niedziela, 7 lipca 2013

46. Ratuje nas szakal.

Lot pierwszą klasą gdzieś na pustynię...Nigdy więcej nie zaufam żadnemu widmu! W rękach nadal trzymałam ametystowy krzyż Anch, siedziałam na głowie marmurowego Sfinksa (gdyby był żywy pewnie nie byłby zadowolony). Dwadzieścia metrów dalej stał drugi Sfinks ale poza nimi był tu jedynie piasek, po prostu świetnie, wysłała nas na jakieś pustkowie jedynie z fioletowym, egipskim krzyżem. Odwróciłam się do Ravena, który był tak samo zdezorientowany jak ja. Cała rzeźba zatrzęsła się i zaczęła się ruszać jakby była żywa, drugi Sfinks też zaczął się ruszać. Zsunęłam się mu z głowy i złapałam się jego szyi.
-No to mamy przerypane...znowu...-mruknęłam starając się utrzymać na grzbiecie stwora, który powoli ożywał, no cudownie.
W jednej chwili potwory przestały być marmurowe, sierść zrobiła się złota jak u porządnie zadbanego lwa, grzywy zrobiły się czarne, Sfinksy uniosły głowy i równocześnie ryknęły, tak, że wszystko się zatrzęsło, poczułam się jakby uderzyła w nas fala dźwiękowa. Samopoczucia nie poprawił mi fakt, że chociaż oba stwory miały ludzkie głowy ich kły były wielkie i ostrze jak u największego drapieżnika na świecie. Moim pierwszym odruchem było uderzenie Sfinksa mieczem, który jakimś cudem nadal był w mojej dłoni. Klinga uderzyła w złotą sierść z głośnym "brzdęk" ale nic więcej się nie stało, potwór nawet tego nie poczuł. Drugi Sfinks zbliżał się do nas warcząc i wymachując ogonem, który błyszczał jakby był pokryty kolcami. Już jesteśmy martwi...Chyba "nasz" Sfinks zorientował się, że ma pasażerów i zamachną się ogonem nad swoim grzbietem próbując nas strącić, jeden ruch ogona wybił mi z rąk miecz i strącił nas na gorący piasek. Wspominałam kiedyś, że nienawidzę piasku kiedy włazi we wszelkie możliwe miejsca? Jeszcze bardziej nienawidzę kiedy jest cholernie gorący! Podniosłam się ślizgając się na piachu, a Sfinksy w tym czasie zdążyły nas otoczyć. Jeżeli ktoś się zastanawia jak dwa potwory mogą kogokolwiek otoczyć to powiem, że te dwa potwory miały już wyćwiczoną taktykę i były sporo większe od nas. Wystarczyło, że lekko się wygięły w bok i przysiadły na piasku, z jednej strony były ich głowy, z drugiej kolczaste ogony, jakbyśmy spróbowali przejść po ich grzbietach i tak by nas załatwiły. Miecz zgubił mi się gdzieś w piasku, w rękach miałam jedynie fioletowy Anch, no ale co mam z nim zrobić? Raczej nie da się pokonać Sfinksa okładając go fioletowym krzyżem po głowie (tak panowie egzorcyści, krzyżem nie pokona się demonów, wybaczcie).
-Trzymaj się i żadnych gwałtownych ruchów...-mruknął do mnie Raven łapiąc mnie w pasie.
-Te kochaś, gdzie z łapami?! To chyba nieodpowiednia chwila!-zawołałam zaskoczona jego zachowaniem.
-Nie marudź, ratuję ci twój boski tyłek.-odpowiedział Raven.
Myślałam, że zaraz dam mu po tej jego ślicznej twarzy...Cholera, ślicznej? Dostałam udaru piaskowego.
-Dam ci  zaraz boski tyłek! Ratujesz mnie łapiąc mnie od tyłu?-warknęłam.
-Ale ty jesteś pyskata...Tak boski tyłek, od bogów, nie pochlebiaj sobie.-zaśmiał się a z jego pleców wyrosły smocze skrzydła.
-Dobra, może i jestem idiotką, ale poważnie, nie zarywaj. I jestem pyskata, wiem, biorę to za komplement.
Chłopak spróbował się wzbić w powietrze, może ten plan się uda, tylko potem będą nas ścigać dwa głodne potwory... No ale wyszło na to, że nie musiałam się tym martwić, Sfinksy wcale nie są głupie, prawie od razu zorientowały się co się dzieje i rzuciły się w naszą stronę. Jeden z nich porządnie podrapał mi nogę i przy okazji podarł spodnie. Drugi potwór uderzył ogonem Ravena i oboje znów spadliśmy na piasek, chłopak padł bez ruchu kompletnie oszołomiony ciosem a ja...no cóż, pokolorowałam piasek na czerwono krwią z nogi. Usiadłam i chciałam wstawać, ale dokładnie nade mną zobaczyłam wielką paszczę z rzędem ostrych kłów. Umrę, tym razem naprawdę umrę...ciekawe jak przywita mnie Hades.
-Ramzes, Tut, spokój!-usłyszałam głos młodego chłopaka.
Świetnie, czyli wiem, że potwory, które zaraz mnie zjedzą nazywają się Ramzes i Tut, no mogę umierać spokojnie, dzięki koleś! Ale jednak coś się zmieniło, Sfinksy przestały warczeć, usiadły na piasku jak posłuszne pieski i zaczęły zamiatać w jedną i drugą stronę wielkimi ogonami. Chwiejnie stanęłam na nogi i zobaczyłam kto nas uratował, chłopak mający może siedemnaście lat, miał bladą skórę, czarne włosy, które chyba nieczęsto widywały się z nożyczkami i układanymi jedynie przez potrząsanie głową, równie czarne były oczy chłopaka, miał na sobie czarną koszulkę na bez rękawów, poszarpane dżinsy i glany, taki typ niegrzecznego chłopca, z tą różnicą, że jego twarz wyglądała przyjaźnie i wyraźnie czułam promieniującą od niego moc.
-Wybacz im, ganiają za wszystkim co się rusza, strasznie trudno jest wytresować Sfinksa a te tu mają dopiero cztery tysiące lat...-przyjazny bad boy westchną cicho z lekkim rozbawieniem i uśmiechnął się do mnie.
Głównie nie lecę na każdego chłopaka z ładną buźką więc pewnie to dziwne uczucie pustki w głowie było spowodowane szokiem czy czymś takim. Czy ja dobrze zrozumiałam? "Mają dopiero cztery tysiące lat" no naprawdę, szczeniaki jak nic, pewnie dopiero ząbkują nie?
-Eee...yyy...cztery tysiące...?-wyjąkałam, tak, jestem idiotką.
-Dla boga to nie tak wiele.-odpowiedział i posłał mi kolejny uśmiech.
-Boga...?-powtórzyłam za nim.
-No tak, zapomniałem się przedstawić, wybacz, jestem Anubis, przewodnik dusz...Widzę, że masz Anch Thabita.-dodał.
Chyba byłam zbyt oszołomiona żeby za nim nadążać. Zatkało mnie kiedy powiedział, że jest Anubisem, przypomniało mi się jak na obozie zachowywały się jego dzieci...On był zdecydowanie za miły na tego boga! Poza tym Anch Thabita? Co? Już nic nie rozumiałam.
-Koleś, o czym ty gadasz? Masz udar czy co? Przecież ten Anubis to...-nagle nie wiem czemu przestałam mówić, pewnie kolejna głupia boska moc.
-Chyba lubisz pyskować, nie dziwię się twojej reakcji, ale musisz wiedzieć, że źle wszystko odbierasz, śmiertelnicy ciągle się mylą, znakiem rozpoznawczym moich dzieci jest głowa szakala, ale znak Seta jest bardzo podobny, dlatego jego dzieci zostały pomylone z moimi, ja tak naprawdę nie mam dzieci.-powiedział bóg.
-Co? Set...jaki Set?-zdziwiłam się.
-Chyba nie uważałaś na lekcjach o starożytnym Egipcie, Set jest mężem Neftydy, mojej matki, to bóg pustyni i chaosu, niezbyt przyjemny typek, był przedstawiany z głową zwierzęcia trochę przypominającego szakla, stąd te pomyłki.-odpowiedział Anubis zachowując spokój.
Chyba na moim mózgu pojawiła się lampka "uwaga, za dużo informacji na raz, nastąpiło przegrzanie". Przez kilka minut po prostu gapiłam się na Anubisa, aż w końcu wszystko do mnie dotarło. Jak można się tak mylić? Z drugiej strony ja też się myliłam, wszyscy się pomylili a po świecie biegały teraz dzieciaki jakiegoś boga chaosu, pięknie, po prostu cudownie, co jeszcze się dzisiaj stanie?
-Eee...okey, a co z tym Anch? Wiesz, nie jestem zbyt dobra w egiptologii.-odezwałam się po kilku długich minutach.
-Nie dziwię się, że nie wiesz o co chodzi, żaden egiptolog by nie wiedział, Thabit był ze mną w dobrych układach, to smok, wszystko wyjaśnię ci w świątyni.-powiedział to tak jakbyśmy rozmawiali o pogodzie a nie o mitycznych stworach.
-Nam wyjaśnisz.-poprawiłam go spoglądając na Ravena, już wyglądał lepiej, otworzył oczy i zaczął się podnosić.
-Co się tu dzieje?-wymamrotał patrząc to na mnie, to na Anubisa.
-W skrócie? To jest Anubis, zaatakowały nas jego młodziutkie Sfinksy mające cztery tysiące lat i akurat gadał mi coś o smokach co chyba jest twoją specjalnością, ma zamiar zabrać nas na pogadankę do jakiejś świątyni, której nigdzie tu nie widzę.
-Aha, fajnie...-wymamrotał chłopak otrzepując się z piachu.
-No tak, prawie bym zapomniał...-odezwał się Anubis spoglądając na moją nogę, machnął ręką, wymruczał jakieś dziwne słowo i po chwili nie było nawet śladu po pazurach jego pupilka-Chodźcie.-dodał.
Chciałam już pytać gdzie mamy iść kiedy w miejscu, gdzie stały sfinksy piasek się zapadł odsłaniając schody z czarnego kamienia prowadzące pod ziemię.
-Ramzes, Tut!-zawołał na Sfinksy bóg.
Oba potwory wesoło ganiały po piachu goniąc swoje ogony, ale jak na zawołanie przestały, usadowiły się przy schodach i na nowo skamieniały. Ja i Raven ruszyliśmy za Anubisem gdzieś w dół.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tym razem pisze o wiele szybciej, wszystko przez to, że na tydzień jadę do rodziny pod Olsztyn na wesele (jak mama wspomniała, że to impreza pod namiotem od razu zaczęłam myśleć o ślubie Billa i Fleur w Insygniach Śmierci). Mam nadzieję, że nie utopię się w jeziorze i nie zjedzą mnie komary. Do napisania <3.

2 komentarze:

  1. Restiny, Anisoka, Restiny, Anisoka, to taka wspólna kolorowa foka. *^* *le fałszuje*
    Nananana, po prostu rozwalasz. :D Te teksty z tymi sfinksami, krzyżem i w ogóle normalnie cud, miód i orzeszki. :D *^* ^^ ♥ :3 :D :P :D ^_^ .-.
    Anisoka, Restiny, nie zwalaj na chłopców winy. *^*
    Kochaaaammm, rozdział boski, przegenialny, doprawdy muzykalny. ^______^ Ja tutaj rymuję, na reakcję czekam, a z przeczytaniem zawsze zwlekam.
    Awww. *^* RESINTY! Słysysz?! RESTINY FOREVER!♥
    Anidala, Ansioka, Restiny FOREVER, Gorrec. ♥

    Cem więcej i cem notkę na SW! *^*
    Yeeeee;
    Resinty
    Anidala
    Anisoka
    :33 ♥ ♥ Yee, yeee, yeee, yeeeeeeeee! <3
    Pisz szybko, bo wykituję. :3
    Pisz!
    Niech Moc i sos toffi będą z Tobą!
    ♥.♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszę ten tekścior po raz drugi, bo moja klawiatura ma downa, a blogspot jest głupi.
    *rozgląda się po sali konferencyjnej*
    WITAM WSZYSTKICH ZGROMADZONYCH. PEWNIE ZASTANAWIACIE SIĘ PO CO WAS TU ZEBRAŁAM.
    Chciałabym omówić problem nękający znaczną część Blogspotowej Ludności.
    Destiny Chase ukradła Apollowi cały talent pisania i dlatego ona tak tworzy, a ten dziad układa haiku.
    Ekhem *chrząknięcie* Mam zaszczyt przedstawić rozentuzjazmowaną fankę, która ma zaszczyt opisać jej emocje co do tego wpisu. Katherine Jackson przedstawia Katherine Jackson.
    * le wchodzi rudowłosa dziewczyna i skacze z radości*
    - O luuudzie~! Ja na serio tu jestem?! dziękuję Kath. A więc żeby podkreślić mj entuzjazm napisałam list.
    "DROGA DES!
    Jesteś mistrzem! Teksty głównej bohaterki mnie powalają! Chyba jestem za Daven lub Restiny <33 Kurde, znalazłam 12 męża, yeeeeeeeeeeey <333 Raven, omnomnomnom ty mraśny brutalu xd
    A mój pies jest Sfinksem, a wasz nie,m hahahahahaha! xd
    Ty... To znaczy, że jestem Anubis! o_O
    To znaczy, że jestem seksownym nice bad boyem :O
    Mrau xd
    I taka pomyłka, no wiecie co? Umarłam.
    HUHUHUH PIWNICA, PODZIEMIA, ŚWIĄTYNIA :d
    Ej, skoro mój pies leży na werandzie... A sfinks pilnuje wejścia do świątyni... To znaczy... RAVEN JEST W MOJEJ PIWNICY!!!!!!!!!!!! *le biegnie i piszczy* *le zamyka Ravena w lampie* *le wraca* OMNOMNOMNOM <3
    A więc, kochana Desiu. Rozdział jest świetny. Przerosłaś Mount Everesta i wgl, ale nie bd ci słodzić, bo by mi cukru zabrakło, a teraz cukier drogi jest :/
    Całuję cię gorąco, twoja najwierniejsza fanka Kathie"
    Dziękujemy bardzo rozentuzjazmowanej fance. A teraz wybaczcie, ale idę zjeść pączka.
    Mówiła dla was Katherine Jackson.
    *le ukłon i wychodzi*

    PS. A tak serio to jesteś geniuszem *_*

    OdpowiedzUsuń