Zadania na słuchanie? Lotto zawsze spoko xD. Egzamin z
angola miły ,przyjemny a pani od matmy zabije mnie jak zobaczy mój wynik z
wczorajszego egzaminu haha ,nie martwcie się ,powstanę zza grobu żeby dodać
notkę =). Rozdział dedykuję Hermionie
Granger i mojej niezawodnej siostrze ,Emi ,gdyby nie Ty wiele moich pomysłów w
ogóle by nie powstało ,cieszę się ,że cię poznałam ,teraz podbijamy internet razem
^^.
Poza tym oto jak edukuje się na niemieckim (Nagini mi nie wyszła ,ten brak miejsca normalnie bazgrolę trochę lepiej).
W powietrzu unosił się gryzący dym ,budynki
płonęły ,ktoś krzyczał ,ktoś uciekał a ja stałam pośrodku całego zamieszania
nie wiedząc co robić. Zauważyłam zielonowłosą dziewczynę o płonących skrzydłach
idącą w moją stronę środkiem ulicy ,pomarańczowe odblaski rzucane przez jej
skrzydła i płonące budynki padały na jej twarz oświetlając całkowicie czerwone
oczy. Widziałam jej zakrwawione ubrania ,ale to z pewnością nie była jej krew
,w prawej ręce niosła czarny miecz. Poczułam jak coś ściska mnie od wewnątrz
,ona na pewno nie była po mojej stronie.
Zanim się obejrzałam dziewczyna zaatakowała
,ledwie udało mi się odskoczyć. Wyciągnęłam własną broń. Miecze uderzały w
siebie tak szybko ,że nie mogłam nadążyć za własną dłonią. Nagle zapanowała
cisza przerywana tylko dźwiękami zderzającego się metalu.
Poczułam jak ziemia zaczyna się trząść.
Kilkaset metrów od nas asfalt popękał ,utworzyła się w nim wielka dziura ,z
której wypełzł gigantyczny ,czarny wąż o poszarpanych smoczych skrzydłach.
-Nie!-krzyk wyrwał się z mojego gardła.
-Spóźniłaś się.-syknęła zielonowłosa i
odleciała w stronę węża.
Dobiegł do mnie czarnowłosy chłopak ,starszy
ode mnie o kilka dobrych lat.
-Chodź!-zawołał i pociągną mnie za nadgarstek.
-Kim jesteś?-zapytałam.
-Przyjacielem.-odpowiedział.
***
Obudziłam się kiedy poczułam wibracje telefonu.
Odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Co?-mruknęłam sennie.
-Des ,nie obudziłem cię?-w słuchawce usłyszałam Luke’a.
-Właśnie obudziłeś.-odpowiedziałam.
-Przepraszam ale musiałem ,tak po prostu
zniknęłaś…-zaczął.
-I nie powiem gdzie jestem ,przepraszam ,nie mogę.
-Ostatnio coraz częściej nie możesz mi czegoś
powiedzieć.
-Ja po prostu…
-Destiny ,żebyś chociaż jakoś wyjaśniała czemu nie
możesz ,ale ty tylko mówisz ,że nie i tyle.
-To nie takie proste. Po co dzwonisz?
-Już nie ważne…
-Właśnie ,że ważne.
-Des…
-O co chodzi Luke?
-Czemu ja musze ci wszystko mówić ,a ty mi nie?
-Powiedziałabym ci gdybym mogła…
-A czemu nie możesz?
-Bo…bo…to skomplikowane.
-Jak się zdecydujesz to pogadamy.
Rozłączył się. Zaczynałam czuć ,że jednak coś jest nie
tak ,sama już nie wiem co do niego czuję…
-Hej.-odezwał się z drugiego łóżka Ian.
-Cześć.-odpowiedziałam.
-Co słychać?
-To co wczoraj ,mam jakieś dziwne sny…
-Wszyscy takie mamy.
-Śni ci się apokalipsa albo chociaż jej początek?
-Nie ,za to śnią mi się smoki polujące w oceanie na
wodorosty.
Roześmiałam się na cały domek ,chłopak od razu poprawił
mi humor.
-Niedługo będzie śniadanie.-stwierdził przeczesując
włosy-W końcu nie będę siedział sam przy stoliku.
-To siedzimy tak jak jesteśmy przydzieleni do domków?
-Yhm.
-Dziwnie będzie nie siedzieć razem z Jamesem.
-Stolik Zeusa jest obok naszego ,nie masz się czym
martwić.-powiedział Ian.
-Rany ,jak ten wariat nie będzie pilnowany to nie wiem
co odwali…
-Na pewno nie przebije dzieciaków od Hermesa ,raz
zafarbowali wszystkie pegazy na różowo ,innym razem wywołali wojnę w domku
Afrodyty pytając ,która z dziewczyn jest najpiękniejsza a kiedyś u Aresa
pozamieniali całą broń na gumowe atrapy.
-Już się czuje jak w Hogwarcie. Jak kiedyś Fred i
George dogadali się z Irytkiem przez dwa tygodnie całe pierwsze piętro
wyglądało jak połączenie dżungli amazońskiej z bagnem.
-Chciałbym to zobaczyć.
-O ile nie musiałbyś chodzić tamtędy na lekcje.
Po tym ,jak oboje się ogarnęliśmy poszliśmy do
stołówki. Przy każdym stoliku siedziały przynajmniej dwie osoby ,najgłośniej
było u Hermesa i Aresa. Zajęłam miejsce obok Iana ,niedaleko siedział James z
Aleksem i dziewczyną wyglądającą na jego siostrę bliźniaczkę ,pewnie to była
Katlin. Pomachałam do Jamesa ,chłopak odpowiedział mi jakimś chaotycznym
znakiem który wywołał u mnie napad śmiechu.
Dopiero po chwili zorientowałam się ,że na stole nie ma
jedzenia ,jedynie puste talerze i szklanki.
-Musisz sobie zażyczyć co chcesz zjeść i to się pojawi.-wyjaśnił
Ian.
-Dzięki ,u nas zawsze jedzenie samo się pojawia na
stołach ,nie wiem jak to robią ,no ale to Hogwart.-uśmiechnęłam się.
Poproszę pizze i oranżadę. Pomyślałam ,po chwili na talerzu pojawiła się pizza a w szklance czerwona oranżada.
Poproszę pizze i oranżadę. Pomyślałam ,po chwili na talerzu pojawiła się pizza a w szklance czerwona oranżada.
-Czemu nikt wcześniej mi nie mówił ,że jestem półbogiem
,to jest świetne.-powiedziałam i zabrałam się za śniadanie.
-Hej ,Ina ,robimy później razem trening?-do stolika
podszedł Alex-Cześć Destiny.-dodał.
-Des?-Ian popatrzył na mnie pytająco.
-Pewnie i tak mi skopiecie tyłek ,bardzo
chętnie.-powiedziałam.
-Tobie skopać tyłek? Założę się ,że będzie na odwrót.-powiedział
Alex.
-Zobaczymy tylko jeżeli spróbujemy.-stwierdziłam.
-Alex ,nie zarywaj!-krzykną ktoś od Hermesa.
-Kto to mówi Zac!-odpowiedział Alex i odbiegł od
naszego stolika pokłócić się z kumplem.
-Witamy w naszej rzeczywistości ,od teraz otaczają cię
wariaci.-uśmiechną się Ian.
-Kiedyś pokarzę ci co dzieje się w Hogwarcie ,nie
zdziwię się jak uciekniesz z krzykiem.-odpowiedziałam.
-Wątpię ,że nas przebiją ,z wściekłymi gołębiami
walczymy muzyka z lat siedemdziesiątych.
-Wiesz ,tata Jamesa ,ten ludzki ,mając siedemnaście lat
walczył z czarnoksiężnikiem ,który chciał wybić wszystkich nie czarodziejów i
tych czarodziejów pochodzenia mugolskiego ,była taka akcja ,że z wujostwem
Jamesa a swoimi przyjaciółmi napadli na bank i uciekli z niego na smoku ,ja mam
zamiar ich przebić.
-Mogę pomóc?-Ian poruszył zabawnie brwiami.
-Jeżeli nie przeszkadza ci ,że poza tobą pomoże mi
James ,nasz przyjaciel i nasza przyjaciółka ,wygadana Koreanka ,która jeżeli
kogoś nie lubi ma spojrzenie groźniejsze od spojrzenia Bazyliszka.
-Wchodzę w to!-zawołał chłopak.
Po śniadaniu poszliśmy na plac treningowy ale tam
czekała na nas niespodzianka ,z przeciwnej strony nadeszła grupka półbogów
dziwnie kojarzących mi się z szakalami.
-Hej ,my zamawialiśmy plac!-zawołał Alex.
-Nic o tym nie wiedzieliśmy.-odpowiedział mu najwyższy
z chłopaków.
-To nie nasz problem ,poczekajcie na swoją
kolej.-powiedział Ian.
-Co ,znowu się obnosicie z wielkimi tatusiami?-warknęła
któraś z dziewczyn.
-Jeżeli ktoś tu się obnosi to wy ,nawet ludzie od Aresa
nie są tacy nie znośni jak wy ,oni takie mają charaktery ale wy robicie
wszystko na pokaz.-dołączyła się Katlin.
-Anubisowi tez należy się szacunek.-syknęła tamta
dziewczyna.
-A ktoś mówił ,że się nie należy? Ale to ,że tak się
zachowujecie wam nie pomoże.-powiedział Ian.
W końcu po kłótni z domkiem Anubisa mogliśmy zacząć
trening. Najpierw walczyli Ian i Katlin ,później ja i Alex. Oczywiście wszyscy
byliśmy w greckich zbrojach ,nie to ,że narzekam już pierwszego dnia ale były
strasznie ciężkie.
Stanęłam przed synem Zeusa ,miał w ręku spiżowy miecz
,ja wybrałam mój obustronny miecz na co Katlin i Ian zagwizdali.
-Jesteś martwy bracie!-zawołała Kate.
-Powiedziałabym ,że to ja jestem martwa.-zaśmiałam się.
Zaczęliśmy naszą walkę ,na początku była to szybka
wymiana ciosów ,próbowaliśmy się nawzajem zmęczyć ,kiedy stwierdziłam ,że to
nie ma sensu odskoczyłam w tył robiąc w powietrzu salto. Alex uśmiechną się i
zakręcił mieczem młynka. Doskoczyliśmy do siebie ,miecze się znowu starły ale
tym razem udało mi się uderzyć tak ,że drugie ostrze miecza miało pole do
manewru. Uderzyłam Alexa w zbroję tak mocno ,że się przewrócił a miecz wypadł
mu z ręki. Nie zorientowałam się ,że właśnie wygrałam.
-Nieźle.-skomentował Alex wstając z ziemi i otrzepując
się.
-Kiedyś walczyłam na poduszki ,umiejętności
zostają.-zaśmiałam się.
Po nas walczyli James i Ian i tak trwały kolejne
kolejki tak ,żeby każdy poćwiczył z każdym.
Popołudniu umówiliśmy się na łucznictwo z Domkiem Apolla ,nie szło mi najgorzej ,poza jednym wypadkiem kiedy prawie trafiłam w jednego satyra. James miał trochę problemów z łukiem ,no ale kiedy on nie miał jakichś dziwnych przygód. Po łucznictwie Ian zaproponował mi ,że pokaże mi okolicę pod wodą.
Popołudniu umówiliśmy się na łucznictwo z Domkiem Apolla ,nie szło mi najgorzej ,poza jednym wypadkiem kiedy prawie trafiłam w jednego satyra. James miał trochę problemów z łukiem ,no ale kiedy on nie miał jakichś dziwnych przygód. Po łucznictwie Ian zaproponował mi ,że pokaże mi okolicę pod wodą.
Poszliśmy razem na plażę i nie uważając na to ,że
jesteśmy w ubraniach weszliśmy do oceanu ,woda i tak nas nie moczyła. Kiedy
weszłam do wody poczułam przypływ nowej energii.
-Jej.-szepnęłam kiedy poczułam jak uderza we mnie fala.
-Wiem.-powiedział Ian.
Zanurzyliśmy się pod wodę ,dookoła nas pływało mnóstwo kolorowych
rybek a kiedy wypłynęliśmy dalej zobaczyłam ,chociaż sama w to nie mogłam
uwierzyć ,konia z rybim ogonem.
-Hipokamp.-wyjaśnił Ian.
-Hipokamp.-wyjaśnił Ian.
Koń podpłyną do nas potrząsając grzywą.
-Kilka dni temu bym
w to nie uwierzyła chociaż wiem o bogach od zimy.-powiedziałam.
-Ja nie wierzyłem w to cały tydzień po trafieniu tutaj.-odpowiedział
Ian.
Do domku Posejdona wróciliśmy wieczorem ,pogadaliśmy
jeszcze trochę i poszliśmy spać.
Czułam się tu jak w domu ,zaczynałam się zastanawiać czy ten obóz przebije Hogwart. Zasnęłam zadowolona ,zapomniałam o problemach ,małej kłótni z Lukiem czy o tym ,że niedługo mogę starać się zapobiec wybuchowi wojny bogów.
Czułam się tu jak w domu ,zaczynałam się zastanawiać czy ten obóz przebije Hogwart. Zasnęłam zadowolona ,zapomniałam o problemach ,małej kłótni z Lukiem czy o tym ,że niedługo mogę starać się zapobiec wybuchowi wojny bogów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kilka wyjaśnień z poprzedniego rozdziału ,Luna zdziwiła
się ,że w Obozie Herosów jest Skype ,u mnie nie ma tych ograniczeń z „Percy’ego
Jacksona” ,że nie można używać komórek i internetu ,poza tym nie będę pisać podobnie
jak było w tej serii ,trochę się na niej opieram ale staram się głównie
wymyślać sama =). Przy okazji niedługo zrobię ankietę o czym ma być one-shot bo
nie mogę się zdecydować xD.
Kruszynko, chodziło mi o to, że jej pozwolili korzystać ze skype w tym obozie, bo wyobrażałam sobie go podobnie do wojska or sth like this... ale to tylko moja wyobraźnia, którą mogę pokierować teraz na trochę inny tor ;P
OdpowiedzUsuńMega fajny rozdział :D Tylko trochę szkoda mi Luke'a :(
Czekam na ciąg dalszy <3
Nie lubię Luke'a :D Niech Des będzie z Jamesem :D Piszesz bardzo dobrze :D Wiele się dzieje i to mi się podoba :D Czekam z niecierpliwością :D Weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie ; ) -----> http://fremione-na-zawsze.blog.pl/
Nadrobiłam.<3 ^^
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że jestem milee zaskoczona.;)
Blog jest fenomenalny.*.*
Kocham.<33 Twoje teksty mnie powalają.
Czekam na kolejny rozdział. ;*
Niech moc będzie z Tobą!^^
Pamiętaj, że ja czekam na rozdział *__*
OdpowiedzUsuńBo jakoś dawno nie było :D
I zapraszam do mnie ----> http://lily-james-huncwoci.blog.pl/
Fremione - to nie mój temat :D
Spk ,niedługo będzie wolne (o ile koniec świata nie przyjdzie xD) to ją dokończę bo już od kilku dni piszę ;)
UsuńSuper, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńMasz fajny styl pisania, taki... ciekawy. ;33
Jakbyś chciała to zapraszam do mnie:
http://luna-and-george-love-story.blogspot.com/
Jejku... Nie wiem co mogę ci powiedzieć :o
OdpowiedzUsuńNa początek : mam nadzieję, że nie jesteś zła, że komentuję co drugi / co trzeci wpis, ale wiesz... kompletny brak czasu :c
Po drugie : kobieto jestem zachwycona! To jak opisujesz te wszystkie wydarzenia... Normalnie dech w piersi zapiera :33 Zastanawiałaś się kiedyś żeby być pisarką? :*
Po trzecie : mi wcale Luke'a nie szkoda xD Wiem, ja też bym się wkurzała, no ale no... Powinien choć trochę ją rozumieć! xD A w ogóle to Des ma być z Jamesem! *___*
I po czwarte : szczęśliwego nowego roku <33
I po piąte : dziękuję za dedykację :* WENY ŻYCZĘ! :*
UsuńI po szóste xD (tak nie mogę się napisać xD) : ŚLICZNIE RYSUJESZ *.*
Usuń