poniedziałek, 9 września 2013

51."James, ty nieskończenie durny idioto!"

Sifnks po kilku minutach uspokoił się i zatrzymał się przed nami. Stwór przekrzywił głowę na lewo i przypatrzył na nas ciekawsko. Dalej nie miałam pojęcia jak mamy na nim wrócić do Anglii, no przecież nie poleci a lądem to strasznie długo, poza tym jak wtedy dotrzemy na wyspy? Mamy przerąbane... Sfinks zaskrzeczał i zamachał głową jakby chciał nam powiedzieć, że mamy na niego wsiąść. Popatrzyłam na Ravena pytająco a on wzruszył ramionami.
-Co nam szkodzi?-powiedział.
-No w zasadzie nic...-westchnęłam.
Chłopak wskoczył na grzbiet sfinksa a ja poszłam w jego ślady. Raven pomógł mi wejść na stwora, usiadłam przed nim i złapałam się karku. Poczułam jak chłopak łapie mnie w pasie. Wywróciłam oczami, ale nie zaprotestowałam, niech sobie myśli, że jest silniejszy. Kiedy siedzieliśmy w miarę wygodnie sfinks skoczył przed siebie. Cały świat rozmył się w kolorową plamę tylko po to, żeby po chwili zniknąć w całkowitej ciemności. Miejsce, do którego trafiliśmy było strasznie dziwne. Po pierwsze otaczała nas mgła, było ciemno jak w środku nocy, ale widziałam ciemną taflę wody i brzegi rzeki, po której się przemieszczaliśmy. Po obu stronach leżał czarny piasek a na nim kości, za tą dziwną plażą stało kilka trzcinowych chat, wszędzie plątały się niewyraźne widma. Sfinks poruszał się tu nadzwyczaj szybko, niedługo trzcinowe chaty zmieniły się w miasto, które było odzwierciedleniem Londynu, a później zmieniło się w Hogsmeade. Zauważyłam, że zbliżamy się do odwzorowania doków w Hogwarcie. Wcześniej mnie to nie zastanawiało, ale teraz nie dawało mi spokoju to, że nasz nowy "rumak" unosi się nad wodą. Zanim zdążyłam się temu jakoś przyjrzeć stwór wyszedł na brzeg, a równo z tym wróciliśmy do prawdziwego świata. Było południe, a ja, kompletnie wykończona, w podartych ciuchach, ze świecącym czymś wracałam do szkoły...nie no, przecież to całkiem normalne! Zeskoczyłam ze sfinksa razem z Ravenem, a stwór potrząsnął głową i znowu skoczył w nicość. Popatrzyłam na chłopaka i westchnęłam.
-Idziemy?-zapytałam.
-Dobrze by było.-odpowiedział.
Ruszyliśmy na błonia, chociaż nawet nie wiem po co akurat tam.
~James~
Siedziałem z Alice na błoniach. Starałem się jak mogłem żeby wyglądać na zadowolonego, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Nie mogłem zapomnieć o Des, bez niej mój świat był nijaki. Tęskniłem za jej fochami, za wypominaniem mi głupoty, za naszymi głupimi pomysłami. Bez niej nie było części mnie, może się powtarzam, ale taka była prawda, potrzebowałem jej, nie mogłem bez niej żyć. Brzmi jak wyznanie zakochanego? No może, ale to była moja przyjaciółka i potrzebowałem jej. Nie dawało mi to spokoju, bo wiedziałem, że nawet kiedy by żyła to nigdy by mi nie wybaczyła. Alice lekko złapała moja dłoń, a ja prawie, że automatycznie splotłem moje palce z jej.
-Co się dzieje?-zapytała patrząc mi prosto w oczy.
-Ja...chyba coś spieprzyłem i...już nie mogę tego naprawić...dobra, nie chyba tylko na pewno spieprzyłem...-odpowiedziałem spuszczając wzrok.
-Wszystko da się naprawić.-powiedziała lekko gładząc wierzch mojej dłoni.
-Tego nie...straciłem kogoś i...i nic tego nie zmieni.-pokręciłem głową.
-Ci, na których nam zależy nigdy nas nie opuszczają.-szepnęła lekko mnie całując.
Na chwilę uwolniłem się od przytłaczających uczuć i myśli. Te kilkanaście sekund dawało mi wytchnienie. Romantyczne? Tak, ale ktoś postanowił to przerwać, no nie byle ktoś.
-Nienawidzę pustyń, nawet tych wyimaginowanych!-usłyszałem z daleka tak znajomy głos i po prostu nie wierzyłem, że to się dzieje.
Miałem wrażenie, że chyba śnię, że to nie jest realne i zaraz się rozpłynie, ale tak nie było. Oderwałem się od Alice i spojrzałem w kierunku jeziora. Zamurowało mnie. W moją stronę szła jedyna osoba, która w takim stylu umie przerwać tak romantyczną chwilę. Nie spodziewałem się tego, ale to się działo. W moja stronę szła w podartych ciuchach Des wymachując jakimś świecącym czymś a za nią szedł chłopak o jasnobrązowych włosach. Przez kilka minut stałem robiąc wielkie oczy, tyle czasu myślałem, że ona nie żyje a tu...szła jak gdyby nigdy nic. W tym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. To jest Des, tego nie zabijesz...
      ~Destiny~
-Nienawidzę pustyń, nawet tych wyimaginowanych!-powiedziałam otrząsając pozostałości moich ciuchów z resztek piasku-Wszędzie tylko ten cholerny piasek...-jęknęłam.
-Taki urok pustyni geniuszu.-zaśmiał się Raven.
Powstrzymałam śmiech i porządnie trzepnęłam go w łeb. W lewej ręce niosłam zieloną łzę, ale druga idealnie wycelowała w tył głowy chłopaka. 
-Dziękuję za nadanie mi tego tytułu, w końcu ktoś dostrzegł mój nieprzenikniony intelekt.-odpowiedziałam udając, ze zadzieram nosa. 
-A geniusz zna pojęcie sarkazmu?-zapytał.
-Ależ oczywiście mój wierny smoczku.-pokazałam mu język.
-Byle nie smoczku!-zawołał chłopak lekko się rumieniąc.
-Ale jesteś takim słodziutkim smoczkiem...szczególnie jak się czerwienisz.-zaśmiałam się.
-Bo smoczek zaraz da ci popalić.-mruknął.
-Och czyżby?-rzuciłam z rozbawieniem bawiąc się małymi płomykami, które zatańczyły na mojej dłoni.
Nie wiedziałam jak daleko zaszliśmy, ale postanowił nam przerwać szanowny pan Potter. Czy w moich oczach od razu pojawiła się chęć mordu? Sądząc po tym, że James zatrzymał się o kilka metrów ode mnie z miną wystraszonego szczeniaka. Patrzyliśmy na siebie jakiś czas, za mną stał Raven, za nim Alice, oboje z minami wyrażającym nieme pytanie "O co chodzi?".
-Żyjesz...-odezwał się Potter z nieukrywaną radością.
Moja reakcja była chyba do przewidzenia. Dałam Ravenowi owoc do potrzymania a sama podeszłam do Pottera z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
-James, ty nieskończenie durny idioto!-wydarłam się chyba na cały zamek, mało mnie to obchodziło-Czy ty wiesz jak ja cię nie znoszę?! Rozumiesz co zrobiłeś?!-i zaczęłam litanię.
Nie dał mi nawet połowy wykrzyczeć. Czemu on zawsze musi zrobić coś, co na mnie tak dziwnie wpływa, że nagle zmieniam swoje zamiary?! Przytulił mnie mocno i nie dał się wyrwać.
-Wiem, wszystko wiem, jestem za głupi na nieskończenie durnego idiotę, przepraszam cię. Wiem, że pewnie mi nie wybaczysz, nie zasługuję na to, ale po prostu przepraszam. Proszę cię, nie zostawiaj mnie już, bałem się jak cholera, myślałem, że nigdy cię nie zobaczę, a bez ciebie wszystko jest dla mnie bez sensu, potrzebuję cię, nawet jeśli masz mnie nienawidzić...-powiedział.
Poczułam łzy w oczach, zanim się zorientowałam już płakałam. 
-James...ja...-zająknęłam się-James ty...ty cholerny, głupi, nieogarnięty...-nie dokończyłam, zaczęłam się z nim szarpać.
Nie wiedziałam co chciałam osiągnąć, nie byłam w stanie powiedzieć więc zaczęłam się na nim wyżywać. Przypadkiem zdarłam mu koszulkę, może gdybym nie była zajęta próbami podrapania go zauważyłabym, ze jest nawet całkiem nieźle zbudowany, no był chudy, ale miał się czym pochwalić. W końcu oboje wylądowaliśmy na trawie obok siebie z potarganymi włosami i policzkami mokrymi od łez.
-Właśnie za tym tęskniłem.-powiedział z lekkim uśmiechem. 
-Mam cię częściej bić?-zapytałam.
-Masz tyle powodów...A wybaczasz mi?-lekko się zaczerwienił.
-Pewnie, a ty mi? Zachowywałam się jak dzieciak.-odpowiedziałam czując jak lekko się czerwienię.
-Tak, chociaż twierdzę, że nie mam czego wybaczać.-odpowiedział.
Nie potrzebowałam niczego więcej, przytuliłam go najmocniej jak mogłam. W końcu odzyskałam Jamesa!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Je je je, powraca nieogarnięta, pieprznięta, popieprzona i głupia autorka, za która nikt nie tęskni! ^^ Mogę nawet być zadowolona z tego rozdziału...no chyba. Pewnie kilka osób rozpozna niektóre teksty. Pam pa ram pam pam. Jak tam w szkołach? Moja wychowawczyni startuje o tytuł kolejnej Umbridge x,x ale tak poza tym to wszystko da się znieść. Mój nauczyciel od niemca ("Pan Student") przypomina Pottera, w klasie mam dwa bardzo zabawne okazy gatunku chłopak...trzeci jest rudy i całą podstawówkę go nie lubiłam bo on nie lubił mnie >.> a na działalności recepcji rysuję satyrów! Mam nadzieję, że wszyscy przeżyjemy do końca tego roku szkolnego, znalazłam już u mnie Narnię, boje się, że gdzieś buszuje Bazyliszek...No to zapraszam do komentowania, nawet z anonimka, tylko proszę, bez nieuzasadnionych hejtów. Dziękuje, dobranoc, odmeldowuję się, nox!        

3 komentarze:

  1. suuuperaaaaśne!!!! Yuppi jestem pierwsza. Narszcie James i Des się pogodzili. Już myślałam, że nie zniosę tego smutasa Jamesa. Przecież to do niego nie pasuje! To chyba tyle bo ide spać. Dobranoc ;D

    NMBZT
    Idka

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;D ! Naprawdę nie mogłam się doczekać kolejnej notki ;) . I w końcu pogodziłaś Des i Jamesa !! Co do szkoły to wiesz - nowa szkoła w dodatku liceum ... Żeby jeszcze tego było mało - matematyczka z gimnazjum uczy właśnie w tym liceum . Jednym słowem : MASAKRA ;P . Ale przeżyję tylko po to , żeby móc czytać opowiadania Twoje i wiele wiele innych ;* . No cóż , pozostało mi tylko życzyć duuuuuuuuużo weny do kolejnego rozdziału :3
    Pozdrawiam
    ~Ginny~

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww, super. <3
    Restiny is real, kocham ich, mimo, że nie istnieją
    Ye, ye, ye, pogodzili się. ♥ Ale ja wciąż shipuję Restiny.
    Uwielbiam Ra[e]ve[a]na i Des. James i Alice, Des i Raven i koniec kropka, mnie w przeciwieństwie do innych klata Jamesa nie jara. xP Ale rozdział cudny, boski, genialny, fenomenalny. <3 Jesteś geniuszem, wiesz? :** Czekam na kolejny,
    NMBZT. :*

    OdpowiedzUsuń