piątek, 14 grudnia 2012

21. Pierwszy dzień na obozie.


Zadania na słuchanie? Lotto zawsze spoko xD. Egzamin z angola miły ,przyjemny a pani od matmy zabije mnie jak zobaczy mój wynik z wczorajszego egzaminu haha ,nie martwcie się ,powstanę zza grobu żeby dodać notkę =). Rozdział dedykuję  Hermionie Granger i mojej niezawodnej siostrze ,Emi ,gdyby nie Ty wiele moich pomysłów w ogóle by nie powstało ,cieszę się ,że cię poznałam ,teraz podbijamy internet razem ^^. 
Poza tym oto jak edukuje się na niemieckim (Nagini mi nie wyszła ,ten brak miejsca normalnie bazgrolę trochę lepiej).

 
W powietrzu unosił się gryzący dym ,budynki płonęły ,ktoś krzyczał ,ktoś uciekał a ja stałam pośrodku całego zamieszania nie wiedząc co robić. Zauważyłam zielonowłosą dziewczynę o płonących skrzydłach idącą w moją stronę środkiem ulicy ,pomarańczowe odblaski rzucane przez jej skrzydła i płonące budynki padały na jej twarz oświetlając całkowicie czerwone oczy. Widziałam jej zakrwawione ubrania ,ale to z pewnością nie była jej krew ,w prawej ręce niosła czarny miecz. Poczułam jak coś ściska mnie od wewnątrz ,ona na pewno nie była po mojej stronie.
Zanim się obejrzałam dziewczyna zaatakowała ,ledwie udało mi się odskoczyć. Wyciągnęłam własną broń. Miecze uderzały w siebie tak szybko ,że nie mogłam nadążyć za własną dłonią. Nagle zapanowała cisza przerywana tylko dźwiękami zderzającego się metalu.
Poczułam jak ziemia zaczyna się trząść. Kilkaset metrów od nas asfalt popękał ,utworzyła się w nim wielka dziura ,z której wypełzł gigantyczny ,czarny wąż o poszarpanych smoczych skrzydłach.
-Nie!-krzyk wyrwał się z mojego gardła.
-Spóźniłaś się.-syknęła zielonowłosa i odleciała w stronę węża.
Dobiegł do mnie czarnowłosy chłopak ,starszy ode mnie o kilka dobrych lat.
-Chodź!-zawołał i pociągną mnie za nadgarstek.
-Kim jesteś?-zapytałam.
-Przyjacielem.-odpowiedział.
***
Obudziłam się kiedy poczułam wibracje telefonu. Odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Co?-mruknęłam sennie.
-Des ,nie obudziłem cię?-w słuchawce usłyszałam Luke’a.
-Właśnie obudziłeś.-odpowiedziałam.
-Przepraszam ale musiałem ,tak po prostu zniknęłaś…-zaczął.
-I nie powiem gdzie jestem ,przepraszam ,nie mogę.
-Ostatnio coraz częściej nie możesz mi czegoś powiedzieć.
-Ja po prostu…
-Destiny ,żebyś chociaż jakoś wyjaśniała czemu nie możesz ,ale ty tylko mówisz ,że nie i tyle.
-To nie takie proste. Po co dzwonisz?
-Już nie ważne…
-Właśnie ,że ważne.
-Des…
-O co chodzi Luke?
-Czemu ja musze ci wszystko mówić ,a ty mi nie?
-Powiedziałabym ci gdybym mogła…
-A czemu nie możesz?
-Bo…bo…to skomplikowane.
-Jak się zdecydujesz to pogadamy.
Rozłączył się. Zaczynałam czuć ,że jednak coś jest nie tak ,sama już nie wiem co do niego czuję…
-Hej.-odezwał się z drugiego łóżka Ian.
-Cześć.-odpowiedziałam.
-Co słychać?
-To co wczoraj ,mam jakieś dziwne sny…
-Wszyscy takie mamy.
-Śni ci się apokalipsa albo chociaż jej początek?
-Nie ,za to śnią mi się smoki polujące w oceanie na wodorosty.
Roześmiałam się na cały domek ,chłopak od razu poprawił mi humor.
-Niedługo będzie śniadanie.-stwierdził przeczesując włosy-W końcu nie będę siedział sam przy stoliku.
-To siedzimy tak jak jesteśmy przydzieleni do domków?
-Yhm.
-Dziwnie będzie nie siedzieć razem z Jamesem.
-Stolik Zeusa jest obok naszego ,nie masz się czym martwić.-powiedział Ian.
-Rany ,jak ten wariat nie będzie pilnowany to nie wiem co odwali…
-Na pewno nie przebije dzieciaków od Hermesa ,raz zafarbowali wszystkie pegazy na różowo ,innym razem wywołali wojnę w domku Afrodyty pytając ,która z dziewczyn jest najpiękniejsza a kiedyś u Aresa pozamieniali całą broń na gumowe atrapy.
-Już się czuje jak w Hogwarcie. Jak kiedyś Fred i George dogadali się z Irytkiem przez dwa tygodnie całe pierwsze piętro wyglądało jak połączenie dżungli amazońskiej z bagnem.
-Chciałbym to zobaczyć.
-O ile nie musiałbyś chodzić tamtędy na lekcje.
Po tym ,jak oboje się ogarnęliśmy poszliśmy do stołówki. Przy każdym stoliku siedziały przynajmniej dwie osoby ,najgłośniej było u Hermesa i Aresa. Zajęłam miejsce obok Iana ,niedaleko siedział James z Aleksem i dziewczyną wyglądającą na jego siostrę bliźniaczkę ,pewnie to była Katlin. Pomachałam do Jamesa ,chłopak odpowiedział mi jakimś chaotycznym znakiem który wywołał u mnie napad śmiechu.
Dopiero po chwili zorientowałam się ,że na stole nie ma jedzenia ,jedynie puste talerze i szklanki.
-Musisz sobie zażyczyć co chcesz zjeść i to się pojawi.-wyjaśnił Ian.
-Dzięki ,u nas zawsze jedzenie samo się pojawia na stołach ,nie wiem jak to robią ,no ale to Hogwart.-uśmiechnęłam się.
Poproszę pizze i oranżadę. Pomyślałam ,po chwili na talerzu pojawiła się pizza a w szklance czerwona oranżada.
-Czemu nikt wcześniej mi nie mówił ,że jestem półbogiem ,to jest świetne.-powiedziałam i zabrałam się za śniadanie.
-Hej ,Ina ,robimy później razem trening?-do stolika podszedł Alex-Cześć Destiny.-dodał.
-Des?-Ian popatrzył na mnie pytająco.
-Pewnie i tak mi skopiecie tyłek ,bardzo chętnie.-powiedziałam.
-Tobie skopać tyłek? Założę się ,że będzie na odwrót.-powiedział Alex.
-Zobaczymy tylko jeżeli spróbujemy.-stwierdziłam.
-Alex ,nie zarywaj!-krzykną ktoś od Hermesa.
-Kto to mówi Zac!-odpowiedział Alex i odbiegł od naszego stolika pokłócić się z kumplem.
-Witamy w naszej rzeczywistości ,od teraz otaczają cię wariaci.-uśmiechną się Ian.
-Kiedyś pokarzę ci co dzieje się w Hogwarcie ,nie zdziwię się jak uciekniesz z krzykiem.-odpowiedziałam.
-Wątpię ,że nas przebiją ,z wściekłymi gołębiami walczymy muzyka z lat siedemdziesiątych.
-Wiesz ,tata Jamesa ,ten ludzki ,mając siedemnaście lat walczył z czarnoksiężnikiem ,który chciał wybić wszystkich nie czarodziejów i tych czarodziejów pochodzenia mugolskiego ,była taka akcja ,że z wujostwem Jamesa a swoimi przyjaciółmi napadli na bank i uciekli z niego na smoku ,ja mam zamiar ich przebić.
-Mogę pomóc?-Ian poruszył zabawnie brwiami.
-Jeżeli nie przeszkadza ci ,że poza tobą pomoże mi James ,nasz przyjaciel i nasza przyjaciółka ,wygadana Koreanka ,która jeżeli kogoś nie lubi ma spojrzenie groźniejsze od spojrzenia Bazyliszka.
-Wchodzę w to!-zawołał chłopak.
Po śniadaniu poszliśmy na plac treningowy ale tam czekała na nas niespodzianka ,z przeciwnej strony nadeszła grupka półbogów dziwnie kojarzących mi się z szakalami.
-Hej ,my zamawialiśmy plac!-zawołał Alex.
-Nic o tym nie wiedzieliśmy.-odpowiedział mu najwyższy z chłopaków.
-To nie nasz problem ,poczekajcie na swoją kolej.-powiedział Ian.
-Co ,znowu się obnosicie z wielkimi tatusiami?-warknęła któraś z dziewczyn.
-Jeżeli ktoś tu się obnosi to wy ,nawet ludzie od Aresa nie są tacy nie znośni jak wy ,oni takie mają charaktery ale wy robicie wszystko na pokaz.-dołączyła się Katlin.
-Anubisowi tez należy się szacunek.-syknęła tamta dziewczyna.
-A ktoś mówił ,że się nie należy? Ale to ,że tak się zachowujecie wam nie pomoże.-powiedział Ian.
W końcu po kłótni z domkiem Anubisa mogliśmy zacząć trening. Najpierw walczyli Ian i Katlin ,później ja i Alex. Oczywiście wszyscy byliśmy w greckich zbrojach ,nie to ,że narzekam już pierwszego dnia ale były strasznie ciężkie.
Stanęłam przed synem Zeusa ,miał w ręku spiżowy miecz ,ja wybrałam mój obustronny miecz na co Katlin i Ian zagwizdali.
-Jesteś martwy bracie!-zawołała Kate.
-Powiedziałabym ,że to ja jestem martwa.-zaśmiałam się.
Zaczęliśmy naszą walkę ,na początku była to szybka wymiana ciosów ,próbowaliśmy się nawzajem zmęczyć ,kiedy stwierdziłam ,że to nie ma sensu odskoczyłam w tył robiąc w powietrzu salto. Alex uśmiechną się i zakręcił mieczem młynka. Doskoczyliśmy do siebie ,miecze się znowu starły ale tym razem udało mi się uderzyć tak ,że drugie ostrze miecza miało pole do manewru. Uderzyłam Alexa w zbroję tak mocno ,że się przewrócił a miecz wypadł mu z ręki. Nie zorientowałam się ,że właśnie wygrałam.
-Nieźle.-skomentował Alex wstając z ziemi i otrzepując się.
-Kiedyś walczyłam na poduszki ,umiejętności zostają.-zaśmiałam się.
Po nas walczyli James i Ian i tak trwały kolejne kolejki tak ,żeby każdy poćwiczył z każdym.
Popołudniu umówiliśmy się na łucznictwo z Domkiem Apolla ,nie szło mi najgorzej ,poza jednym wypadkiem kiedy prawie trafiłam w jednego satyra. James miał trochę problemów z łukiem ,no ale kiedy on nie miał jakichś dziwnych przygód. Po łucznictwie Ian zaproponował mi ,że pokaże mi okolicę pod wodą.
Poszliśmy razem na plażę i nie uważając na to ,że jesteśmy w ubraniach weszliśmy do oceanu ,woda i tak nas nie moczyła. Kiedy weszłam do wody poczułam przypływ nowej energii.
-Jej.-szepnęłam kiedy poczułam jak uderza we mnie fala.
-Wiem.-powiedział Ian.
Zanurzyliśmy się pod wodę ,dookoła nas pływało mnóstwo kolorowych rybek a kiedy wypłynęliśmy dalej zobaczyłam ,chociaż sama w to nie mogłam uwierzyć ,konia z rybim ogonem.
-Hipokamp.-wyjaśnił Ian.
Koń podpłyną do nas potrząsając grzywą.
-Kilka dni temu bym  w to nie uwierzyła chociaż wiem o bogach od zimy.-powiedziałam.
-Ja nie wierzyłem w to cały tydzień po trafieniu tutaj.-odpowiedział Ian.
Do domku Posejdona wróciliśmy wieczorem ,pogadaliśmy jeszcze trochę i poszliśmy spać.
Czułam się tu jak w domu ,zaczynałam się zastanawiać czy ten obóz przebije Hogwart. Zasnęłam zadowolona ,zapomniałam o problemach ,małej kłótni z Lukiem czy o tym ,że niedługo mogę starać się zapobiec wybuchowi wojny bogów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~   
Kilka wyjaśnień z poprzedniego rozdziału ,Luna zdziwiła się ,że w Obozie Herosów jest Skype ,u mnie nie ma tych ograniczeń z „Percy’ego Jacksona” ,że nie można używać komórek i internetu ,poza tym nie będę pisać podobnie jak było w tej serii ,trochę się na niej opieram ale staram się głównie wymyślać sama =). Przy okazji niedługo zrobię ankietę o czym ma być one-shot bo nie mogę się zdecydować xD.

9 komentarzy:

  1. Kruszynko, chodziło mi o to, że jej pozwolili korzystać ze skype w tym obozie, bo wyobrażałam sobie go podobnie do wojska or sth like this... ale to tylko moja wyobraźnia, którą mogę pokierować teraz na trochę inny tor ;P
    Mega fajny rozdział :D Tylko trochę szkoda mi Luke'a :(
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię Luke'a :D Niech Des będzie z Jamesem :D Piszesz bardzo dobrze :D Wiele się dzieje i to mi się podoba :D Czekam z niecierpliwością :D Weny życzę ;*

    I zapraszam do mnie ; ) -----> http://fremione-na-zawsze.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobiłam.<3 ^^
    Muszę Ci powiedzieć, że jestem milee zaskoczona.;)
    Blog jest fenomenalny.*.*
    Kocham.<33 Twoje teksty mnie powalają.
    Czekam na kolejny rozdział. ;*
    Niech moc będzie z Tobą!^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętaj, że ja czekam na rozdział *__*
    Bo jakoś dawno nie było :D

    I zapraszam do mnie ----> http://lily-james-huncwoci.blog.pl/
    Fremione - to nie mój temat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spk ,niedługo będzie wolne (o ile koniec świata nie przyjdzie xD) to ją dokończę bo już od kilku dni piszę ;)

      Usuń
  5. Super, bardzo mi się podoba.
    Masz fajny styl pisania, taki... ciekawy. ;33

    Jakbyś chciała to zapraszam do mnie:
    http://luna-and-george-love-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku... Nie wiem co mogę ci powiedzieć :o
    Na początek : mam nadzieję, że nie jesteś zła, że komentuję co drugi / co trzeci wpis, ale wiesz... kompletny brak czasu :c
    Po drugie : kobieto jestem zachwycona! To jak opisujesz te wszystkie wydarzenia... Normalnie dech w piersi zapiera :33 Zastanawiałaś się kiedyś żeby być pisarką? :*
    Po trzecie : mi wcale Luke'a nie szkoda xD Wiem, ja też bym się wkurzała, no ale no... Powinien choć trochę ją rozumieć! xD A w ogóle to Des ma być z Jamesem! *___*
    I po czwarte : szczęśliwego nowego roku <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I po piąte : dziękuję za dedykację :* WENY ŻYCZĘ! :*

      Usuń
    2. I po szóste xD (tak nie mogę się napisać xD) : ŚLICZNIE RYSUJESZ *.*

      Usuń