poniedziałek, 17 czerwca 2013

42. Opieprzam Pottera w piżamie ubrana jedynie w niebieski ręcznik

 Błąkałam się po ruinach jakiejś starożytnej świątyni, słońce powoli zachodziło i przez wielkie dziury po dawnych oknach wpadało do środka pomarańczowe światło. Nie wiedziałam skąd się tu wzięłam ani po co, ale coś kazało mi iść dalej i szukać czegoś. Tak, ja chyba zwariowałam, błąkam się po ruinach szukając jakiegoś czegoś, chociaż nawet nie wiedziałam co to, nie wspominając już, że z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nie miałam przy sobie broni. Chodząc po tych wszystkich starych korytarzach czułam jakąś moc promieniującą gdzieś z tej świątyni. Na każdym kroku rozglądałam się jakby ktoś zaraz miał mnie zaatakować, uciąć głowę, poćwiartować, wrzucić moje szczątki do worka i spalić a zachowane organy sprzedać na czarnym rynku...O czym ja myślę do cholery?! Chyba ze mną jest coraz gorzej, odbija mi kompletnie! No przecież potwory nie sprzedają organów na czarnym rynku, no chyba, nie wiem jaki prowadzą styl życia kiedy nie próbują zabić i zjeść jakichś herosów. O, a teraz wyobrażam sobie całą rodzinkę potworków siadającą przy stole, jakaś potworzyca podaje na stół pieczeń z herosa, dwa małe potworzątka kłócą się które dostanie do zjedzenia serce... Czy mnie już kompletnie porypało?! Potrząsnęłam głową i ruszyłam dalej. W każdym kolejnym korytarzu widziałam na ścianach coraz więcej zielonych pnączy na ścianach, podłogę przebijały korzenie, na ścianach widziałam zatarte malunki, głównie smoki, dziewczyny w białych sukienkach przewiązanych złocistymi szarfami, miejscami smoki walczyły z gigantycznymi wężami (za każdym razem kiedy widziałam gady wzdrygałam się, nienawidzę węży). Nie zatrzymywałam się, szłam dalej ale to tajemnicze coś ani myślało dać znać gdzie jest ukryte. Wredne cholerstwo! W końcu weszłam do starego ogrodu, otaczały go marmurowe ściany, sufitu nie było, najdziwniejsze było to, że rośliny wyglądały jakby cały czas ktoś się nimi zajmował, na dodatek nie były stare, najwyższe drzewa miały po trzy metry wysokości a ich pnie nie były grubsze niż dziesięcioletnich drzew...skąd ja do cholery wiem jak grube są pnie dziesięcioletnich drzew?! Dobra, to jest nie ważne, powinnam skupić się na odnalezieniu tego, czego szukam. Jak można się spodziewać to coś ani myślało się ujawnić, błąkałam się po tym ogrodzie całą noc. Milutko nie? Łaziłam bez broni, zupełnie sama, wszystkie cienie wyglądały podejrzanie, było cholernie ciemno, a jedynym źródłem światła był mdły blask księżyca, który teraz miał kształt sierpa. Chciałabym żeby był ze mną ktoś, ktokolwiek, Avan, Ian, Alex, Yuri, Fred...nawet Jamesa bym zniosła! Łaziłam po ogrodzie do rana, słońce już zabarwiało niebo na pomarańczowo a ja byłam zmęczona i zniechęcona. I nagle jak spod ziemi wyrosło wielkie drzewo, nie potrafiłam powiedzieć co to za gatunek, ale było chyba starsze niż ta świątynia, jego liście świeciły wszystkimi kolorami a od kory bił lekki, srebrny blask. Nogi same zaczęły mnie prowadzić do drzewa, ręce wyciągnęły się w stronę pnia, nie wiedziałam czemu, ale czułam, że znalazłam to, czego szukałam. Weszłam pod koronę drzew, kilka kolorowych liści dotknęło mojej twarzy, palce dotknęły pnia drzewa. Poczułam pod opuszkami lekkie wibracje, po całym moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło i poczułam przypływ mocy...
***
Obudziłam się i gwałtownie podniosłam do pozycji siedzącej zrzucając przy tym na podłogę kołdrę. Cholera, zaspałam! Rozejrzałam się po pokoju i zeskoczyłam z łóżka jak oparzona. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Yuri jeszcze spokojnie śpi, więc na pewno się nie spóźnię…No pewnie! Nie spóźnię się na lekcje, na których ma mnie nie być! Ja jestem geniuszem! Przecież dzisiaj znikam stąd na misję, normalnie wykonałabym taniec szczęścia na myśli ile nieprzyjemnych godzin na historii magii mnie ominie, ale po pierwsze, jestem prawie na sto procent pewna, że przynajmniej kilka potworów spróbuje mnie zjeść, po drugie, na pewno ktoś będzie chciał mnie zabić…dobra, walka na miecze i potwory jednak są lepsze od wykładów Binssa. Przeciągnęłam się i podeszłam do okna, przez które wpadało do środka pomarańczowe światło słoneczne. Na parapecie spał Hades, oczywiście cwaniak ułożył się przy mojej różdżce, odkąd odkrył, że jest zawsze ciepła (sama nie wiem czy to dobrze) grzeje sobie o nią ogon kiedy tylko się da. Odruchowo zaczęłam głaskać kota po głowie, każde inne   zwierze by się zbudziło, ale tego czarnego lenia nic nie mogło obudzić, więc tylko mruczał przez sen i machał z zadowolenia ogonem. W końcu doszłam do wniosku, że powinnam się jeszcze trochę ogarnąć. Zebrałam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Nalałam do wanny ciepłej wody, do której dolałam kilka płynów do kąpieli i spędziłam w niej chyba pół godziny. Akurat kiedy wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem (aha, zapomniałam zamknąć drzwi na klucz) ktoś wbiegł do pokoju i, co mnie cholernie zaskoczyło, wpadł do łazienki. Nie myślałam nawet o wrzeszczeniu, byłam gotowa z miejsca zlać tego „gościa”, tylko popełniłam jeden błąd, spojrzałam na niego żeby sprawdzić komu skopię dupę.
-Des ty…!-czarnowłosy Potter w samych spodenkach od piżamy z potarganymi włosami stał przede mną i chyba miał zamiar na mnie nawrzeszczeć, ale zmieniły zamiary kiedy zobaczył, że mam na sobie jedynie niebieski ręcznik.
-JAMES TY CHOLERNY IDIOTO!-wydarłam się na cały zamek, ale nie dało się ukryć, że zrobiłam się czerwona jak pomidor.
-No już…jakbym to pierwszy raz wpierniczył ci się do łazienki…-mrukną mocno speszony.
-Gdybyś zapomniał, nie jest tak jak dawniej.-warknęłam odwracając się do niego plecami.
-A co ja takiego zrobiłem?! Może w końcu mi powiesz?!-rzucił z wyrzutem.
-Sam powinieneś wiedzieć. Czego chcesz? Gadaj i spadaj.-burknęłam.
-No rymujesz lepiej niż Apollo…-stwierdził Potter-Ej!-wrzasnął kiedy spróbowałam trafić go małą kulą energii (dziękuję mamo Hekate za twoje moce).
-Gadaj co chcesz albo następnym razem trafię ci między oczy.-mruknęłam rzucając mu spojrzenie godne Bazyliszka, a może nawet wkurzonej McGonagall.
-Czy ty oszalałaś?! Sama chcesz leźć na misję?!-wyrzucił z siebie.
-Nie będę sama, niech cię to nie obchodzi, jeżeli czujesz się niedowartościowany to leć do swojej kochanej Rzymianki, ja nie mam zamiaru siedzieć na dupie i umierać z nudów.-odpowiedziałam obojętnie.
-Co…? Wiesz, nie rozumiem cię…-mruknął Potter-Poza tym nie wiesz z kim będziesz, skąd wiesz, że cię…
-Co? Ma mnie poćwiartować nożem do masła, zwłoki spalić świeczką a organy sprzedać na czarnym rynku? To, że ty go nie znasz, nie znaczy, że od razu będzie zły! Nie będziesz mi mówił co mam robić, idę i tyle, koniec tematu!-wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
-Nie wiesz co może cię spotkać! Nie pamiętasz jak było w wakacje?!
-Pamiętam dokładnie, mam przypominać ile razy już w ciągu całej naszej znajomości ratowałam ci twoją wkurzającą dupę?! Jeżeli ktoś tu powinien uważać to ty a teraz spadaj!-warknęłam i wywaliłam go za drzwi, które tym razem zamknęłam.
Dziwiłam się, że nie obudziliśmy Yuri, że on w ogóle tu wszedł, żaden z chłopaków nie może wejść do dormitorium dziewczyn! Jak ja mam go dosyć! Nie dość, że zachowuje się jak coraz większy pacan to jeszcze ma czelność mówić mi, co powinnam robić! Co się z nim stało? Odbija mu już całkowicie! Może przed nim udawałam, że to mnie nie rusza, ale naprawdę wszystkie nasze kłótnie wiele mnie kosztowały, nie mówię, że płakałam czy coś w tym stylu, nie robiłam tego od…no od dawna, ale za każdym kolejnym razem czułam się coraz gorzej. Zawsze byliśmy nierozłączni, myśleliśmy prawie tak samo, kłóciliśmy się tylko o głupoty, dla śmiechu, a teraz…szkoda gadać, po każdej kłótni czułam się jakbym była coraz dalej od niego, a z nim odchodziła też część mnie. Z irytacji zacisnęłam dłonie na brzegu umywalki i zamknęłam oczy, otworzyłam je kiedy usłyszałam dźwięk pękającego szkła. No pięknie, rozwaliłam lustro, czasami się zastanawiałam czy taka wariatka jak ja powinnam mieć dostęp do mocy boskich.
-Incatate sartatecta.-mruknęłam a na lustrze zabłysł poplątany, zielony znak, po chwili szkło zaczęło się składać.
Nie chciało mi się iść po różdżkę, w końcu czasami mogę użyć magicznej mocy Hekate, no minus tego mojego lenistwa był jeden, od razu poczułam się zmęczona. Chejron już mi to tłumaczył, używając magii pochodzącej od Hekate zużywam własną energię, a jako że ja praktycznie nigdy jeszcze nie używałam tego rodzaju zaklęć męczyłam się nawet po czymś tak prostym, pamiętałam z obozu dzieci Hekate, dla nich takie czary były na porządku dziennym i wcale ich nie męczyły, ale one uczyły się tego odkąd dowiedzieli się, że ich matką jest bogini magii. Odczekałam chwilę i zaczęłam suszyć włosy, co zajęło mi dziesięć minut i ubrałam się w czarne rurki, przylegającą do ciała koszulkę z motywem kosmosu, czarną, skórzaną kurtkę i nieodłączne trampki od Hermesa. Włosy zostawiłam rozpuszczone, oczy pomalowałam kredką i tuszem i spryskałam się mgiełką o zapachu granatu i mango (dziwnie brzmi taka mieszanka, ale pachnie naprawdę cudownie). Wyszłam z łazienki i rzuciłam w Yuri poduszką.
-Wstawaj leniu!-wydarłam się a kiedy to nie podziałało sięgnęłam po różdżkę-Aquamenti.-wycelowałam prosto w twarz dziewczyny, z różdżki wyleciał strumień zimnej wody mocząc Koreankę.
-Co do cholery?!-wydarła się Yuri spadając z łóżka.
-Wstajemy moje słoneczko, musisz leźć na lekcje.-powiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Wiesz, że cię nienawidzę Des?-wymamrotała zaspana dziewczyna.
-Tak, tak też cię kocham.-zaśmiałam się-No powodzenia dzisiaj, ja lecę na śniadanie i już mnie nie ma, jakbyś mogła kopnij Jamesa ode mnie w dupę, już zdążył mnie ostro wkurzyć.-dodałam, złapałam wszystkie rzeczy, które zabierałam ze sobą i wyszłam z pokoju.
Zeszłam do pokoju wspólnego, w którym przesiadywali Fred i George. Weasleyowie uśmiechnęli się do mnie łobuzersko, jak dwa złośliwe elfy, którym właśnie udało się  wyciąć numer życia (których ci dwaj akurat mieli sporo na koncie).
-No hej.-przywitałam się.
-Jak to jest opieprzać Pottera z samego rana?-wypalił od razu George bez żadnego wstępu.
-O co ci…?-zaczęłam, ale urwałam przypominając sobie o porannej kłótni-Skąd wy wiecie?
-Na niego drzesz się głośniej niż Szyszymora.-wyjaśnił od razu Fred.
-Skoro mu się należy, chciałam jeszcze mu włosy spalić ale różdżkę obsiadł mi kot.-odpowiedziałam z małym, sadystycznym uśmieszkiem-A w ogóle to przyszłam się pożegnać, na trochę znikam.-dodałam.
-Gdzie?-zapytali oboje równo.
-Eee same nudy, rodzice gdzieś mnie ciągnął, umrę z nudów o ile to ich nie pozabijam, no to na razie, zobaczymy się za kilka tygodni.-uśmiechnęłam się do nich i wyszłam z pokoju wspólnego.
Poszłam do Wielkiej Sali zwinąć coś do jedzenia i poszłam do sali eliksirów, w której czekała na mnie Katherina i jakiś chłopak, był o głowę wyższy ode mnie, miał jasnobrązowe włosy sięgające mu do policzków, były lekko falowane, ale nie kręciły się w loki, jego oczy były ciemnozielone i pierwszym, co rzuciło mi się w oczy był amulet na jego szyi. Zawieszony na czarnym rzemyku, kamień w kształcie łzy o kolorze ciemnego bursztynu. Jednego byłam pewna, nigdy nie widziałam go u nas w szkole ani na obozie.
-Eee…hej.-wymamrotałam siadając na ławce.
-Szybko przyszłaś.-stwierdziła Katherina.
-Nie chciało mi się spać.-wzruszyłam ramionami-Kto to?-zapytałam patrząc na chłopaka.
-Możesz pytać mnie o moje imię, jestem Raven.-odpowiedział chłopak i posłał mi niepewny uśmiech.
-Okej, jestem Des.-odwzajemniłam uśmiech-Czyli idziemy razem?

-No na to wygląda.-powiedział Raven siadając naprzeciwko mnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Odżyłam po wycieczce klasowej! (Wiem jak się czuje pranie oł jeeeeee xD) No i zaczęłam czytać "Kroniki Rodu Kane" więc chyba poprawię się z egipskiej mitologii ^^. No i poprawiłam niemiecki na 3 więc teraz już mam spokój, no o ile przeżyję bal gimnazjalisty (nie umiem tańczyć a poloneza musimy na obcasach x.x) będę mogła już więcej pisać. No czyli jutro będzie "Hadesie nadchodzę!" albo ja, albo chłopak z którym tańczę wrócimy w czarnym worku. Dedyk dla Kath i Scarlett Clark <3. 

3 komentarze:

  1. Na początku pragnę poinformować, że leżę na podłodze i tarzam się ze śmiechu. Będziesz mi płaciła za leki, bo mam gorączkę a wicie się po podłodze nie jest najlepszym pomysłem :p Ale wracając do tego BOSKIEGO, w dosłownym tego słowa znaczeniu, rozdziału. Muszę przyznać, że poprawiłaś mi humor! Kocham Des <3 Znaczy tą bohaterkę, Ciebie zresztą też :* Miałam ochotę skopać Jamesa, tak się wkurzyłam, że przez przypadek użyłam moich "Posejdonowych" mocy. Siedzę w kałuży wody i jestem z siebie dumna XD Nie ogarniam. Mniejsza z tym :D Huhuhuhuhu, czyżbym wyczuwała romansik? *porusza jednoznacznie brwiami*. Boi jeśli tak to ma z nim zerwać i z Jamesem się związać. Czekam na to od początku :D Yuri jest mokra, Yuri jest mokra, Yuri jest mokra! Biedactwo ;c Żarcik :D James jest wlazł do łazienki, awwww *-* Czemu ten ręcznik jej nie spadł, ja się pytam?! Byłoby tak romantico *_______* Ooooo! Jestem geniuszem, niech James ją śledzi! Chyba napisałam o tym pod poprzednia notką.... W każdym razie wyruszam razem z nim strzec Des, bo biedaczka musi mieć wsparcie i jakiegoś debila przy sobie :) Oł jeee! Podsumowując rozdział jest: magiczny, cudowny, ROMANTYCZNY, genialny, fascynujący, niesamowity, świetny, znakomity i co najważniejsze jego autorka jest GENIUSZEM :*
    Dziękuję Ci po stokroć za dedykację *-* :* A co do czarnego worka, to też nie umiem chodzić na obcasach ;_; Jestem człowiek-trampek FOREVER <3 Ej, ale spróbuj nie zginąc, bo kto napiszę kolejny rozdział? ;o Więc jak coś to zabij go, nie siebie, bo nie przeżyję!
    Pozdrawiam! I zapraszam na mój drugi blog, mój i koleżanki - http://przyjazn-niemozliwa.blogspot.com/ Może wpadniesz :)
    Całusy, buziaki, pozdrowienia i uściski od:
    Zwariowanej Scarlett ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział. *-* ♥
    Zaczynając od początku...
    Sen jest genialnie opisany, naprawdę. Świetnie wczułaś się w sytuację. Węże, to takie zielone makarony. ^-^
    Hm, o cześć James... jesteś zboczony, chociaż dziwię się umysłowi Des, że ta mała cholera nie sprawiła, że dobierałby się do bohaterki...
    Ha! I słusznie, papa skretyniały idioto.
    Uhh, pobudka Yuri.. niezła, naprawdę.
    Weasley'owie. ^-^ Nie no, boskie.
    Intryguje mnie Raven(Revan *beksa) i kamień na rzemyku...
    No nic, czekam na kolejny równie emocjonujący rozdział! :**
    NMBZT! ♥

    OdpowiedzUsuń