sobota, 16 marca 2013

32. Jak rozpętałam wojnę bogów cz.1


No i znowu szybko ,wszystko dzięki Katherine ,dzięki tobie mam jeszcze więcej weny niż wcześniej ,wielkie dzięki i zdrowiej szybko ,pierwszy dedyk jest dla Ciebie ,nawet nie wiesz ilu simów umarło z Twojego powodu ,cieszy się moja sadystyczna dusza. Kolejny dedyk jest dla Emi ,w końcu powróciłaś z martwych ,nie wiesz jak się cieszę z Twojego powrotu. Trzeci dedyk jest dla kogoś ,o kim jeszcze tutaj nie wspominałam ,dla Chels ,która też niedawno powróciła na gg i znowu dodała mi energii do pisania =D. Czwarty dedyk jest dla Wiki ,ty mały spamiarzu ,wiem ,że tak chcesz one-shota ,że sama nabiłaś te 2000 wejść ale i tak jesteś moją sis i będę cię męczyć ^^. Piąty dedyk dla Wiktorii ,za Twoje komentarze ,tak jak wszyscy podnosisz mnie na duchu ale zawsze piszesz je w taki sposób ,że uśmiecham się do ekranu jak Niall kiedy widzi jedzenie <3. To chyba już wszyscy na dzisiaj ,kolejność nie ma znaczenia ,kocham was wszystkie tak samo.  

Jak wygląda koniec świata? Nie wiem ,tego nikt nie wie ,ale to co się teraz działo chyba było na dobrej drodze do uzyskania nazwy apokalipsa. Jakim cudem nikt jeszcze nic nie zauważył? Okey ,śmiertelnicy nie widzą wszystkiego ale jak można przeoczyć burzę ,trzęsienia ziemi i wichurę? Jak można nie słyszeć piorunów i trzasku pękającej ziemi? W głowie miałam teraz więcej pytań niż odpowiedzi. Po pierwsze ,czemu mnie jako jedynej nie chcą zabić? Po drugie ,o co tu w ogóle chodzi? Po trzecie ,jak do tego doszło?
Może zacznę od początku ,czyli od tego jak rozpoczęłam wojnę bogów…
~Dzień wcześniej~
Kiedy w końcu wydostaliśmy się z Hadesu było już po północy trzydziestego pierwszego lipca. Nie zostało nam za wiele czasu. No i oczywiście niespodzianka ,Tantanos oczywiście pomógł nam zawęzić obszar poszukiwań…do kilku dzielnic Nowego Jorku. Czemu? Bo jak to powiedział „Chłopakowi bezpośrednio nie grozi śmierć więc nie mogę go dokładnie odszukać.”  Wielki mi bóg śmierci ,podobno oni mają niesamowite moce a jednego chłopaka nie może znaleźć phi… No ale lepsze to niż nic ,powinnam przestać marudzić mogło być gorzej. Taaa ,plątanie się nocą po Nowym Jorku ,bo przecież to takie spokojne małe miasteczko nie? Dziękuję ci Śmierci za skuteczność ,przecież nic nie możesz zrobić… Powiedział tyle ,że powinniśmy szukać pod ziemią ,tylko do cholery jasnej gdzie!? Już od kilku godzin plątałam się po mieście gotowa przywalić każdemu ,kto podejdzie ,już raz prawie przecięłam jakiegoś dresa na pół. Achh te uroki szwendania się po mieście o trzeciej nad ranem. Niedługo miałam się spotkać z chłopakami w Central Parku ,wyjdzie na to ,że nic nie znalazłam ,jeżeli oni też na nic nie wpadli wyjdzie na to ,że stoimy w miejscu. Obeszłam już całą dzielnicę i nic ,nogi mnie bolały jak jeszcze nigdy a moje trampki były bliskie zakończenia swojego żywota. Wróciłam do parku na umówione miejsce jako pierwsza. Cicho westchnęłam i rozłożyłam się na miękkiej i przyjemnie chłodnej trawie. Noc była dość ciepła ,w drzewach szumiał lekki wiatr a na niebie świecił księżyc ,który teraz przypominał rogal. Westchnęłam cicho ,zaczynałam być głodna ,w Podziemiu nic nie jadłam bo wiedziałam ,że jeżeli coś się tam zje zostanie się tam na zawsze ,a teraz nie było zbyt wiele czasu na znalezienie jakiegoś sklepu żeby kupić coś do jedzenia. W krzakach coś zaszeleściło więc uniosłam się na łokciach i spojrzałam w tamtą stronę.
-James to ty?-odezwałam się ale nikt mi nie odpowiedział-Ian? Chłopaki ,nie wydurniajcie się!-zawołałam.
Nikt nie odpowiedział. Zacisnęłam dłonie na srebrnej szpilce do włosów ,która po chwili zmieniła się w miecz. Mdły zielonkawo-niebieski blask lekko oświetlił małą przestrzeń dookoła mnie. Znowu w krzakach zaszeleściło ,poczułam przy szyi szarpnięcie ,jakby coś chciało mnie pociągnąć w stronę ,z której dochodziły dźwięki.
-Des ,jesteś?
Prawie dostałam zawału kiedy usłyszałam szept ,obróciłam się gotowa zaatakować i…prawie przywaliłam Jamesowi ,gdyby nie to ,że chłopak szybko złapał mnie za nadgarstki unieruchamiając mi ręce przy okazji rozbrajając mnie z miecza.
-Hej ,spokojnie.-szepnął patrząc mi prosto.
-James idioto ,do cholery jasnej ,wystraszyłeś mnie!-zawołałam uderzając go lekko w klatkę piersiową.
-Oj Des ,Des.-uśmiechną się do mnie.
-No co? Wiesz ,czasami jesteś nieznośny.
-Słodka jesteś jak się tak złościsz.-zaśmiał się.
-Tylko nie przesadzaj z tą słodkością bo cukrzycy dostaniesz.-pokazałam mu język.
-Pff ,jak dostanę to przez ciebie.-odparował.
Chwila ,czy on właśnie do mnie zarywa? Nie ,my chyba powinniśmy się przespać bo gadamy większe głupoty niż normalnie. Poczułam ,że lekko się czerwienię ,ale było na tyle ciemno ,że nie dało się tego zauważyć.
-Dobra ,znalazłeś się ty a co z Ianem?-szybko zmieniłam temat.
James mnie puścił i podał mi mój miecz.
-Nie wiem ,nie widziałem go po drodze ,nie odzywał się…-westchnął
 Pięknie ,nie dość ,że nie wiedzieliśmy co robić i kończył nam się czas to jeszcze jedno z nas chyba zaginęło. Jeżeli do jutra nie wybuchnie wojna bogów to będzie chyba cud.
-Może niedługo przyjdzie.-westchnęłam z nadzieją i usiadłam na trawie-Znalazłeś coś?-zapytałam po chwili.
-Nic poza jednym zbzikowanym kotem.-mruknął Potter siadając obok mnie.
Czekaliśmy dwie godziny ale nic się nie wydarzyło ,jak na przeddzień wojny bogów było dziwnie spokojnie ale ten spokój nie udzielał się mi. Byłam już zmęczona tą sytuacją ,miałam powstrzymać tą wojnę a jedyne co mogłam teraz zrobić to siedzieć w parku obok Jamesa i czekać na cud. Kiedy w końcu po czwartej rano zaczęło się pokazywać słońce byłam już prawie w stu procentach pewna ,że nawaliliśmy. Gdybym tylko umiała znaleźć drogę…
-Cholera ,ale ja jestem głupia!-zawołałam kiedy mnie oświeciło.
-Co? Wcale nie jesteś…-James zaczął coś gadać ale nie słuchałam go.
Szybko ściągnęłam z siebie skórzaną kurtkę ,co z tego ,że ściągnęłam ją przez głowę ,nie miałam czasu na rozpinanie zamka. Zrobiło mi się trochę chłodniej ale zaczęłam wyciągać spod bluzki wisiorek ,który dostałam w dzień wyjazdu od Githany.  „Wskaże wam drogę jeżeli będzie trzeba ,wystarczy poprosić.”  Oby zadziałało ,proszę ,proszę ,proszę…
-Des ,co to jest?-zapytał James.
-Zobaczysz.-odpowiedziałam zdejmując wisiorek z szyi i zaciskając go w dłoni.
Proszę ,pokaż mi gdzie mamy szukać ,skupiłam się na tej myśli. Poczułam jak wisiorek wyrywa mi się z dłoni ,puściłam go a on uniósł się w powietrzu. James zrobił wielkie oczy ale nic nie powiedział ,ostatnio zdarzały się nam już dziwniejsze rzeczy.
-Chodź.-rzuciłam do niego kiedy wisiorek poszybował w stronę miasta.
~pół godziny później~
Wisiorek cały czas nas prowadził przez miasto ,na szczęście było dość wcześnie więc nie musieliśmy się martwić śmiertelnikami ,jeżeli już jakiegoś mijaliśmy to i tak nic nie zauważał. W końcu dotarliśmy do ślepego zaułka ,tutaj wisiorek zawisł w powietrzu. Zatrzymałam się czekając aż James do mnie dołączy ,ale nie dołączał ,czekałam chyba dziesięć minut ale on się nie pojawiał.
-James ,nie rób sobie żartów!-zawołałam z niepewnością w głosie.
A co jeżeli naprawdę zniknął? Tak jak Ian ,dzisiaj chyba zacznie się koniec świata a wszystko przez moją nieporadność. Usłyszałam ,że ktoś zeskoczył z dachu i wylądował za moimi plecami.
-On nie robi tego dla żartów.-usłyszałam chłodny głos ,wydawał się znajomy.
Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i stanęłam twarzą w twarz z Nidafiol. Akurat zauważyłam jak jej skrzydła znikają ,wyglądałaby normalnie ,gdyby nie te oczy i widoczne ślady walki z kimś ,no i gdyby nie czarny miecz przytwierdzony do paska przy podartych spodniach. Na jej policzku widziałam świeże rozcięcie ,włosy miała lekko potargane ,była podrapana i ogólnie nie wyglądała najlepiej. Przez chwilę byłam zaskoczona ale po chwili przypomniało mi się nasze ostatnie spotkanie ,w święta w lesie koło Nory. Szybko chwyciłam za miecz ale jednak coś mnie powstrzymało. Skąd ona wie ,że James się nie wydurnia?
-Co z nim zrobiłaś?-warknęłam szykując się do ataku.
-Ja nic ,nie masz czego się bać ,nie zaatakuję cię.-powiedziała opierając się o ścianę jakiegoś budynku.
-Ostatnim razem próbowałaś mnie zabić.-odpowiedziałam nie opuszczając broni.
-Ostatnim razem wszystko było inaczej ,uwierz mi ,trzy dni temu nie powiedziałabym ,że będę w takim położeniu ,wiem ,nie ufasz mi ,ale jeżeli chcesz jeszcze wygrać i uratować przyjaciół musisz ze mną współpracować ,mogę ci pomóc.
Zamrugałam kilka razy. Może kłamać ,to może być pułapka ,ale czy mam wybór? Nie wiem co się dzieje z Jamesem i Ianem ,a jeżeli nic nie zrobię kiedy dzisiaj wieczorem zmieni się data zacznie się koniec świata. To była sytuacja bez wyjścia ,poza tym ten wisiorek ,może sprowadził mnie tu do niej ,może to ona ma mi pomóc a on o tym wiedział. Mówię o magicznym wisiorku jak o żywej osobie ,dobrze ,że w Hogwarcie nie zadają wypracowań na temat „co robiłeś w wakacje?” to nawet w szkole czarodziejów by nie przeszło. A wracając do spraw teraźniejszych ,do cholery powinnam myśleć co zrobić bo nie doczekam nowego roku w Hogwarcie! Tak ,nie mam żadnego wyboru ,muszę zaufać osobie ,która chciała mnie zabić.
-Nie masz wyboru ,chcesz ratować sytuację ,czy będziesz mieć dziecinną nadzieję ,że bogowie się dogadają?-zapytała mnie-Pamiętaj ,to nie jest bajka ,nie będzie zakończenia „i żyli długo i szczęśliwie”.-dodała.
-Jeżeli możesz coś zrobić to zrób ,jeżeli kłamiesz będziesz pierwszą ofiarą tej wojny.-odpowiedziałam chowając miecz.
-Po pierwsze zostaw wisiorek ,zadziałał ale jest jednym z zagrożeń ,nie pytaj i chodź za mną.-powiedziała ruszając w stronę Central Parku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to zamordujcie mnie za przerwanie ,teraz rozdziały będą pojawiały się szybciej bo mam już wszystko mniej więcej rozplanowane ,niedługo kolejna część wyjaśnień ,tak w końcu zacznę wyjaśniać ,święto co? =D Tak dzisiaj dzieją się cuda ,nie tylko ze mną. Ale to ,że niedługo wszystko wyjaśnię nie znaczy ,że kończę opowiadanie ,przecież obiecałam coś Kath i słowa dotrzymam ,nie bój się kochana ^^. Zbieram już pomysły na dalsze problemy dla Des ,ona ze mną nie będzie miała łatwo xD. Więc do nn ,które pojawi się pewnie już za 2/3 dni o ile nie zawalą mnie czymś w szkole ,trzymajcie się czarodzieje ,półbogowie i śmiertelnicy.     

5 komentarzy:

  1. Po pierwsze dziękuję ci za tak wspaniałą dedykację i życzenia powrotu do zdrowia <3 Jesteś kochana :*
    Wstęp do opowieści... No nie, po prostu mnie zamurowało *o* To było niesamowite, naprawdę jestem pod wrażeniem jak wprowadziłaś nas w tę sytuację :*
    Tralalala i dzień wcześniej :D
    Tantanos :D
    Hahahah, przemyślenia Des mnie rozbrajają xDD "Wielki mi bóg śmierci" ^^
    Włóczenie się w nocy po Nowym Jorku i dres zawsze spoko xD Zdarte trampki me gusta xD Przynajmniej nie tylko ja niszczę sobie każdą parę butów jaką tylko mam :D No, w prawdzie ja nie latam po podziemiach, ale to szczegół :D
    Scena w parku *_*
    Ile razy już ci mówiłam, że cię kocham? <33
    "-Słodka jesteś jak się tak złościsz.-zaśmiał się.
    -Tylko nie przesadzaj z tą słodkością bo cukrzycy dostaniesz.-pokazałam mu język.
    -Pff ,jak dostanę to przez ciebie.-odparował.
    Chwila ,czy on właśnie do mnie zarywa?"
    O ludzie, ludzie, ludzie!!! Kocham cię <33 Ubóstwiam ten fragment xDD ONI MAJĄ BYĆ RAZEM ♥
    "- Co? Wcale nie jesteś..." - ach, James już kombinuje z komplementowaniem xDD *_* How cute ♥
    Okej, muszę ci pogratulować ogromnej pomysłowości - to jak wymyśliłaś historię z naszyjnikiem jest cudowne, wszystko tak idealnie zaplanowane ^^
    Biegną, biegną, biegną... a no właśnie Ian zniknął, ale przez tą słodycz się nim nie przejęłam xD Bo tylko ja mam taką obsesję na punkcie Dames <33
    Biegną, biegną i JAMES ZNIKA! NIEEEEEEEEEEEE T.T
    Ale ma "ważniejsze" sprawy na głowie, bo przecież Nidafiol z mieczem przerywa jej rozmyślania, niby czemu nie?! xD
    A za to zakończenie rzucę w ciebie Cruciatusem :D
    A tak a propos - znowu przemyślenia Des... Stojąc naprzeciw kogoś kto w każdej chwili może mnie zabić też myślę o wypracowaniach do szkoły ;D
    Wybacz, że tak nie po kolei, ale no... Jakoś tak wyszło xD

    Podsumowując : KIEDY JAMES I DES SIĘ POCAŁUJĄ?! xD Moja głowa plącze mi myśli <3 Jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego. Prawdę mówiąc jesteś moją królową. Składam hołd przed twoją wyobraźnią. Kocham cię i jeszcze raz dziękuję za dedykację - to dla mnie zaszczyt ♥ x33

    Twoja najwierniejsza fanka, Kath xD :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamorduje cię, lalala ^^
    Świetny, po prostu fenomenalny! :D Ej no.. cukrzycę? Biedny... :C "chyba powinniśmy się przespać bo gadamy większe głupoty niż normalnie." <-- Ale tak razem? < rotfl >
    Popieram. D: ^^ Mimo wszystko. ;P Kocham ten rozdział. Ianie gdzie do cholery jesteś?! Hey, może poszedł na herbatkę z babą wąż? W sumie.. podobno piecze dobre ciasteczka.. < myśli > James się nie wydurnia! On musiał siusiu i poleciał szukać WC! :P Des z Nidafiol i współpraca? ;o To jak Ahsoka i Steela!(Masz:D) Niemożliwie niemożliwe! :O Des, zaskakujesz mnie. C: Zamorduję cię za przerwanie..:c Weź mi załatw taki miecz spiżowy(Uczę się^^) Z góry dziękuje;D Pisz szybko następny. NMBZT :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeraża mnie to, że moje poprzedniczki wyłapały dokładnie te same fragmenty, które ja chciałam tu opisywać i cytować... NIEEE!!! -,- Nie lubię być nieoryginalna. :<
    ~
    Puki (serio? to się tak pisze? O.o)pamiętam dziękuję za dedyk, w sumie pewnie i tak bym zapomniała, gdyby nie moje notatki, które robiłam podczas czytania, żeby wszystko spamiętać, bo: Ach, ta moja skleroza. :D
    Jezu!!! Zacieszam, bo nie jedyna lubię Nialla, a on jest taki cudny... I ojojojoojojojojooj. *.*
    Słuchałaś tego? :> http://www.youtube.com/watch?v=ggDFoNh8tqI Niall tutaj tak pięknie śpiewa, i to całą piosenkę... Ohhhhh. *o*
    Odbiegam od tematu. :P
    Przemyślenia Destiny mnie rozbrajają, nie będę tutaj już nic cytować, bo zrobiła to Kath, której podziękuję w poniedziałek w szkole. Arghhh. :///
    No i po raz pierwszy dopasowuję się do tematu, bo Des też jest agresywna, tak jak ja... Yeah! Mogłaby być moją przyjaciółką, pod warunkiem, że istnieje... :<
    ,,Patrząc mi prosto."- prosto w co? :D Chyba w oczy hę? :D
    No i jakie te dialogi są słodkie (to jest taki pisk, jak piszczą te zwariowane laski, kiedy Niall śpiewa :D).
    Kocham Twój styl pisania! Jest taki realistyczny, że czuję jakbym:
    a) była w miejscu akcji razem z bohaterami,
    b) oglądała film podczas czytania książki.
    Moja imienniczka również wychwyciła:
    ,,My chyba powinniśmy się przespać", Boże, dlaczego ja mam do takiego niewinnego zdania skojarzenia? xD
    To chyba przez ten pył co lata po całym mieszkaniu, bo mam remont w łazience- sama rozumiesz. :P
    No i Githana, tak dawno o niej nie pisałaś, że już zapomniałam, że była taką wredotą, ale jak się okazało- pomocną wredotą. ^^
    Ha!!! Nidafiol!!! Wiedziałam, nie. Ja to PRZEWIDZIAŁAM!!! Jestę geniuszę. :33
    I po głębszych filozoficznych przemyśleniach ( tutaj składam ręce w taką wieżyczkę jak to robią politycy gdy chcą podkreślić wagę wypowiadanego zdania) stwierdzam, że nie lubię Nidafiol.
    Dam, dam, dam, dam, dam...!!! Skończyłam. :D
    Jeśli się nie zanudziłaś to gratuluję, a jeśli jednak właśnie cieszysz się, że to już koniec i w tej chwili podnosisz głowę z dłoni, o którą się podpierałaś, żebyś nie usnęła, to też gratuluję, że tak dzielnie przez to przeszłaś. ♥
    Twoja, wierna, zniecierpliwiona, zafascynowana, zainteresowana, uczennica,
    -Wiktoria.











    Która Cię kocha. :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział !
    Musze szczerze pogratulować ci pomysłu na bloga. Pozwoliłem sobie ocenić twojego bloga w mój własny sposób:
    4/5 za wygodę czytania i "ułożenie tekstu"
    2/3 za fleksje,gramatykę itp.
    4/4 za motyw i bohaterów
    ogólnie uzyskałaś 11/12 punktów co figuruje cię do jednych z ciekawszych blogerek. Czyli bawiąc się w nauczyciela wystawiłbym ci ocenę bardzo dobrą. GRATULACJE :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapomniałem ci dopisać jeszcze, że dodałem ci jeszcze 1 dodatkowy punkt za wejścia na bloga i nominacje :D

    OdpowiedzUsuń