No i znowu szybko ,wszystko dzięki Katherine ,dzięki tobie
mam jeszcze więcej weny niż wcześniej ,wielkie dzięki i zdrowiej szybko ,pierwszy
dedyk jest dla Ciebie ,nawet nie wiesz ilu simów umarło z Twojego powodu
,cieszy się moja sadystyczna dusza. Kolejny dedyk jest dla Emi ,w końcu
powróciłaś z martwych ,nie wiesz jak się cieszę z Twojego powrotu. Trzeci dedyk
jest dla kogoś ,o kim jeszcze tutaj nie wspominałam ,dla Chels ,która też niedawno
powróciła na gg i znowu dodała mi energii do pisania =D. Czwarty dedyk jest dla
Wiki ,ty mały spamiarzu ,wiem ,że tak chcesz one-shota ,że sama nabiłaś te 2000
wejść ale i tak jesteś moją sis i będę cię męczyć ^^. Piąty dedyk dla Wiktorii ,za
Twoje komentarze ,tak jak wszyscy podnosisz mnie na duchu ale zawsze piszesz je
w taki sposób ,że uśmiecham się do ekranu jak Niall kiedy widzi jedzenie <3.
To chyba już wszyscy na dzisiaj ,kolejność nie ma znaczenia ,kocham was
wszystkie tak samo.
Jak wygląda koniec świata? Nie
wiem ,tego nikt nie wie ,ale to co się teraz działo chyba było na dobrej drodze
do uzyskania nazwy apokalipsa. Jakim cudem nikt jeszcze nic nie zauważył? Okey
,śmiertelnicy nie widzą wszystkiego ale jak można przeoczyć burzę ,trzęsienia
ziemi i wichurę? Jak można nie słyszeć piorunów i trzasku pękającej ziemi? W
głowie miałam teraz więcej pytań niż odpowiedzi. Po pierwsze ,czemu mnie jako
jedynej nie chcą zabić? Po drugie ,o co tu w ogóle chodzi? Po trzecie ,jak do
tego doszło?
Może zacznę od początku ,czyli od
tego jak rozpoczęłam wojnę bogów…
~Dzień wcześniej~
Kiedy w końcu wydostaliśmy się z
Hadesu było już po północy trzydziestego pierwszego lipca. Nie zostało nam za
wiele czasu. No i oczywiście niespodzianka ,Tantanos oczywiście pomógł nam
zawęzić obszar poszukiwań…do kilku dzielnic Nowego Jorku. Czemu? Bo jak to
powiedział „Chłopakowi bezpośrednio nie grozi
śmierć więc nie mogę go dokładnie odszukać.” Wielki mi bóg śmierci ,podobno oni mają
niesamowite moce a jednego chłopaka nie może znaleźć phi… No ale lepsze to niż
nic ,powinnam przestać marudzić mogło być gorzej. Taaa ,plątanie się nocą po
Nowym Jorku ,bo przecież to takie spokojne małe miasteczko nie? Dziękuję ci
Śmierci za skuteczność ,przecież nic nie możesz zrobić… Powiedział tyle ,że
powinniśmy szukać pod ziemią ,tylko do cholery jasnej gdzie!? Już od kilku
godzin plątałam się po mieście gotowa przywalić każdemu ,kto podejdzie ,już raz
prawie przecięłam jakiegoś dresa na pół. Achh te uroki szwendania się po
mieście o trzeciej nad ranem. Niedługo miałam się spotkać z chłopakami w
Central Parku ,wyjdzie na to ,że nic nie znalazłam ,jeżeli oni też na nic nie
wpadli wyjdzie na to ,że stoimy w miejscu. Obeszłam już całą dzielnicę i nic
,nogi mnie bolały jak jeszcze nigdy a moje trampki były bliskie zakończenia
swojego żywota. Wróciłam do parku na umówione miejsce jako pierwsza. Cicho
westchnęłam i rozłożyłam się na miękkiej i przyjemnie chłodnej trawie. Noc była
dość ciepła ,w drzewach szumiał lekki wiatr a na niebie świecił księżyc ,który
teraz przypominał rogal. Westchnęłam cicho ,zaczynałam być głodna ,w Podziemiu
nic nie jadłam bo wiedziałam ,że jeżeli coś się tam zje zostanie się tam na
zawsze ,a teraz nie było zbyt wiele czasu na znalezienie jakiegoś sklepu żeby
kupić coś do jedzenia. W krzakach coś zaszeleściło więc uniosłam się na łokciach
i spojrzałam w tamtą stronę.
-James to ty?-odezwałam się ale
nikt mi nie odpowiedział-Ian? Chłopaki ,nie wydurniajcie się!-zawołałam.
Nikt nie odpowiedział. Zacisnęłam
dłonie na srebrnej szpilce do włosów ,która po chwili zmieniła się w miecz.
Mdły zielonkawo-niebieski blask lekko oświetlił małą przestrzeń dookoła mnie. Znowu
w krzakach zaszeleściło ,poczułam przy szyi szarpnięcie ,jakby coś chciało mnie
pociągnąć w stronę ,z której dochodziły dźwięki.
-Des ,jesteś?
Prawie dostałam zawału kiedy
usłyszałam szept ,obróciłam się gotowa zaatakować i…prawie przywaliłam Jamesowi
,gdyby nie to ,że chłopak szybko złapał mnie za nadgarstki unieruchamiając mi
ręce przy okazji rozbrajając mnie z miecza.
-Hej ,spokojnie.-szepnął patrząc
mi prosto.
-James idioto ,do cholery jasnej
,wystraszyłeś mnie!-zawołałam uderzając go lekko w klatkę piersiową.
-Oj Des ,Des.-uśmiechną się do
mnie.
-No co? Wiesz ,czasami jesteś
nieznośny.
-Słodka jesteś jak się tak
złościsz.-zaśmiał się.
-Tylko nie przesadzaj z tą
słodkością bo cukrzycy dostaniesz.-pokazałam mu język.
-Pff ,jak dostanę to przez
ciebie.-odparował.
Chwila ,czy on właśnie do mnie
zarywa? Nie ,my chyba powinniśmy się przespać bo gadamy większe głupoty niż
normalnie. Poczułam ,że lekko się czerwienię ,ale było na tyle ciemno ,że nie
dało się tego zauważyć.
-Dobra ,znalazłeś się ty a co z
Ianem?-szybko zmieniłam temat.
James mnie puścił i podał mi mój
miecz.
-Nie wiem ,nie widziałem go po
drodze ,nie odzywał się…-westchnął
Pięknie ,nie dość ,że nie wiedzieliśmy co
robić i kończył nam się czas to jeszcze jedno z nas chyba zaginęło. Jeżeli do
jutra nie wybuchnie wojna bogów to będzie chyba cud.
-Może niedługo
przyjdzie.-westchnęłam z nadzieją i usiadłam na trawie-Znalazłeś coś?-zapytałam
po chwili.
-Nic poza jednym zbzikowanym
kotem.-mruknął Potter siadając obok mnie.
Czekaliśmy dwie godziny ale nic
się nie wydarzyło ,jak na przeddzień wojny bogów było dziwnie spokojnie ale ten
spokój nie udzielał się mi. Byłam już zmęczona tą sytuacją ,miałam powstrzymać
tą wojnę a jedyne co mogłam teraz zrobić to siedzieć w parku obok Jamesa i
czekać na cud. Kiedy w końcu po czwartej rano zaczęło się pokazywać słońce
byłam już prawie w stu procentach pewna ,że nawaliliśmy. Gdybym tylko umiała
znaleźć drogę…
-Cholera ,ale ja jestem
głupia!-zawołałam kiedy mnie oświeciło.
-Co? Wcale nie jesteś…-James
zaczął coś gadać ale nie słuchałam go.
Szybko ściągnęłam z siebie
skórzaną kurtkę ,co z tego ,że ściągnęłam ją przez głowę ,nie miałam czasu na
rozpinanie zamka. Zrobiło mi się trochę chłodniej ale zaczęłam wyciągać spod
bluzki wisiorek ,który dostałam w dzień wyjazdu od Githany. „Wskaże
wam drogę jeżeli będzie trzeba ,wystarczy poprosić.” Oby zadziałało ,proszę ,proszę ,proszę…
-Des ,co to jest?-zapytał James.
-Zobaczysz.-odpowiedziałam
zdejmując wisiorek z szyi i zaciskając go w dłoni.
Proszę ,pokaż mi gdzie mamy szukać
,skupiłam się na tej myśli. Poczułam jak wisiorek wyrywa mi się z dłoni ,puściłam
go a on uniósł się w powietrzu. James zrobił wielkie oczy ale nic nie
powiedział ,ostatnio zdarzały się nam już dziwniejsze rzeczy.
-Chodź.-rzuciłam do niego kiedy
wisiorek poszybował w stronę miasta.
~pół godziny później~
Wisiorek cały czas nas prowadził
przez miasto ,na szczęście było dość wcześnie więc nie musieliśmy się martwić
śmiertelnikami ,jeżeli już jakiegoś mijaliśmy to i tak nic nie zauważał. W
końcu dotarliśmy do ślepego zaułka ,tutaj wisiorek zawisł w powietrzu. Zatrzymałam
się czekając aż James do mnie dołączy ,ale nie dołączał ,czekałam chyba dziesięć
minut ale on się nie pojawiał.
-James ,nie rób sobie żartów!-zawołałam
z niepewnością w głosie.
A co jeżeli naprawdę zniknął? Tak
jak Ian ,dzisiaj chyba zacznie się koniec świata a wszystko przez moją
nieporadność. Usłyszałam ,że ktoś zeskoczył z dachu i wylądował za moimi
plecami.
-On nie robi tego dla
żartów.-usłyszałam chłodny głos ,wydawał się znajomy.
Obróciłam się o sto osiemdziesiąt
stopni i stanęłam twarzą w twarz z Nidafiol. Akurat zauważyłam jak jej skrzydła
znikają ,wyglądałaby normalnie ,gdyby nie te oczy i widoczne ślady walki z kimś
,no i gdyby nie czarny miecz przytwierdzony do paska przy podartych spodniach.
Na jej policzku widziałam świeże rozcięcie ,włosy miała lekko potargane ,była
podrapana i ogólnie nie wyglądała najlepiej. Przez chwilę byłam zaskoczona ale
po chwili przypomniało mi się nasze ostatnie spotkanie ,w święta w lesie koło
Nory. Szybko chwyciłam za miecz ale jednak coś mnie powstrzymało. Skąd ona wie
,że James się nie wydurnia?
-Co z nim zrobiłaś?-warknęłam
szykując się do ataku.
-Ja nic ,nie masz czego się bać
,nie zaatakuję cię.-powiedziała opierając się o ścianę jakiegoś budynku.
-Ostatnim razem próbowałaś mnie
zabić.-odpowiedziałam nie opuszczając broni.
-Ostatnim razem wszystko było
inaczej ,uwierz mi ,trzy dni temu nie powiedziałabym ,że będę w takim położeniu
,wiem ,nie ufasz mi ,ale jeżeli chcesz jeszcze wygrać i uratować przyjaciół
musisz ze mną współpracować ,mogę ci pomóc.
Zamrugałam kilka razy. Może
kłamać ,to może być pułapka ,ale czy mam wybór? Nie wiem co się dzieje z
Jamesem i Ianem ,a jeżeli nic nie zrobię kiedy dzisiaj wieczorem zmieni się
data zacznie się koniec świata. To była sytuacja bez wyjścia ,poza tym ten
wisiorek ,może sprowadził mnie tu do niej ,może to ona ma mi pomóc a on o tym
wiedział. Mówię o magicznym wisiorku jak o żywej osobie ,dobrze ,że w Hogwarcie
nie zadają wypracowań na temat „co robiłeś w wakacje?” to nawet w szkole
czarodziejów by nie przeszło. A wracając do spraw teraźniejszych ,do cholery
powinnam myśleć co zrobić bo nie doczekam nowego roku w Hogwarcie! Tak ,nie mam
żadnego wyboru ,muszę zaufać osobie ,która chciała mnie zabić.
-Nie masz wyboru ,chcesz ratować
sytuację ,czy będziesz mieć dziecinną nadzieję ,że bogowie się dogadają?-zapytała
mnie-Pamiętaj ,to nie jest bajka ,nie będzie zakończenia „i żyli długo i
szczęśliwie”.-dodała.
-Jeżeli możesz coś zrobić to zrób
,jeżeli kłamiesz będziesz pierwszą ofiarą tej wojny.-odpowiedziałam chowając
miecz.
-Po pierwsze zostaw wisiorek
,zadziałał ale jest jednym z zagrożeń ,nie pytaj i chodź za mną.-powiedziała
ruszając w stronę Central Parku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to zamordujcie mnie za
przerwanie ,teraz rozdziały będą pojawiały się szybciej bo mam już wszystko
mniej więcej rozplanowane ,niedługo kolejna część wyjaśnień ,tak w końcu zacznę
wyjaśniać ,święto co? =D Tak dzisiaj dzieją się cuda ,nie tylko ze mną. Ale to
,że niedługo wszystko wyjaśnię nie znaczy ,że kończę opowiadanie ,przecież
obiecałam coś Kath i słowa dotrzymam ,nie bój się kochana ^^. Zbieram już
pomysły na dalsze problemy dla Des ,ona ze mną nie będzie miała łatwo xD. Więc
do nn ,które pojawi się pewnie już za 2/3 dni o ile nie zawalą mnie czymś w
szkole ,trzymajcie się czarodzieje ,półbogowie i śmiertelnicy.
Po pierwsze dziękuję ci za tak wspaniałą dedykację i życzenia powrotu do zdrowia <3 Jesteś kochana :*
OdpowiedzUsuńWstęp do opowieści... No nie, po prostu mnie zamurowało *o* To było niesamowite, naprawdę jestem pod wrażeniem jak wprowadziłaś nas w tę sytuację :*
Tralalala i dzień wcześniej :D
Tantanos :D
Hahahah, przemyślenia Des mnie rozbrajają xDD "Wielki mi bóg śmierci" ^^
Włóczenie się w nocy po Nowym Jorku i dres zawsze spoko xD Zdarte trampki me gusta xD Przynajmniej nie tylko ja niszczę sobie każdą parę butów jaką tylko mam :D No, w prawdzie ja nie latam po podziemiach, ale to szczegół :D
Scena w parku *_*
Ile razy już ci mówiłam, że cię kocham? <33
"-Słodka jesteś jak się tak złościsz.-zaśmiał się.
-Tylko nie przesadzaj z tą słodkością bo cukrzycy dostaniesz.-pokazałam mu język.
-Pff ,jak dostanę to przez ciebie.-odparował.
Chwila ,czy on właśnie do mnie zarywa?"
O ludzie, ludzie, ludzie!!! Kocham cię <33 Ubóstwiam ten fragment xDD ONI MAJĄ BYĆ RAZEM ♥
"- Co? Wcale nie jesteś..." - ach, James już kombinuje z komplementowaniem xDD *_* How cute ♥
Okej, muszę ci pogratulować ogromnej pomysłowości - to jak wymyśliłaś historię z naszyjnikiem jest cudowne, wszystko tak idealnie zaplanowane ^^
Biegną, biegną, biegną... a no właśnie Ian zniknął, ale przez tą słodycz się nim nie przejęłam xD Bo tylko ja mam taką obsesję na punkcie Dames <33
Biegną, biegną i JAMES ZNIKA! NIEEEEEEEEEEEE T.T
Ale ma "ważniejsze" sprawy na głowie, bo przecież Nidafiol z mieczem przerywa jej rozmyślania, niby czemu nie?! xD
A za to zakończenie rzucę w ciebie Cruciatusem :D
A tak a propos - znowu przemyślenia Des... Stojąc naprzeciw kogoś kto w każdej chwili może mnie zabić też myślę o wypracowaniach do szkoły ;D
Wybacz, że tak nie po kolei, ale no... Jakoś tak wyszło xD
Podsumowując : KIEDY JAMES I DES SIĘ POCAŁUJĄ?! xD Moja głowa plącze mi myśli <3 Jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego. Prawdę mówiąc jesteś moją królową. Składam hołd przed twoją wyobraźnią. Kocham cię i jeszcze raz dziękuję za dedykację - to dla mnie zaszczyt ♥ x33
Twoja najwierniejsza fanka, Kath xD :*
Zamorduje cię, lalala ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny, po prostu fenomenalny! :D Ej no.. cukrzycę? Biedny... :C "chyba powinniśmy się przespać bo gadamy większe głupoty niż normalnie." <-- Ale tak razem? < rotfl >
Popieram. D: ^^ Mimo wszystko. ;P Kocham ten rozdział. Ianie gdzie do cholery jesteś?! Hey, może poszedł na herbatkę z babą wąż? W sumie.. podobno piecze dobre ciasteczka.. < myśli > James się nie wydurnia! On musiał siusiu i poleciał szukać WC! :P Des z Nidafiol i współpraca? ;o To jak Ahsoka i Steela!(Masz:D) Niemożliwie niemożliwe! :O Des, zaskakujesz mnie. C: Zamorduję cię za przerwanie..:c Weź mi załatw taki miecz spiżowy(Uczę się^^) Z góry dziękuje;D Pisz szybko następny. NMBZT :*
Przeraża mnie to, że moje poprzedniczki wyłapały dokładnie te same fragmenty, które ja chciałam tu opisywać i cytować... NIEEE!!! -,- Nie lubię być nieoryginalna. :<
OdpowiedzUsuń~
Puki (serio? to się tak pisze? O.o)pamiętam dziękuję za dedyk, w sumie pewnie i tak bym zapomniała, gdyby nie moje notatki, które robiłam podczas czytania, żeby wszystko spamiętać, bo: Ach, ta moja skleroza. :D
Jezu!!! Zacieszam, bo nie jedyna lubię Nialla, a on jest taki cudny... I ojojojoojojojojooj. *.*
Słuchałaś tego? :> http://www.youtube.com/watch?v=ggDFoNh8tqI Niall tutaj tak pięknie śpiewa, i to całą piosenkę... Ohhhhh. *o*
Odbiegam od tematu. :P
Przemyślenia Destiny mnie rozbrajają, nie będę tutaj już nic cytować, bo zrobiła to Kath, której podziękuję w poniedziałek w szkole. Arghhh. :///
No i po raz pierwszy dopasowuję się do tematu, bo Des też jest agresywna, tak jak ja... Yeah! Mogłaby być moją przyjaciółką, pod warunkiem, że istnieje... :<
,,Patrząc mi prosto."- prosto w co? :D Chyba w oczy hę? :D
No i jakie te dialogi są słodkie (to jest taki pisk, jak piszczą te zwariowane laski, kiedy Niall śpiewa :D).
Kocham Twój styl pisania! Jest taki realistyczny, że czuję jakbym:
a) była w miejscu akcji razem z bohaterami,
b) oglądała film podczas czytania książki.
Moja imienniczka również wychwyciła:
,,My chyba powinniśmy się przespać", Boże, dlaczego ja mam do takiego niewinnego zdania skojarzenia? xD
To chyba przez ten pył co lata po całym mieszkaniu, bo mam remont w łazience- sama rozumiesz. :P
No i Githana, tak dawno o niej nie pisałaś, że już zapomniałam, że była taką wredotą, ale jak się okazało- pomocną wredotą. ^^
Ha!!! Nidafiol!!! Wiedziałam, nie. Ja to PRZEWIDZIAŁAM!!! Jestę geniuszę. :33
I po głębszych filozoficznych przemyśleniach ( tutaj składam ręce w taką wieżyczkę jak to robią politycy gdy chcą podkreślić wagę wypowiadanego zdania) stwierdzam, że nie lubię Nidafiol.
Dam, dam, dam, dam, dam...!!! Skończyłam. :D
Jeśli się nie zanudziłaś to gratuluję, a jeśli jednak właśnie cieszysz się, że to już koniec i w tej chwili podnosisz głowę z dłoni, o którą się podpierałaś, żebyś nie usnęła, to też gratuluję, że tak dzielnie przez to przeszłaś. ♥
Twoja, wierna, zniecierpliwiona, zafascynowana, zainteresowana, uczennica,
-Wiktoria.
Która Cię kocha. :**
Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńMusze szczerze pogratulować ci pomysłu na bloga. Pozwoliłem sobie ocenić twojego bloga w mój własny sposób:
4/5 za wygodę czytania i "ułożenie tekstu"
2/3 za fleksje,gramatykę itp.
4/4 za motyw i bohaterów
ogólnie uzyskałaś 11/12 punktów co figuruje cię do jednych z ciekawszych blogerek. Czyli bawiąc się w nauczyciela wystawiłbym ci ocenę bardzo dobrą. GRATULACJE :D
Zapomniałem ci dopisać jeszcze, że dodałem ci jeszcze 1 dodatkowy punkt za wejścia na bloga i nominacje :D
OdpowiedzUsuń