Znowu się nie wyrobiłam ,miało być wczoraj ale zaczęłam
grać w Simsy Średniowiecze i zapomniałam o świecie xD. Rozdział dedykuję Monte
,kocham z tobą schizować przy robieniu porządków w szafie ,umrzeć i gadać
angielskim łamanym z niemieckim zawsze spoko =).
Obudziłam się przed dziesiątą. Przez okno do pokoju
wpadały promienie słońca ,Hades spał obok mnie na poduszce. Przewróciłam się na
drugi bok i przeczesałam włosy lewą ręką. Nie chciało mi się wstawać ,było mi
za dobrze.
-NO WITAM!-do pokoju wpadł James i wskoczył na moje
łóżko.
-James ,nie drzyj się.-mruknęłam i rzuciłam w niego
poduszką.
-A ty leniu wstawaj.-odpowiedział i zaczął mnie okładać
poduszka ,którą wcześniej sam oberwał.
-Ogarnij się ,masz ADHD czy co?-zaśmiałam się.
-Nie wiem.-odpowiedział.
Usiedliśmy obok siebie.
-Nie wytrzymam już.-poskarżył się chłopak-Mieli kogoś
po nas przysłać a czekamy już trzy dni.
-Jeżeli mieli kogoś po nas przysłać ,to przyślą.-stwierdziłam.
Sama zaczynałam się już niecierpliwić ,byliśmy
spakowani już dzień po rozpoczęciu wakacji ,zdążyłam odnieść niepotrzebne
rzeczy do domu i od tej pory tylko czekaliśmy. No tak ,moja „wizyta” w domu
,była bardzo długa ,trwała aż pięć minut.
***
Kiedy weszłam spotkałam mojego ojca.
-Już jesteś?-zdziwił się ale widać było ,że
tak naprawdę ma to gdzieś.
-Tylko zostawiam rzeczy ,rodzice Jamesa
zabierają mnie na wakacje ,jak będziemy mieli wracać zadzwonię.-odpowiedziałam.
Tata wzruszył tylko ramionami i wrócił do
swojego zajęcia. Wszystko tak jak zawsze ,mają mnie gdzieś ,równie Obrze
mogłabym powiedzieć prawdę ,że idę na jakąś niebezpieczna misję i mogę nie
wrócić. Zaniosłam rzeczy do mojego pokoju i wyszłam z mieszkania.
***
-Może coś się stało
i dlatego nikt po nas się nie pojawia?-zaczął się głośno zastanawiać młody
Potter.
-Wtedy pojawiłby się ktoś inny żeby wyjaśnić czemu tak
długo się nie pojawiamy.-powiedziałam-Chodźmy coś zjeść.-zaproponowałam.
Zeszliśmy na dół ,do kuchni i zrobiliśmy sobie kanapki.
Usiedliśmy w salonie przed telewizorem i zaczęliśmy jeść nasze śniadanie.
Dzisiaj byliśmy sami w domu ,Albus był u jakiegoś swojego kumpla ,Lily u
Rose a dorośli Potterowie pracowali.
Po najedzeniu się poszliśmy się przebrać a później
oboje wyszliśmy do miasta. Na ulicach nie było tłoczno ,pewnie dlatego ,że w
mugolskich szkołach jeszcze trwał rok szkolny ,a dorośli o tej porze byli w
pracy. Było trochę po dwunastej ,kiedy przechodziliśmy obok jakiejś szkoły ,w
której akurat trwała przerwa. Było widać ,że to szkoła prywatna ,uczniowie
chodzi z tabletami zamiast książek ,w firmowych mundurkach a boisko ,ławki i
tym podobne wyglądały na nowe.
Przechodziliśmy obok bramy kiedy usłyszałam głos
,którego nienawidziłam.
-Co ty tu robisz?!-zawołał dziesięciolatek.
-Nie twój interes.-warknęłam.
Przede mną stał mój durny brat ,z tym swoim niewinnym
wyrazem twarzy pod którym ukrywał się uważający się za pępek świata Gremlin
,teraz stwierdziłam ,że jego twarz kojarzy mi się z żabą.
-Co tu robisz?-dzieciak powtórzył pytanie.
-Idę ,bo nie chce mi się oglądać twojej wstrętnej osoby
,współczuję tym ,co muszą widywać cię codziennie.-odpowiedziałam i odeszłam-Co
za debil.-westchnęłam kiedy zostawiliśmy w tyle szkołę mojego brata.
-Nie wszyscy bracia to debile ,masz przecież
mnie.-powiedział James.
-Tak naprawdę nie jesteś moim bratem.-zaśmiałam się.
-Jesteś pewna?-chłopak poruszył brwiami w taki sposób
,że nie mogłam się nie zaśmiać.
-Tak ,jestem.-powiedziałam.
To nie było tak ,że nie zależało mi na Jamesie ,po prostu
nie chciałam go jako brata ,nie wiem czemu ,po prostu nie wyobrażałam sobie
tego.
Nie zaszliśmy daleko a znowu ktoś mnie zawołał.
-Des!-dobiegł do nas Harry.
-Cześć.-przywitałam się.
Styles zrównał się z nami i uśmiechną szeroko do mnie.
-Co słychać?-zapytałam.
-Zgadnij ,co bym dla ciebie miał.-odpowiedział
tajemniczo.
-Odpowiedź na moje pytanie?-zaproponowałam.
-Dwa bilety na nasz koncert ,za miesiąc.-odpowiedział.
Nic nie powiedziałam ,no bo co miałam powiedzieć?
Przepraszam ,nie wiem czy będę mogła przyjść ,nie wiem kiedy ale lecę ratować
nas przed wojną bogów? Jasne ,a przy okazji powiem ,że chodzę do szkoły dla
czarodziejów ,latam na miotle i jestem dzieckiem bogów ,a on mi uwierzy.
-Harry ,przykro mi ale nie dam rady przyjść.-odezwałam
się w końcu.
-Czemy?-spytał Styles.
-Bo niedługo wyjeżdżam ,może na całe wakacje ,jeszcze
do końca nie wiem.
-Gdzie?
No właśnie sama chciałabym wiedzieć.
-Do Ameryki.-odpowiedziałam.
Skoro Perseusz twierdził ,że USA to teraz główne
skupisko bogów i postaci z mitologii to ,chyba Ameryka była najlepszą
odpowiedzią.
-Właśnie będziemy występować w USA ,kto wie ,może dasz
radę przyjść.-powiedział Hazza.
Ja się pytam jakim cudem on jest takim optymistą
,jeszcze nigdy nie widziałam żeby miał doła.
-Nie wiem ,jeżeli będę…
-Ja w ciebie wierzę ,chłopacy z resztą.-mówiąc to
Styles włożył mi dwa bilety na koncert.
-Naprawdę nie wiem jak to wyjdzie.-westchnęłam.
-Jeżeli nie dasz rady nic się nie stanie młoda. Dobra
muszę lecieć bo spóźnię się na próbę.-powiedział Harry.
-To do zobaczenia.-odpowiedziałam i przytuliłam go po
przyjacielsku-Pozdrów resztę chłopaków.
Patrzyłam jak Harry znika za zakrętem i nagle
uświadomiłam sobie ,że być może widzieliśmy się ostatni raz ,że perfidnie
okłamuję jego i resztę zespołu ,a oni traktują mnie jak własną siostrę. Nawet
Luke’a okłamuję ,jedyną osobą ,z która jestem teraz szczera jest James.
-Wszystko dobrze?-zapytał Potter.
-Nie wiem.-westchnęłam-Nie rozumiem czemu musimy
wszystkich okłamywać.
-Ja też nie ,ale nic nie trwa wiecznie ,no chyba ,może
kiedyś będziemy mogli być szczerzy ,musimy w to wierzyć.-powiedział chłopak.
-Nie wiedziałam ,że potrafisz mówić takie rzeczy.
-Każdy ma swoje chwile.-uśmiechną się.
***
Chodziliśmy po mieście do czternastej a później
wróciliśmy do domu Potterów. Nie zdążyliśmy nawet zdjąć butów a usłyszeliśmy
dzwonek. James poszedł otworzyć drzwi a ja poczekałam w korytarzu na którym
stał stojak na parasole w kształcie nogi trolla.
-Des ,może lepiej tu przyjdź!-zawołał mnie James.
-Co jest?-zapytałam dobiegając do chłopaka.
W drzwiach stała niebieskooka szatynka z łukiem na
plecach.
-Cześć ,jestem Lea.-przedstawiła się.
-A o co chodzi?-zapytałam.
-Przysyła mnie Percy.-odpowiedziała Lea.
Wszystko rozjaśniło się natychmiast.
-Mam tylko jedno pytanie.-zaczął James-Jak znalazłaś
ten dom ,jest ukryty ,przed mugolami i czarodziejami?
-Jestem córką Apollina ,jest bogiem przepowiedni więc
niektórzy z nas widzą to ,czego inni nie mogą zobaczyć.-wyjaśniła Lea i uśmiechnęła
się do nas promiennie.
-Wejdź.-zaproponował James.
Zaprowadziliśmy ją do salonu ,ja pobiegłam po nasze
rzeczy a James szybko napisał rodzicom ,co się dzieje. Zauważyłam ,że Lea
przygląda się wszystkiemu w domu z ciekawością.
-Nic niezwykłego ,po prostu dom.-stwierdziłam.
-Dom czarodziejów ,dopóki Percy mi nie powiedział ,że
mam po was przylecieć nie miałam pojęcia ,że istniejecie.-powiedziała szatynka.
-Nie martw się ,my jesteśmy mało poinformowani o
półbogach i mitologii ,będzie jakaś równowaga.-uśmiechnęłam się.
-Może być ciężko ,przysłali mnie z pegazami ,gdybym
wiedziała ,że nie umiecie latać wzięłabym coś innego.
-Lataliśmy na miotłach i hipogryfach ,damy radę.-odpowiedziałam.
-Tata i wujek Ron latali starym Fordem Anglią ,jak oni
dał radę to my też.-zaśmiał się James.
-Eee…ale co to są hipogryfy?-zapytała Lea.
-Wyjaśnimy później.-powiedziałam.
-Dobra możemy iść.-wtrącił James.
Oboje chwyciliśmy swoje torby i ruszyliśmy do drzwi.
-Tak mało zabieracie?-zdziwiła się Lea.
-Są magicznie zaczarowane ,mógłbym tu wrzucić całą
szafę a wyglądałaby i ważyłaby tyle samo co teraz.-odpowiedział James.
-Dzieci Hekate mogą się schować.-stwierdziła szatynka.
-A kto to Hekate?-spytałam.
-Bogini magii ,z tego co wiem jedna z twoich
matek.-odpowiedziała Lea-Chodźcie.-dodała.
Wyszliśmy na podwórko ,na którym stały trzy białe
,skrzydlate konie.
-Wydaje mi się ,czy Posejdon stworzył konie?-odezwałam
się.
-Dobrze ci się wydaje ,skąd wiedziałaś?-Lea wsiadła na
środkowego pegaza.
-Zanim poszłam do Hogwartu ,w mugolskiej szkole miałam
cos o Starożytnej Grecji.-przyznałam.
Zanim podeszłam do pegazów zawahałam się. Nie ,ja nie
jestem gotowa żeby to zostawić. To moje życie ,całe życie. Teraz mam z niego
zniknąć? Dopiero teraz zaczęłam bać się odejścia ,czułam się tak ,jakbym
zostawiała coś ,czego już nigdy nie odzyskam ,a nie chciałam tego tracić.
W końcu wsiadłam na jednego z wolnych pegazów
,stworzenie obejrzało się na mnie i załopotało skrzydłami.
Witaj córko Pana Mórz.
Patrzyłam prosto w orzechowe oczy konia zastanawiając się
czy to on do mnie przemówił.
-Coś się stało?-spytał James.
-Ten pegaz ,on ,chyba do mnie mówi.-wyjąkałam.
-To normalne ,wyczuwa ,że jesteś spokrewniona z
Posejdonem.-wyjaśniła Lea.
-Aha…-zająknęłam się.
-Lecimy?-zapytał James.
-Jeżeli jesteście gotowi.-odpowiedziała córka Apollina.
Po chwili wzbiliśmy się w ciepłe ,letnie powietrze. Pegazy
leciały szybko i wyglądało na to ,że nie bardzo meczy je podróż.
-A w ogóle gdzie lecimy?-zapytałam kiedy w dole
zobaczyłam błękitny ocean.
-Do Nowego Yorku.-odpowiedziała Lea.
-To ten obóz jest w mieście?-zdziwił się James.
-Za miastem ,mówiłam ogółem.-powiedziała szatynka.
Lecieliśmy nad Oceanem Atlantyckim ,grzywa mojego
pegaza była rozwiewana przez podmuchy wiatru ,włosy falowały mi na wietrze.
Ciekawe co teraz robią inni? Wyobraziłam sobie Harrego
ćwiczącego do kolejnego koncertu ,Luke’a w mieszkaniu piętro pod moim ,Arona z
jego trzyletnią siostrą ,rodzeństwo Jamesa i jego kuzynów ścigających się na
miotłach i nagle poczułam się tak ,jakbym nigdzie nie pasowała.
A w ogóle jak nazywa się pegaz na którym lecę? Jak ja
kocham moje myśli wyrwane z kontekstu ,dzięki nim potrafię zapominać o
problemach ,chociażby na chwilę.
Jak się nazywasz?
Zadawanie pytań w myślach wychodziło mi łatwo ,jakbym
robiła to od zawsze.
Skai.
A więc to ona ,jeszcze lepiej. Uśmiechnęłam się i
spojrzałam w dół ,pod nami rozciągał się ocean. Jakbym spadła z pegaza nic by się
nie stało ,nie umiałam jeszcze utrzymać się w powietrzu na dłużej niż kilka
minut ale za to pod wodą radziłam sobie świetnie ,wolałam jednak nie myśleć o
przepłynięciu całej drogi ,dotarłabym na brzeg dopiero na koniec miesiąca.
Kiedy niebo zaczynało robić się pomarańczowe
zobaczyliśmy ląd ,plaża na której spacerowali ludzie ,za nią miasto.
-Nie zobaczą nas?-zapytał James.
-Nie ,mgła nas osłania.-odpowiedziała spokojnie Lea.
-Co to jest mgła?-spytałam.
-Ciężko to wyjaśnić. Działa tak ,że śmiertelnicy nie
widzą tego ,czego nie powinni albo widzą to inaczej.-wyjaśniła szatynka.
Szybko przelecieliśmy nad miastem i lasem za którym
zobaczyliśmy dolinę otoczona pagórkami ,po jej przeciwnej stronie była plaża na
której rozbijały się morskie fale ,w pobliżu lasu było jezioro. W dolinie było
tyle budynków ,że nawet nie próbowałam ich liczyć ,na samym środku stał wielki
dom ,ściany miał zrobione z uwięzionych w betonie kamieni i muszelek ,razem z
poddaszem był czteropiętrowy ,reszta domków go otaczała wielkim kręgiem.
-Jej.-mruknęłam.
-Dużo tego.-stwierdził James.
-Sama nie wiem ilu bogów ma tu swoje domki.-powiedziała
Lea.
Wylądowaliśmy przy wejściu do lasu którego pilnował
smok o zielonych łuskach. Zauważyłam ,że w naszą stronę idzie kilka osób ,kiedy
podeszli bliżej rozpoznałam dwójkę z nich.
-Percy ,Kat!-zawołałam podbiegając do nich.
-Cześć młoda.-powiedziała Katherina.
-Zaprowadzę pegazy do stajni.-powiedziała Lea i odeszła
a konie poszły za nią.
Zauważyłam ,że za moimi nauczycielami stoi
dwunastolatek.
-Mice?-zapytałam ,ledwie go poznałam bez uszu i ogona.
-Hej.-odpowiedział nieśmiało.
-Chodźcie ,wyjaśnimy wszystko.-powiedział Percy.
-Alex ,zanieś ich rzeczy do jedynki i wróć do nas.-poprosiła
Katherina chłopaka stojącego obok niej.
-Dzięki.-powiedziałam kiedy wziął moją torbę.
-Nie ma za co.-Alex uśmiechną się ale stwierdziłam ,że
wygląda na zmartwionego.
Zaprowadzono nas do największego budynku w obozie
,razem z nami szło jeszcze kilka obozowiczów w zbliżonym do naszego wieku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj się
rozpisałam i mam już ogólny pomysł na ciąg dalszy więc postaram się jak
najszybciej napisać więcej ,nie obiecuję kiedy coś się pojawi bo i tak się nie
wyrabiam z takimi obietnicami. Kto poza mną od środy pisze próbne egzaminy xD?
Pozdrawiam wszystkich odważnych piszących niemiecki i rozszerzenia ,ja zostaję
przy angolu =).
No, od czego by tu zacząć... Gdybym chciała określić opowiadanie jednym słowem pewnie wyglądałoby ono tak:
OdpowiedzUsuńsupergenialnefantastyczneczarującewciągającemagiczneniemogęsiędoczekaćkolejnegorozdzaiłujesteścudownapiszpiszpiszkochamcięczekamnawięcejniewiemcojeszczemogępowiedziećalejesteśprzecudowna ^^
A nawet DOKŁADNIE tak :D
No więc oprócz tego co nagryzmoliłam u góry, muszę ci powiedzieć, że mądrość Jamesa mnie przeraża xD Ej... Ja czuję, że ona już nie bd z Lukiem... ^^ A ja nadal sądzę, że ona pasuje do Jamesa! No i kurczę zdania nie zmienię <33
Proszę nie kończ nigdy pisania xd
Nie będę miała czego czytać ;D
Pegaaaaazy <3
I to pożegnanie możliwe, że na zawsze z Harry'm ;cc A Potter zostawił tylko list rodzicom... Jak oni to znoszą?! Współczuję im! Informuj o nn ;*
No co do Jamesa i Destiny ,nie mogę powiedzieć więcej niż tyle ,że wszystko może się zdarzyć ,zależy co mi strzeli do głowy (za dużo internetu ,telewizji i książek więc moja wyobraźnię można określić jako krainę po której Buka wesoło hasa przebrany za Świętego Mikołaja w saniach ciągniętych przez tęczowe jednorożce stworzone z powietrza i schabowych xD). Co do pisania ,ja chyba nigdy nie skończę =) ,mam za dużo pomysłów chociaż większość jest tylko w mojej głowie więc nie masz czym się martwić ^^. A na pytanie jak Potterowie wytrzymują z Jamesem nie mam odpowiedzi ,chciałabym wiedzieć jak moi rodzice wytrzymują ze mną ,a co dopiero jego xD.
Usuń*U* Cudnie <3 Kocham to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńLea w połączeniu z Nowym Jorkiem kojarzy mi się tylko z Leą Michele (Rachel Berry z Glee) ^^'
Nareszcie się dzieje :D <3<3<3
Wgl nie pomyślałam ,że można to tak skojarzyć ,wybrałam imię Lea tylko dlatego ,że to było jedno z imion ,które chciałam wybrać na bierzmowanie (rodzice każą mi iść). Cieszę się ,że się podoba =D
Usuń