piątek, 16 listopada 2012

15. Całe życie z idiotami.


A oto powracam z rozdziałem wymyślanym na matmie (mam funkcje i strasznie się nudzę ;/). Notkę dedykuje wszystkim czytającym ;).  

Po lekcjach wróciłam razem z Jamesem do wieży Gryffindoru ,Yuri i Aron byli w bibliotece i pisali jakieś wypracowania na numerologię.
-Która godzina?-zapytałam opadając na najbliższy fotel.
-Piętnasta trzydzieści ,mamy pół godziny.-mrukną James przeczesując włosy ręką.
-Piętnaście minut ,musimy jeszcze dotrzeć do klasy.-poprawiłam go.
-To idę się przebrać.-powiedział Potter i poszedł do swojego dormitorium.
Ja po chwili leniwego przypatrywania się ognikom w kominku też postanowiłam ruszyć tyłek i się trochę ogarnąć. Weszłam po schodach do mojego pokoju. Szybko przebrałam się ze szkolnych szat w legginsy i tunikę na krótki rękaw. Chciałam już wychodzić kiedy przypomniała sobie ,że powinnam oddać Katherinie jej miecz ,kiedy już go zabrałam zeszła z powrotem do pokoju wspólnego w którym czekał na mnie James. Przed wyjściem z wieży upewniłam się jeszcze czy we włosach mam dwie srebrne wsuwki ,które ,jak podejrzewałam ,były prezentem od bogów.
W klasie obrony przed czarna magią byliśmy równo o szesnastej. W środku odkryliśmy ,że wszystkie ławki gdzieś zniknęły i teraz pomieszczenie wydawało nam się o wiele większe. Przy jednym z okien stali Perseusz i Katherina ,podeszliśmy do nich.
-Oddaję.-powiedziałam podając kobiecie jej broń.
-Przyda ci się jeszcze ,macie nauczyć się walczyć.-odpowiedziała mi.
-Mam własne.-wyciągnęłam z włosów dwie wsuwki ,ta krótsza po chwili zmieniła się w sztylet a dłuższa ,tym razem ,w jednostronny miecz.
-Wygląda na to ,że rodzice o tobie pamiętają.-odezwał się Perseusz.
-Pierwszy raz w moim życiu.-mruknęłam pod nosem.
-A co ze mną?-wtrącił James.
-To od twojego ojca.-odpowiedziała mu Katherina i podała mu promieniujący niebieskawym blaskiem miecz.
James wziął broń do ręki i zaczął ją oglądać. Ja postanowiłam sprawdzić do czego służy trzeci przycisk na rękojeści mojego miecza ,wcisnęłam go a broń zmieniła się w oszczep. Uśmiechnęłam się ,chyba jestem najniebezpieczniejszą czternastolatką w całej szkole ,i dobrze mi z tym. Zauważyłam ,że Perseusz przygląda nam się z lekkim uśmiechem ,może przypominał sobie jak on się zachowywał kiedy sam się uczył.
-Wiem ,że to wszystko jest dla was nowością-zaczął Percy-ale musicie zapamiętać ,że to nie broń jest niezwykła tylko wy ,to w was jest siła.-powiedział i po tych słowach zaczęło się szkolenie…
***
Sala była praktycznie pusta ,poza mną była w niej tylko jedna osoba z którą coraz szybciej wymieniałam ciosy mieczami.
Obrót ,wyskok ,unik ,uderzenie i tak cały czas jak w jakimś szalonym tańcu. Odskoczyłam do tyłu wspomagając się pchnięciem wiatru i wylądowałam kilka metrów od przeciwniczki. Wyciągnęłam rękę przed siebie i wysłałam na nią strumień wody który powalił ją i zakończył walkę.
-Całkiem nieźle młoda.-powiedziała Katherina podnosząc się z podłogi.
-Ktoś mnie tego nauczył.-odpowiedziałam.
Od pierwszego treningu minęło już kilka miesięcy ,teraz był marzec a ja radziłam sobie o wiele lepiej ,nauczyłam się porządnie walczyć i używać moich mocy ,nie tylko w walce ,raz czy dwa udało mi się odczytać czyjeś myśli ,o wiele łatwiej szła mi nauka i wiele podobnych drobnych rzeczy ,tylko czasami czułam się tak ,jakby jeszcze czegoś brakowało ,jakbym ciągle o czymś uparcie zapominała. Zdążyłam się też trochę poznać z Katherina i Percym ,poza lekcjami ja i James praktycznie zapominaliśmy ,że oni nas uczą.
Katherina już zdążyła się osuszyć za pomocą czarów i dopiero teraz zauważyłam ,że wygląda na zmartwioną.
-Coś się stało?-zapytałam.
-Nie ,nie musisz się martwić.-odpowiedziała mi.
-Yhm i co jeszcze? Widzę ,że coś się dzieje.-stwierdziłam.
-To nie twój problem młoda ,nie będę cię niepotrzebnie martwić.
-Nie odpuszczę dopóki się nie dowiem.
Kat popatrzyła na mnie i po chwili lekko się uśmiechnęła.
-Uparta ,jak większość bogów.-stwierdziła.
-Rodziców się nie wybiera.-zaśmiałam się-A teraz powiedz co się stało?
-Jeżeli już musisz wiedzieć…kilka dni temu zniknęło kilku innych półbogów ,nikt nie wie co się z nimi stało ,bogowie się wściekają bo podejrzewają ,że ktoś chce wykorzystać ich dzieci. Poza tym są też problemy w Podziemiu ,Hades nie może utrzymać władzy nad niektórymi potworami ,które wcześniej mu służyły.
Popatrzyłam na kobietę robiąc wielkie oczy. Że co?! Ja i James tu spokojnie siedzimy a inni herosi gdzieś znikają ,może walczą z potworami!
-Destiny ,wiem o czym myślisz ale uwierz mi ,to gdzie jesteś nie ma wpływu na to ,co się dzieje z innymi ,to ,że teraz walczyłabyś na przykład z Minotaurem a nie ze mną nie zmieniłoby tego co ma się stać ,na razie nie możemy nic zrobić bo nawet nie wiemy co się dzieje.
-Ale ja nie chcę się tak chować.
-Kiedy nadejdzie odpowiedni czas ty i James dołączycie do innych.
~~~
*Z perspektywy Nidafiol*
Przeszłam przez ciemna halę zamiatając ogonem na lewo i prawo. Jak on mnie wkurzał! Czemu nie mogłam urodzić się jako ktoś inny? Przeklęci czarodzieje ,musieli rzucić to przekleństwo na moją rodzinę?
-Nida!
Dobiegł do mnie Lascorn ,ogon latał mu na wszystkie strony z podniecenia ,włosy miał mokre a spomiędzy czarnych kosmyków wystawały mu gepardzie uczy.
-Czego chcesz bracie?-warknęłam.
-Dalej się wściekasz?-zapytał mnie.
Czasami dziwiłam się ,że jesteśmy rodzeństwem ,on był taki tępy!
-Nie ,w ogóle nie jestem wściekła ,że wysłałeś mnie prosto do tej małej przeklętej czarodziejki!-wrzasnęłam-Thiago cię ostrzegał ,że ona potrafi więcej ,ciężko było mi powiedzieć?!
-Thiago mówił mi ,że jest też słaba i niewyszkolona.
-Ciągle jest tylko „Thiago powiedział to ,Thiago powiedział tamto…” mam tego dość! To nie on tu rządzi!
-Wszyscy jesteśmy równi siostro ,wiesz kto nami dowodzi!
-Ja wiem ,nie to co ty. Ciągle słuchasz tego rogatego debila ,uważasz ,że jest lepszy bo ma te swoje tatuaże ,weź się otrząśnij!
-Bez niego już dawno byśmy zginęli.-warknął Lascorn.
-Bo to nie on zawala wszystkie akcje co?
Odeszłam jak najszybciej od tego idioty. Czemu musiałam żyć w rodzinie pełnej idiotów ,gdyby nie ta wrodzona głupota mogłabym być teraz normalną dziewczyną ,a muszę być jakimś niewiadomo czym!
Szybkim krokiem przeszłam przez ciemne miasto i zeszłam do podziemia. Przedostałam się przez tunele aż do jaskini pogrążonej w ciemności.
-Panie.-ukłoniłam się przed wejściem do pieczary.
Przede mną rozbłysła para czerwonych oczu z pionowymi źrenicami.
-Nidafiol…-odezwał się syczący głos.
-To ja panie ,chciałeś mnie widzieć.
-Mam dla ciebie zadanie ,mogę zaufać tylko tobie ,twój brat i Thiago są silni ale to skończeni idioci.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Wypełnię każdy rozkaz.
-Chcę żebyś przeszkoliła grupę moich nowych podwładnych.
Poczułam jak coś się we mnie przewraca ,mam szkolić niewiele młodsze ode mnie dzieciaki tak samo pokrzywdzone przez czarodziejów jak ja.
-T-tak panie. Gdzie mam się udać?
-Na północ ,tam skąd przyszłaś.
Rozmowa się skończyła ,nasz władca rozpłyną się w powietrzu a ja nie miałam wyboru ,musiałam wykonać jego rozkaz. Wróciłam do miasta. Nigdy się nie zastanawiałam nad sensem rozkazów ,wykonywałam je bo miały prowadzić do lepszego życia ,jedyne co chciałabym wiedzieć to ,kim dokładnie jest nasz przywódca i po co mu ci nic niewarci herosi…
~~~
*Z punktu widzenia Destiny*
-James! Ogarnij!-zawołałam za chłopakiem który uciekał z moim telefonem.
-Najpierw przyznaj ,że wygrałem!-odpowiedział biegnąc nad jezioro.
Głupek. Nie chciał przyznać ,że przed chwilą skopałam mu tyłek w treningowej walce.
-Przegrałeś i wiesz o tym!
-Nieeeee!
Dobiegłam do chłopaka i wskoczyłam mu na plecy.
-Oddawaj bo znowu wrzucę cię do jeziora.-zagroziłam.
-Powiedz ,że wygrałem.
-Nie.
-Powiedz.
-Szybciej Hagrid zgoli brodę.
-Zaraz mu powiem ,że powinien się ogolić.
-Nie za dobrze się bawicie?-usłyszałam gdzieś z tyłu głos Luke’a.
Zeskoczyłam Jamesowi z pleców i podbiegłam do chłopaka.
-To nie zabawa ,staram się zapanować nad tym głupkiem.-odpowiedziałam.
-To rzuć Confudusa.
-Gdybym umiała.
-Ej ,ja tu jestem.-wtrącił James podchodząc do nas.
Skorzystałam z okazji i zabrałam mu telefon.
-Dzięki.-zaśmiałam się-Przekaż Hagridowi ,że nie musi się golić ,na razie.
Odeszłam razem z Lukiem zostawiając oniemiałego Pottera żeby trochę ochłoną.
-Co słychać?-zapytał mnie blondyn.
-To co zawsze ,nuda.-wzruszyłam ramionami-A co u ciebie?
-Wszyscy wariują na punkcie SUMÓW.-westchnął chłopak przeczesując dłonią włosy.
-A ty?
-Nie wiem ,nie jestem najgłupszy ale przyda mi się trochę pouczyć.
Szliśmy tak nad jeziorem i rozmawialiśmy kiedy nad magiczna barierą szkoły zaczęły zbierać się czarne chmury co było dziwne bo dzień był ciepły.
Z zamku zaczęli wybiegać nauczyciele z wyciągniętymi różdżkami. Wtedy zaczęło robić się nieciekawie…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znowu jest krótko ale dzisiaj mam wytłumaczenie ,niedługo wychodzę z przyjaciółkami do kina na maraton „Zmierzchu” (nie to ,że się tym jakoś jaram ,ale miło się z nimi obejrzy) nie będzie mnie całą noc w domu a chciałam jeszcze dzisiaj coś napisać. Następną notkę postaram się dodać w sobotę albo niedzielę ,zobaczę jak czas mi pozwoli.       

2 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział, czekam na więcej ;). Uwielbiam Jamesa ^^. Zapraszam też do mnie na http://fremionelicious.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww *U* Kocham te Twoje notki <3
    już nie mogę się doczekać kolejnej!
    pisz, pisz, pisz! <3

    No i zapraszam do mnie na rozdział X
    http://lunalevin.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń