środa, 6 lutego 2013

25."Cholerne uczucia ,czy ja kiedykolwiek się w nich połapię? "


Uuu…dawno mnie tu nie było ,przepraszam ,po feriach mam urwanie głowy w szkole ,z połową rzeczy i tak się nie wyrabiam chociaż mam mniej lekcji niż w pierwszym semestrze ,to tylko trzy godziny ale jednak jest trochę lepiej. Dodatkowo rodzice się na mnie wkurzyli bo na raz zarobiłam na Niemcu aż trzy dwóje i zawaliłam kartkówkę z „Syzyfowych prac” ale teraz udało mi się dopchać do komputera. Jeżeli chodzi o stwierdzenie Hermiony pod ostatnią notką dotyczącą wyprawy po piorun ,to jest to efekt nie zamierzony ,nawet nie pomyślałam ,o podobieństwie z „Percym Jacksonem”. I zabijcie mnie ale jeszcze nie zdecydowałam czy Destiny będzie z Jamesem (Wika ,wiem ,jako jedyna tego nie popierasz xD). Teraz do Wiki ,wiem ,jestem okropnym leniem ale przysięgam ,kiedyś ten drugi blog powstanie tylko nie wiem kiedy bo ciągle nie wiem jak zacząć. Już nie przedłużam ,życzę miłego czytania =D.

Całą czwórką zebraliśmy się kilka metrów za granicą obozu ,Percy trzymał w ręce zniszczonego ,czarnego trampka ,świstoklik którym mieliśmy się dostać do miasta.
-I co my mamy z tym zrobić?-zapytał niepewnie Ian.
-Po prostu trzeba go dotknąć.-wzruszył ramionami James.
-Znowu się przewrócę przy lądowaniu.-mruknęłam.
-Oj nie marudź ty nasza niezdaro-Potter pokazał mi język.
-I kto to mówi co? Przypominać ci jak…-zaczęłam.
-Dobra ,już nic nie gadaj.-wymamrotał James.
Percy tylko przewrócił oczami i westchnął.
-Dobra ,już kończcie ,musimy lecieć.-przerwał nam.
Zebraliśmy się dookoła świstoklika i w tym samym momencie wszyscy go dotknęliśmy. Poczułam znane mi już szarpnięcie w okolicach pępka ,świstokilk pociągną nas wszystkich w nicość z nienaturalną prędkością. Obracałam się w niekontrolowany sposób z dwoma palcami przylegającymi do świstokilka ,kątem oka widziałam chłopaków. Po chwili wylądowaliśmy na trawie w parku. Oczywiście przy zetknięciu z ziemią nogi mi się poplątały i przewróciłam się lądując na kolanach ,Ian miał mniej szczęścia ,wylądował na plecach i zahaczył o drzewo ,James wylądował przede mną na brzuchu ,jedynie Percy stał na nogach.
Podniosłam się z ziemi i spojrzałam na Jamesa.
-Miło z twojej strony ,że się kłaniasz Potter.-zaśmiałam się.
-Oj cicho bądź.-mruknął James podnosząc się z ziemi.
-Gdzie jesteśmy?-zapytałam rozglądając się po parku.
-W Central Parku ,na Manhattanie.-odpowiedział Percy-Stąd zaczynał Avan ,wiemy tyle ,że była z nim jeszcze jedna osoba ale nikt nie wie kto ,podróżowali w stronę  Los Angeles ,nic więcej nie mogę dla was zrobić ,nie wiemy gdzie zaginęli ,co się z nimi stało…-westchną ciężko.
-Okey…czyli teraz do Kalifornii.-stwierdził Ian dołączając do nas.
-Na to wygląda.-zgodził się James.
-Radzę wam unikać lotów samolotami…Zeus nie jest w najlepszym humorze.-powiedział Percy-Muszę wracać do obozu ,powodzenia.-dodał i teleportował się.
Westchnęłam i rozejrzałam się po parku ,było późne przedpołudnie ,słońce przyjemnie nas ogrzewało ,nic nie wskazywało na to ,że może wybuchnąć wojna bogów.
-Ian ,prowadzisz ,my nie znamy miasta.-powiedziałam.
-Okey…jesteśmy na Manhattanie…chodźcie.-odpowiedział po krótkim zastanowieniu i ruszył przed siebie ,ja i James ruszyliśmy za nim.
***
-Wyjaśnisz mi czemu jedziemy pociągiem?-zapytał James.
-Musimy mniej więcej poruszać się ,tak jak mój brat…jesteśmy synami Posejdona ,latanie nie jest dla nas…Eee…zbyt przyjemne…-odpowiedział Ian.
Akurat zajęliśmy miejsca w przedziale ,po chwili pociąg ruszył. Gdyby nie to ,że nie było tu mgły ,nie było słychać sów a na peronie nie stali rodzice uczniów żegnając ich ,poczułabym się jak podczas odjazdu do Hogwartu. Z przyzwyczajenia chciałam wyjrzeć przez okno i pomachać rodzicom Jamesa ,ale kiedy uświadomiła sobie ,że nikogo tam nie ma poczułam się dziwnie.
-Trochę jakbyśmy…-zaczęłam.
-…jechali do Hogwartu.-dokończył James.
Westchnęłam.
-Jeszcze tam wrócimy.-powiedział Potter.
-Mam nadzieję.
-Na pewno ,ktoś musi wykańczać psychicznie McGonagall.-chłopak puścił do mnie oczko.
-Hmm…w przyszłym rok zaszalejemy co?-uśmiechnęłam się do niego.
-No pewnie.
Czekało nas kilka dni drogi z przystankami w poszczególnych miastach ,musieliśmy przejechać praktycznie na drugi koniec kraju. Wyjrzałam przez okno ,zobaczyłam ,że jesteśmy już poza miastem. Rzuciłam okiem na moją torbę i wyciągnęłam z niej telefon ,sama nie wiedziałam po co ale przeczucie kazało mi po niego sięgnąć. Odblokowałam go i zobaczyłam jedną nieodebraną wiadomość…pewnie reklamy albo coś takiego. Otworzyłam SMS-a  ,spojrzałam na nadawcę…od Luke’a. Sama nie wiedziałam co myśleć ,z jednej strony nadal mi na nim zależało ,ale nie tak jak dawniej ,z drugiej bałam się ,że znowu zaczniemy sobie skakać do gardeł i oczywiście nie chciałam go zranić…Cholerne uczucia ,czy ja kiedykolwiek się w nich połapię? Dobra ,może najpierw przeczytam co napisał…
Hej Des ,przepraszam za ostatnią rozmowę ,byłem trochę wkurzony ,nie chciałem ,nie powinienem od razu na ciebie naskakiwać. Moglibyśmy później porozmawiać? Tak na spokojnie?
Przez jakiś czas wgapiałam się w wiadomość. I co ja ma mu odpisać? Nie wiedziałam co może wyniknąć z rozmowy ale przez SMS-a nie powiem mu…
Potrząsnęłam głową. Ogarnij się w końcu dziewczyno! Ostatnim razem dałaś radę z nim zerwać! Tylko ostatnim razem on był inny ,wściekłam się na niego tak ,że miałam ochotę rozerwać go na kawałki…teraz tak nie było…Dobra ,porozmawiam z nim ,przecież nie chcę go aż tak zranić. Szybko odpisałam ,że mogę z nim porozmawiać ale nie liczyłam na szybką odpowiedź ,wszystkiemu była winna inna strefa czasowa.
~James~
Siedziałem naprzeciwko Destiny i Iana…Ile będziemy jechać?  Nie ważne ,chciałem tylko wykonać tą misję dobrze ,w końcu mamy nie dopuścić do końca świata i takie tam… Podniosłem wzrok na Des ,pisała coś na telefonie ,z jej twarzy ciężko było odczytać jakieś emocje ,może po prostu się nad czymś zastanawiała…czasami w ogóle nie wiedziałem co jej chodzi po głowie chociaż znałem ją tak dobrze ,umiała ukrywać uczucia ,pewnie na jej miejscu bym też się tego nauczył. Raz zapytałem ją skąd to umie „Po latach spędzonych z moją rodziną się nauczyłam ,wolę żeby nie znali moich uczuć” odpowiedziała jakby to było coś normalnego. Wiedziałem jakie ma układy z rodziną więc nie pytałem o nic więcej.
Znowu na nią spojrzałem ,wszędzie bym ją rozpoznał ,tej twarzy ,tych oczy i tych włosów nie dało się pomylić z żadnymi innymi. Zawsze mówiła ,że kiedyś zrobi sobie fioletowe końcówki ,pewnie wiele by dała za zdolności Tedy’ego*…
Uśmiechnąłem się pod nosem ,znałem ją od ponad czterech lat a nadal potrafiła mnie zaskoczyć ,oczywiście nie tak często jak na początku ,ale zawsze kiedy mi się wydawało ,że już wiem wszystko ona wyskakiwała z czymś nowym. Lubiłem się z nią drażnić ,oczywiście to były tylko pojedyncze wybryki ,nigdy nie chciałem się z nią na poważnie kłócić ,bałem się ,że mogę ją kiedyś stracić ,była najlepszą przyjaciółką jaką mogłem mieć. Oczywiście ,żadne z nas nie było idealne…szczerze to do ideałów było nam daleko ale byliśmy ze sobą świetnie zgrani…
James ,zamknij się w końcu do cholery jasnej! Nad czym ty się rozwodzisz? Jakbym tak zaczął gadać to pomyśleliby ,że się w niej zakochałem albo coś…
Dopiero po chwili połapałem się ,że przyglądamy się sobie. Des uśmiechnęła się szeroko.
-Na co tak patrzysz?-spytała.
-Mogę zapytać o to samo.-odparowałem.
-Hmmm…Ja patrzę na Jamesa Syriusza Pottera.-uśmiechnęła się zadziornie.
-No a ja patrzę na Destiny Shadow.
-A tak poważnie? Co cię tak we mnie zainteresowało?
-Nic ,samo jakoś tak wyszło.
-Yhym…-mruknęła i wzruszyła ramionami.
~Nidafiol~
*wieczór*
Tak! W końcu uwolnili mnie od Thiaga! Nie zniosłabym ani minuty dłużej z tym idiotą.
Narzuciłam na głowę kaptur ,który ukrył moje uszy i przeszłam ciemną ulicą. W końcu pokazali mi jak ukrywać moje nieludzkie cechy więc mogłam spokojnie wychodzić na ulicę ,tylko te przeklęte uszy ,tylko ich jeszcze nie potrafiłam ukryć…
Przeszłam przez kilka ulic i znalazłam się w parku oświetlanym jedynie bladym światłem księżyca. Rozejrzałam się i zdjęłam kaptur z głowy.
-W końcu…-zza jednego z drzew wysunęła się szczupła postać ,po głosie poznałam ,że to dziewczyna.
-A spróbuj przejść przez pół tego przeklętego miasta.-odpowiedziałam ostro.
Przyjrzałam się jej ,twarz zasłaniała ciemnym kapturem opadającym jej na ramiona i zmieniającym się tam w czarny płaszcz który spinała przy szyi czymś co wyglądało na ząb wilka. Umiałam tylko zauważyć ,że ma na sobie czarne spodnie i fioletową bluzkę ,nic więcej nie mogłam stwierdzić.
-Masz informacje?-zapytałam chociaż było to pytanie grzecznościowe ,z pustymi rękami by się nie pokazała.
-Wszystko jest tak jak powinno być ,są już w drodze ,zaczęli dzisiaj przedpołudniem.-odpowiedziała.
W końcu zaczynało coś się ruszać ,czekaliśmy na to zdecydowanie za długo.
-Coś jeszcze?
-Wszystko jest tak jak zaplanowaliście.-powiedziała krótko-Nikt nie ma o niczym pojęcia ,a teraz wybacz…-i tak po prostu zniknęła.
Czyli teraz wystarczy zaczekać kilka dni i w końcu będziemy mogli zrobić coś więcej ,w końcu On będzie mógł powrócić a my będziemy mogli zacząć nowe życie ,nie wyznaczane żadnymi przekleństwami ,przewinieniami naszych przodków.
Szybko odnalazłam jeden z ukrytych tuneli i poszłam przekazać wiadomości innym.
~Destiny~
James i Ian spali już od godziny a ja ciągle wierciłam się na swoim miejscu. Westchnęłam cicho i oparłam policzek o chłodą szybę. Za oknem widziałam srebrzysty księżyc rozświetlający noc razem z miliardami gwiazd. Czasami się zastanawiałam co tam jest? Przecież nie mogło być tak ,że nic poza naszą planetą nie ma ,była to jedna z tych rzeczy ,które interesowały mnie w mugolskim świecie ,na astrologii uczyliśmy się głównie o najbliższych nam planetach ,a ja zawsze chciałam wiedzieć co jest dalej. Oczywiście nie wierzyłam w jakieś zielone ufoludki jak to często jest przedstawiane ale jednak coś tam musiało być.
Z rozmyślań wyrwało mnie brzęczenie telefonu. Wzięłam komórkę do ręki i sprawdziłam o co chodzi. Ehhh…Luke mi odpisał.
Możemy porozmawiać teraz?
Nie miałam wymówki ,i tak nie chciało mi się spać ,więc się zgodziłam ,napisałam ,że mogę przez telefon wejść na Skype ,co szybko zrobiłam ,po chwili zadzwonił do mnie a ja odebrałam…

*Jamesowi chodziło o Teddy’ego Lupina.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak ,zabijcie mnie ale na ich rozmowę musicie poczekać ,pewnie do piątku o ile nic się nie wydarzy ,przyjaciółka mnie nie zamęczy faktami o Harrym i Louisie (zrobienie z niej Directioners ma jednak swoje skutki) no i ile moja wątroba przeżyje Tłusty Czwartek xD. 

5 komentarzy:

  1. Awww. *-*
    Were my sister, Destiny. I loved you. :< *macha łapką*
    Anakin: x10
    ***
    Świetny!Genialny. Brylant! Fenomenalny! Kocham. <3 Po prostu cuddo. Uwielbiam.*-* Pisz następny!! To jest rozkaz, padawanie.
    Anakin: x20
    Niech moc będzie z Tobą! Pisz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed "x10" i "x20" miał być facepalm. ;_; Ale to badziewie zjadło...

      Usuń
    2. Wiem ,że jesteś moją siorką ,I love you to <3 xD ,nie mam pojęcia za co mnie tak uwielbiasz xD. Staram się pisać ale znana Ci z imienia osóbka wyciągnęła mnie do siebie na noc. I poza tematem ,czy ostatnio Ty nie byłaś moim uczniem?

      Usuń
  2. Dodałaś rozdział, dodałaś rozdział...Hahaha... JARAM SIĘ TYM JAK BELLA ŚMIERCIĄ SYRIUSZA xD ♥
    Nie wiem jak ci opisać to że kocham see twojego bloga .?.! <33 Oddaje ci pokłony! ;)
    Jak ja kocham tego bloga . ;3 Wiesz że jak przeczytałam ten rozdział to mam cie ochotę udusić za to że nie napisałaś już kolejnego. ^^
    Zapraszam cie również do mnie na nowy rozdział (nie wiem czy widziałaś) --> www.ginny-and-draco-magic-love.blogspot.com
    Licze na twoją opinie. ;]
    Pozdrawiam największa fanka twojego blogu *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay ,czuję się zaszczycona! Żeby się jarać jak Bella śmiercią Syriusza jednym króciutkim rozdziałem ,nigdy bym nie powiedziała ,że jestem tak dobra ,co ja bd udawać ,ja wgl twierdzę ,że nie jestem dobra ,ahh ta niska samoocena xD. Spokojnie ,już piszę kolejny tylko zostałam dzisiaj z domu wyciągnięta przez jedną z moich "sióstr" ale jutro bd pisać =D. U Ciebie też wszystko nadrobię jutro ,słowo czarownicy xD.

      Usuń