam za bardzo zajęta umieraniem z głodu. Cała dwudziestka uczniów została rozdzielona między wszystkie cztery domy według werdyktów Tiary Przydziału ,do nas trafiła piątka uczniów ,dwóch chłopaków i trzy dziewczyny ,wszyscy z szóstego roku. No i cud się wydarzył ,w końcu mogliśmy zacząć kolację. A myślałam ,że tutaj umrę ,mój szkielet oblezą pająki a McGonagall i tak będzie gadać. Moja mina z "kobieto ,zlituj się!" zmieniła się na "ten wielki naleśnik jest mój!". W całej sali uczniowie zaczęli rozmawiać ,śmiać się i poznawać z uczniami z wymiany ,ja gadałam z Jamesem a Yuri i Aron się o coś wykłócali. Niby wszystko było tak jak zawsze do czasu aż wkurzona Yuri nie wrzasnęła na Arona w swoim ojczystym języku ,chociaż zawsze twierdziła ,że w ogóle go nie umie ,kolejna dziwna rzecz ,Aron nagle podskoczył na swoim miejscu jakby coś go ugryzło. James tego nie zauważył i dalej mówił o możliwych sposobach na doprowadzenie McGongall do furii przy okazji nie zostawiając dowodów na jego winę ale rozmowę przerwała nam czarnowłosa Włoszka o szarych oczach ,jedna z tych ,które zostały przydzielone do naszego domu.
-Przepraszam ,możecie mi podać kanapki...?-poprosiła.
James na nią spojrzał i nagle jego mina się zmieniła ,popatrzył na dziewczynę i zrobił wielkie oczy a po chwili uśmiechnął się głupio. Ja tylko westchnęłam i przewróciłam oczami ,echhh ci chłopacy ,taki zobaczy ładną buźkę i od razu głupieje. Podałam jej talerz z kanapkami i trzepnęłam Jamesa w głowę.
-Ogarnij się do cholery jasnej.-powiedziałam.
Potter tylko potrząsnął głową i wbił wzrok w swój talerz. Świetnie ,to nici z rozmowy ,Yuri jest maksymalnie wkurzona na Arona ,który siedzi za daleko żeby z nim gadać ,czyli dzisiaj będę Forever Alone. Westchnęłam cicho i nagle przeszła mi ochota na jedzenie ,odsunęłam talerz i zaczęłam bawić się widelcem. Sama nie wiedziałam czemu nagle popsuł mi się humor ,nagle poczułam się olana przez wszystkich ,jakby każdy miał swoje życie a ja najzwyczajniej nigdzie nie pasowałam... Wszystko przez te głupie kanapki. James wyglądał jakby kompletnie odleciał ,świetnie ,zakochany Potter. Może to chociaż podziała na te plotki o nas ,albo będzie jeszcze gorzej. Jeszcze wyjdzie ,na to ,że ja jestem zakochana a on ma mnie gdzieś ,no świetnie! Tylko czy ja chciałam jakiejś zmiany? Czy chciałam ,żeby te plotki o nas zniknęły? Nie ,o czym ja myślę? No dobra ,ale pomijając to to przecież nie trzeba mnie od razu olewać do cholery! Dobra ,niech mu się ta dziewczyna podoba ale niech nie olewa mnie ,przez jedną dziewczynę ma się popsuć cała nasza przyjaźń? Próbowałam się do niego odezwać ale James kompletnie nie reagował. Wkurzona całkowicie straciłam apetyt i odsunęłam od siebie talerz.
-Hej ,a tobie co?-zapytał mnie Fred ,który zmaterializował się znikąd po drugiej stronie stołu.
-Nic.-warknęłam.
-No właśnie widzę jakie nic ,co ty ,chora jesteś?-ciągnął rudzielec.
-Nic mi nie jest ,lepiej zajmij się sobą i poszukaj swojego klona!-wydarłam się na niego gwałtownie wstając.
-No spokojnie...-mruknął Fred-Co cię ugryzło? Jakby...
-Nie twój problem ,nic mi nie jest!-fuknęłam i nie czekając na nic więcej ,olewając całe zamieszanie ,które wywołałam wybiegłam z Wielkiej Sali.
Gdzieś słyszałam jak Yuri mnie woła ale to też nie podziałało ,chyba najbardziej zabolało mnie to ,że James ,który był moim najlepszym przyjacielem nie zwrócił na nic uwagi chociaż krzyczałam praktycznie nad jego głową. Nie zauważyłam kiedy znalazłam się na Wierzy Astronomicznej...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zabijecie mnie za przerwanie ale już mi się litery plączą a tak przynajmniej zostanie jakieś napięcie. Tak ,w końcu tu wracam ,jakoś tak złapałam okropnego lenia w ostatnim czasie ale dzisiaj się zebrałam i w końcu coś napisałam. Mam nadzieję ,że się podobało ,starałam się ale brat ciągle mi się wpychał bo nagle zainteresowało go moje życie. Jeżeli czytaliście zostawcie komentarz ,czasami mam wrażenie ,że czytają to tylko trzy osoby.
          
      

7 komentarzy:

  1. Świetne. Uwielbiam twojego bloga. Czekam na kolejną notkę. <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Od początku:
    Spadli z drzewa? I Des w jego ramiona? Nic jej nie jest?! Święto we wsi! Kim jesteś i co zrobiłaś z moją sadystką, separańcu?! Moja sadystka, by ją połamała! Spadła by na kamienie, w krzaki albo gorzej! Oddawaj moją sadystkę!!
    Kiss now! Ciul, papa Luke'u, James całuj ją, debilu!
    Cóż za niezręczna sytuacja...ty zawsze taki tworzysz...jednym słowem świetnie opisane.
    Idąc dalej...
    Zderzenie z Luke'iem, jakżeby inaczej..ech, czy ona kiedyś pozbędzie się "pecha i dziwnych trafów" Nie? Wiedziałam!
    Des umiera z głodu...skąd ja to znam, aaa, ty zawsze umierasz z tego samego powodu...faktycznie.
    Rzymianie! Mają wieńce laurowe, jeżdżą na rydwanach i chodzą w śmiesznych sandałach? Hm? Co? Więc?
    Yay, nareszcie dostali żarcie... A James się zakochał...pfff...kochaś, jedna dziewczyna mu nie wystarcza...on jest gorszy od Indiany Jones'a!
    Des zazdrośnik... chyba lubisz zazdrość...W sumie ja też lubię być drosna.
    Oj, trafiono w czuły punkt... biedna Des, złapała doła. Gupi James, goń ją ciulu! Słyszysz?! Goń ją, ciulu, bo osobiście tam przylezę, przywiążę Cię do krzesła, postawię w Australii, na Tasmanii i do końca życia będziesz słuchał zacnego darcia się diabłów tasmańskich! Zrozumiałeś?! Tak? Super.
    Zabiję Cię za przerwanie w takim momencie.
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
    Niech Moc będzie z Tobą. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jadę po kolei :*
    Hahaha, Des - podejście do egzaminów i szkoły? Me gusta :D Jest naprawdę świetna :)
    Hahaha, chciałabym zobaczyć jak Des trzaska kogoś ze szkoły piorunem xD
    "że: jest się dzieckiem bogów ,uratowało się świat przed wojną bogów ,w kieszeni nosisz dwa spiżowe miecze ,twoje trampki latają ,masz moce ,które zaskoczyłby większość nauczycieli i uczniów a na dodatek trytony i Wielka Kałamarnica próbują z tobą gadać" - Hahhahahaha, padłam xD Miszczostwo :P
    "mogłam stwierdzić ,że wyglądał teraz... słodko... EJ! Mózgu ,może przestaniesz mi podsuwać określenia mogące świadczyć o tym ,że w ogóle mogę czuć do Jamesa coś więcej...?! Echh... dobra ,to nie jest pierwszy raz ,kiedy mam podobne myśli no ale na litość bogów ,skąd mi to się bierze?" - Och, Deeeees, to miłość jeeeest xD *_*_*_*_*_*_*
    Awowawowawowawowawwww *_* - ramiona Jamesa <3 Och, jak ja je kocham xD
    OJEEEENY "dziewczyna Pottera, dziewczyna Pottera" *śpiewa* :D
    Des sadystka :D
    NO KURDE TY GŁUPIA BLONDWŁOSA MAŁPIATKO!!! ONI MIELI SIĘ POCAŁOWAĆ, A TY ICH NA JAKIEŚ DURNE PRZYGOTOWANIA WOŁASZ?!?!?!?!?!?!?!?!
    Nie wybaczyłam ci, ale w porząku, ratujesz się książęcymi docinkami... jedziemy dalej...
    Mimika twarzy zawsze spoko :D
    OOOOOOO, pojawia się czarnowłosa dziewczyna... wiem kto to :D chyba... nieważne, ale... no... nieważne xd
    Afera, afera, afera... Ojojojojojojjjjj... trololololoooo... JAMES NIE ŁADNIE TAK OLEWAĆ! NIE-NIE-NIE! 3 razy nie, dziękujemy. Muszę ci powiedzieć, że z jednej strony się cieszę, bo robi się coraz większa akcja :3
    Dobra, ale będę grzeczna i poczekam co się bęzie dziać dalej zamiast wysadzić ci mózg żebyś w końcu pisała częściej te notki :P

    Podsumowanie?
    Omugabugadu. Tak. Omugabugadu. Nie wiem co ci napisać. Wszystkie komplementy wyczerpałam. MIstrz geniuszy? Przereklamowane i zbyt mizerne określenie jeśli chodzi o twoją wyobraźnię. W takim razie powiem ci tylko to, że... JARAM SIĘ BARDZIEJ NIŻ LEO FESTUSEM, NIŻ NIALL JEDZENIEM, NIŻ JAMES WKURZANIEM MCGONAGALL I NIŻ JA TYM OPOWIADANIEM! TO NIE MIAŁO SENSU! NIEWAŻNE! KOCHAM CIĘ I ŻYCZĘ WENY! KASIA WYŁĄCZ CAPSLOCKA! TO OKEJ! TO PA!
    ~ twoja lekko porąbana Kath . ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Siedzenia na gałęzi? SO SWEET ♥
    Coś wiem o słuchaniu w kółko o egzaminach -,-
    Cytuję teraz. :~ "oczywiście idioci ze Slytherinu" - Nie no teraz to mnie uraziłaś xDDD Ale i tak cie kochaam . ;**
    Trzasnąc piorunem powiadasz.? Nie...patelniom lepiej boli . xD tak na przyszłość ;* ♥
    Nie no latające trampki da się ukryć w takim świecie . xD
    Zakochac się w Jamesie nie jest w cale takie trudne . :))
    Głupi Potter przerwał coś tak romantycznego i jeszcze zleciałaś z drzewa UGh...
    ~"To było tylko kilka sekund i kiedy już spodziewałam się uderzenia w ziemię poczułam ,że miękko ląduję w... ramionach Jamesa..." -- Ooooooooooooo to słodkie . <3
    Nie no kocham ten rozdział *o*
    Pozdrawiam ReX . <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla sprostowania ,ja nic nie mam do większości Ślizgonów ,to tylko przemyśenia Des ,którą wkurzają co niektórzy Ślizgoni z jej roku ,to są tylko międzydomowe przepychanki =). Nie chcę nic zdradzać ,ale kiedyś na pewno będę starała się zmienić jej nastawienie ,tylkoo jeszcze nie wiem jak i kiedy.

      Usuń
  5. Naj, naj, naj, naj, naj! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. DEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEESSSSSSS!!!
    Zabiję Cię! Normalnie już po Tobie!
    Jak Ty mi to możesz robić?!
    Od kilkudziesięciu rozdziałów czekam, aż te głupki się pocałują, a tu nic!
    Idealne warkunki: zachód słońca, siedzą na gałęzi, on jej ratuje życie (nie ważne, że sama się mogła uratować), łapie ją, zbliżają się do siebie i... Wołają ich?!
    Zabić cały Hogwart!!!
    I jeszcze ten Luke... ://
    Droga Druga Wiko, Des nadal jest sadystką.
    Ona się nade mną znęca... Co ja Ci zrobiłam?! :D

    Jeszcze raz mi wyskoczysz z tą laską od kanapek, to normalnie oszaleję!
    Dobra, już mi odbiło, ale później dostanę napadu i się będę darła skacząc po kanapie. xD

    Więc... Albo się w końcu pocałują, albo włamię Ci się na bloga i napiszę moją wersję... dla świętego spokoju. :**

    P.S. Pamiętaj, jestem genialnym hakerem, bo złamałam sobie hasło na Photobloga...

    -Wściekła Wiktoria

    OdpowiedzUsuń