czwartek, 22 sierpnia 2013

49. Zerwać łańcuchy

Otaczała mnie widmowa mgła, byłam przykuta żelaznymi łańcuchami do skały, która boleśnie wbijała się w moje plecy. Po poprzedniej walce czułam się obolała i wykończona, nie miałam nawet siły się szarpać. Zrobiło się strasznie chłodno, w jednej chwili myślałam, że zaraz zamarznę a zaraz potem zaczynałam tracić czucie w całym ciele. Mgła zaczęła się unosić, wirować i układać w niewyraźne zarysy postaci. Pierwsi pojawili się moi rodzice, nie bogowie, ci śmiertelni rodzice, z moim bratem, wszyscy wyglądali na szczęśliwą rodzinę...Byli szczęśliwi bo mnie tam nie było, beze mnie było im lepiej. No bo ja nawet nie należałam do tej rodziny, to był czysty przypadek, że akurat na nich trafiłam...chyba. Patrzyłam na to jakiś czas, ale czułam, że zaraz nie wytrzymam, oni nawet nie wiedzieli...nie wiedzieli kim naprawdę byłam! Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem dla nich jak powietrze, ale to dalej mnie bolało i ciągle zastanawiałam się jak oni tak mogą? Jestem ich jedyną córką do cholery jasnej! Powinnam coś dla nich znaczyć...powinnam ale nie znaczyłam, tak naprawdę prawie nigdy nie byłam dla nich ważna, jestem dla nich nikim...Przygryzłam wargi i zacisnęłam dłonie w pięści, zabolały mnie palce i poczułam jak paznokcie wbijają się w moją skórę. Odwróciłam wzrok, nie chciałam już na to patrzeć, ale obraz od razu przeniósł się za mną żebym dalej ich widziała. Obraz zaczął się zmieniać, tym razem ukształtowała się w dwie postacie, jedną wysoką, drugą niższą ode mnie o około dziesięć centymetrów, obie szczupłe. Nie widziałam ich dokładnie, ale coś mi podpowiadało kto to jest. Przypomniały mi się czasy sprzed przeprowadzki do Londynu, sprzed Hogwartu. Nie wiem czy umiem je ocenić jako szczęśliwe czy wręcz odwrotnie, ale wszystkie dobre wspomnienia z tamtego czasu wiązały się z tymi dwiema postaciami z mgły, Megan i Nina, one też wyglądały na szczęśliwe beze mnie. Pamiętam, że zaczęło się to jeszcze zanim wyjechałam, po prostu lepiej się dogadywały, miały więcej wspólnych tematów a ja...byłam inna. Było w miarę normalnie dopóki nie zaczął się objawiać mój magiczny talent (no o ile to można nazwać talentem), później zaczęłyśmy się od siebie oddalać. Dopiero teraz patrząc na ich widmowe wersje zrozumiałam, że brakuje mi ich, ale tego już nie da się naprawić, jeżeli miałabym z nimi rozmawiać oddzielałaby nas od siebie przepaść niezliczonych kłamstw, już nie tylko o magię, teraz cale moje życie byłoby dla nich kłamstwem, musiałabym oszukiwać je praktycznie we wszystkich sprawach. Czasami chciałam móc z nimi znowu normalnie pogadać, ale to już było nieosiągalne, to już odeszło. I znowu mgła zmieniła kształt, tym razem pojawił się obraz pokoju wspólnego Gryfonów, Yuri kłóciła się z Aronem, który leżał rozłożony w fotelu, oboje zachowywali się jakby nic się nie działo, znałam Yuri, wiedziałam, że jeżeli ktoś jest dla niej ważny nie zapomina o nim, do mnie w wakacje potrafiła dzwonić po trzy razy dziennie a teraz...nie dawała żadnego znaku życia, widziałam, że zachowuje się całkiem zwyczajnie, jakby nic się nie działo, zapomniała o mnie. Niedaleko siedział James a...a na jego kolanach Alice. Nie wiem czemu, ale w tej chwili poczułam się jakby coś przebiło mnie na wylot. Nie mogłam zrozumieć czemu, ale w moich oczach zebrały się łzy, które po chwili spływały po mojej twarzy całymi strumieniami, one po prostu same leciały mi z oczu, nie rzucałam się, nie krzyczałam, nie reagowałam, tylko te łzy nadal leciały. Czemu to tak na mnie działało? Przecież to była sprawa Jamesa z kim się spotyka...Tylko, że ja się bałam, że będzie dalej tak jak było od kilku tygodni, że on będzie miał mnie całkowicie gdzieś. Nie chciałam, żeby tak było, ledwie to znosiłam, ale nie potrafiłam też się nie wkurzyć kiedy już ze mną gadał. To chyba każdego irytuje jeżeli ktoś cię całkowicie olewa a potem jak gdyby nigdy nic chce z tobą rozmawiać. Nie wiem czego oczekiwałam, ale byłam pewna, że nie pozwolę sobie na takie traktowanie mnie, niech się zdecyduje czy coś dla niego znaczę, czy jestem nikim. Mgła przybrała postać Jamesa, który stanął naprzeciwko mnie z dziwnym, nienaturalnym uśmiechem.
-Taka słaba...-odezwał się z przekąsem-Słaba, nic nieznacząca...Myślisz, że coś znaczysz? Jesteś nikim...-i zaczęła się cała litania.
James, mój najlepszy przyjaciel, najbliższa mi osoba, stał przede mną, patrząc jak wiszę przykuta do jakiejś cholernej skały i potwierdzał wszystkie moje obawy jeszcze mocniej utwierdzając mnie w przekonaniu, że jestem nikim, nigdzie nie pasuję, potwierdzał wszystko, czego się bałam. Każde jego słowo było jak nóż wbijany mi prosto w serce.
-Nie!!-wyrwało mi się, nie mogłam już wytrzymać-Zamknij się! Nie jesteś Jamesem, on nigdy by tego nie zrobił! Nie jesteś nim...-zaczęłam to powtarzać przez łzy, a on nie przestawał.
Poczułam jak moje ręce się nagrzewają, nie mogłam już znieść tej sytuacji. To co mówił niby James nie mogło być prawdą, nie chciałam już tego do siebie dopuszczać, nie chciałam tego słuchać. Nie byłam już małą dziewczynką, która wierzyła w takie słowa, nawet jeśli miały być prawdziwe nie mogłam się poddać. Z głośnym trzaskiem związujące mnie łańcuchy zaczęły pękać, na razie był to tylko jeden.
-Tak? Twierdzisz, że nie jesteś słaba?-zapytał James zmieniając ton-Więc to udowodnij.-dodał podchodząc bliżej.
Czemu nagle poczułam jakby wszystko się we mnie wywróciło kiedy jego twarz znalazła się kilka centymetrów od mojej? Czemu chciałam wierzyć, że to jednak prawdziwy James? To głupie, ale nagle nie mogłam myśleć.
-Dobra, jesteśmy przyjaciółmi i mam po uszy twojego zachowania zakochany idioto! Mam dość, że mnie ignorujesz i zachowujesz się jakby nic się nie działo! Nie obchodzi mnie czy się zakochałeś czy nie, nie masz prawa tak traktować przyjaciół, więc się zdecyduj czego chcesz a nie mnie męczysz!-wyrzuciłam z siebie, a jako, że jedna z moich rąk była już wolna wymierzyłam mu porządny policzek.
-Nie tak agresywnie słodziaku.-czarnowłosy lekko się zaśmiał i zbliżył jeszcze bardziej.
Już zupełnie zgłupiałam. Moje policzki dziwnie się nagrzały, poczułam jak coraz trudniej mi się oddycha i...sama nie wiem co to było, ale coś po prostu pociągnęło mnie do niego i nie wiem czemu, ale pocałowałam go. Nie umiałam tego wyjaśnić, może coś mnie opętało, ale włożyłam w to tyle uczucia, ile potrafiłam...i musiałam przyznać, przynajmniej ten nieprawdziwy James dobrze całował. Ja jestem głupia, całuję nieprawdziwą wersję chłopaka, który jest moim najlepszym przyjacielem. Oderwałam się jak najszybciej, a James zniknął. Rozległ się kolejny trzask i dwa łańcuchy opadły. Mgła znowu się zebrała, tym razem byli to moi rodzice, oboje z obojętnym wyrazem twarzy, a ja już wiedziałam co za chwilę usłyszę i postanowiłam do tego nie dopuścić.
-Nie! Nie będę tego słuchać! Nie obchodzicie mnie, nie interesuje mnie co powiecie! Nienawidzę was, niszczyliście mi życie już wystarczająco długo!-wyrzuciłam z siebie.
Zdziwiłam się kiedy mgła zniknęła a ostatni łańcuch opadł, byłam wolna...Moje nogi zmiękły i ugięły się pode mną. Przewróciłam się, ale zanim dotknęłam ziemi wszystko się rozmyło i przestałam czuć cokolwiek.
***
Kiedy się obudziłam poczułam, że klęczę na chłodnej posadzce trzymając w rękach coś ciepłego i gładkiego. Otworzyłam oczy, w moich rękach leżało coś co kształtem przypominało łzę z zielonego szkła, ale chociaż wydawało się twarde i gładkie widziałam jak cały czas się porusza, jak woda. Potrząsnęłam głową i zamrugałam kilkakrotnie. To się nie stało naprawdę? To była tylko jakaś próba i przeszłam ją.
-Des!-usłyszałam znajomy już głos Ravena.
Chłopak podbiegł do mnie i pomógł mi wstać, za nim podszedł Anubis z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Masz owoc.-powiedzieli obaj a ja popatrzyłam na nich z lekkim uśmiechem.
Miałam ten owoc i miałam też pewność co zrobię jak wrócę do szkoły. Po pierwsze: przechrzczę Jamesa jak jeszcze nigdy, po drugie: wyśpię się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Eee...no tak, dawno mnie tu nie było, przepraszam. Nie mogłam jakoś odnaleźć pomysłu co napisać, dzisiaj mnie wzięło, nie powiem po czym bo teraz mam ochotę walić głową w ścianę ale powstrzymuje mnie od tego kilka pozytywnie zakręconych wariatek, którym to dedykuję ten rozdział, tak więc dla moich dwóch zboków, Rexi i Cup, dla naszej grzecznej Kath i dla Clar, której ryjemy psychikę...powtórzę po raz 3456789000000975: Kocham Was! ♥                  

5 komentarzy:

  1. Cudo, cudo, cudo! Ale przysięgam Ci, że jeśli jeszcze raz będziesz mnie trzymała tak długo w niepewności, to oberwiesz! ;)
    Bidena Des ;c Wisiała sobie na skale i wszyscy jej mówili, że jej nie lubią ;< Dlaczego Ty ją cały czas tak męczysz, co? Jak nie zabija potworów, to kłóci się z Jamesem, albo wisi na skale. Ewentualnie jeszcze bije się z samą sobą, lub lata z Tabalugą. Weź Ty jej daj jakiś urlop ;)
    Rozdział jest świetny, taki prawdziwy. A te postacie z mgły powinny oberwać niebiańskim spiżem w łepetynę! Nie wolno obrażaj Des, chyba że jest się samobójcą... Ale nie wolno jej obrażać! Jak wróci do domu to ma rzucić się na Jamesa z pięściami, bo zachowuje się jak niewyżyty psychicznie przedszkolak! I niech on zerwie z tą Alice, bo jak tylko słyszę jej imię, to mnie ręka świerzbi. A różdżka i mój miecz dają o sobie znać.
    Powtarzam. Rozdział jest po prostu nieziemski ;)
    Mam jedno pytanie, które zadałam również pod poprzednim rozdziałem. Kto karmi Hadesa? ;o Jak on jej zdechnie z głodu, to co wtedy? Zrobią mu pogrzeb, czy oddadzą w ofierze Bogom? xD
    Życzę mnóstwa weny i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział,
    Powalona i zbzikowana na punkcie Twojego bloga, Scarlett^^ ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Otóż jestem druga ; /
    No ale dobra druga to nie tak źle . ^^
    Dziękuje ci bejbe za dedykację ♥
    My wcale nie jesteśmy zboczone >.< Nie wiem skąd ci to przyszło do głowy o_O
    Postaram nie sypać ci 1234567654 łyżek cukru do mózgu ale ... nie wiem czy w twoim przypadku to będzie możliwe *-*
    Postaram się skomentować całość i wszystko osobno xD
    Już pierwszym zdaniem mnie urzekłaś. No bo co może być lepszego od widmowej mgły i wrzynającej się skały? :o
    Rodzice powstają z mgły, jejku jak w jakimś cholernie dobrym horrorze...Lubię Cholernie Dobre horrory;))
    Z rodzicami to już miałam łzy w oczach..
    Ryczę.
    Tak Magia To jest Talent, bez wątpienia ! ;3
    Teraz czytam ten fragment jak ona płaczę.. Kurdę James... i jak już otarłam łzy i zaczęłam czytać dalej znowu zaczęłam płakac tylko z małą poprawką teraz mam ciarki na rękach i nogach o_o Ojejku to... jest świetnę... za sam ten rozdział powinnaś dostać nobelka((;
    Kurdę pocałowała go .. A on zniknął - drań xD
    Podsumowanie:
    Zastanawiam się jak ty mogłaś napisac takie dzieło wtedy kiedy ja do ciebie pisałam z MEeeeeeegaaaa głupawką i wielkim bananem na twarzy i jednocześnie złością że nie ma podstawowych emotek na GG xD
    Muszę cie ochrzanić za jedno... no wiesz za słodko też nie może być kochana ;*
    Czemu Tak krótko?! Rozumiem że dawno tu nie pisałaś i ogólnie...ale jak można pisać tak dzieło i skączyć je w takim momencie? o-o
    T jest coś takiego że "czytam, czytam, czytam z coraz większym zaciekawieniem i nagle dupa ... co się okazuję że koniec... a ja nie wiem co jest dalej.?"
    Musze cie wyzwać od GRZESZNIC ponieważ to jest nie poważne ....xD
    Ale i Tak cie kocham c'nie. ^^
    Rozdział jest genialny, mam wrażenie że każde, nawet najmniejsze zdanie dopracowałaś :))
    Jestem pod wielkim wrażeniem . :D
    Nie śmiem się do ciebie porównywac o Pani <33
    Podsumowanie Podsumowania:
    Kc Kc Kc Kc Kc Kc Kc Kc KC KC Kc KC Kc ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥
    Zostaniesz moim sensejem prawdaż .? ;>
    Rozdział jest więcej niż zajebisty .:*

    Pozdrawiam Twoja Największa Najwięrniejsza Fanka Rexi ♥


    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cię wiesz?! Kocham! Kocham cb za Jamesa <3 Szykuje się Desojemes ! Czytam czytam i czytam, a tu koniec! Cio ty sobie myślisz ! Przez ciebie tkwię w niepewności! Czekam, czekam i czekam. Uduszę jej rodziców! Nie sory nie da się ;) To powietrze. Projektuję na Worldcraft'cie moją wersję hogwartu. Jak skończe, to jeśli zechcesz wyśle ci nazwe i hazło do mojego serwera.
    Kocham <3 i czekam (niestety) , twoja Asha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, nie było mnie tu długo, ale teraz skomentuję, mimo, że dostałam oczopląsu i zaraz zasnę, padając jak długa, ale mniejsza o to, uch. ~.~
    Biedna Des, tak ją męczyć. Rodzice, którzy tak traktują swoje dziecko nie powinni być rodzicami. James zachowuje się jak skończony kretyn, opętany przez ciemną stronę i zapchany własnym egoizmem, ja wciąż shipuje Restiny! Restiny forever i mi tu zaprzecz, ćwoku, a twój łeb odzieli się od reszty korpusu i wyląduje na mojej ścianie. Mówię. Całkiem. Poważnie. Om, om, nom, nom. *-* BaDum, koleżanki, awe Maryja... Alice na kolanach... nieawe, chociaż ja wolę Restiny. Brr, kocham Cię. :**
    Czekam na next'a,
    MTFBWY! :**

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    To jest chyba najlepszy rozdział ever w historii tego calusieńkiego bloga!
    Płonę, płonę, płooonę, cała płonę! Jaram się jak petarda! *O* Kochanie! Skąd u ciebie tyle kreatywności! Muszę się poskarżyć chyba na Olimpie. Chcę przesyłkę Hermes Extra z super talentem w środku *U* Twój zabójczy i tak strasznie wciągający styl pisania. No mowę mi odebrało! Obraz mi się rozdwaja i po prostu... No... NO!
    Próba dla Des, Des była naprawdę strasznie kreatywna! Ja nigdy nei wpadłabym na coś takiego! Te wszystkie zjawy. Czułam jakbym tam stała. Jakbym po prostu tak stała i patrzyła się na te wszystkie cholernie przykre sceny.
    POCAŁUNEK! *o*
    Niby nie z prawdziwym Jamesem, ale z Jamesem <3 ALE TO JEST MÓJ MĄŻ!! Niech ściągnie koszulkę xDD
    Podziwiam jej odwagę, jej opór, to że potrafi się zaprzeć i pokonać strach! Postać, którą stworzyłaś jest po prostu nieziemska! Nie umiem wyrazić swoich emocji w formie komentarza. Trzeba by zamówić samolot, który by na niebie zrobił napis DES MISTRZEM JEST ♥
    Kłaniam się przed tobą, mój ty mistrzu jedi <3 Jesteś wzorem godnym naśladowania :D
    Pozdrawiam, życzę weny i... LEPIEJ SZYBKO DODAWAJ ROZDZIAŁ, BO SIĘ POLICZYMY :D
    ~ Ja :D
    PS. Wiesz, że komentuję ci od rozdziału 2? To znaczy, że mamy... TRZYDZIESTODZIEWIĘCIOROZDZIAŁOWNICĘ! <3 Yeeey :* Kocham cię :* I dzięki za dedyk ;p

    OdpowiedzUsuń