wtorek, 27 listopada 2012

17.A co jeżeli...?


Ludzie ,ratunku! Rodzice chcą sprawdzać mojego fejsa bo dzieciaki z klasy mojego (mega durnego) młodszego brata coś odwalają na NK O.o ,normalnie już nie wiem co mam zrobić żeby przestali mnie traktować podobnie do tego dzieciaka =( ,na dodatek ktoś mówił coś o pracy w Kanadzie ,pewnie to i tak tylko gadanie no ale zaczynam się tego bać :<
Pozdrawiam czytających ,niedługo biorę się za One Shoty ,może wymyślę coś w weekend o ile będę miała wolną chwilę.


Od ataku Śmierciożerców minęło już trochę czasu ,rok szkolny prawie się skończył ,zostało półtora tygodnia do rozpoczęcia wakacji.  
Jak ja nienawidzę bezczynnie siedzieć kiedy mogłabym się do czegoś przydać! Nie rozumiem czemu wszyscy traktują mnie jakbym nie mogła niczego sama załatwić? Nie pojmuję tego…
-Des ,wszystko w porządku?-szepnął do mnie James.
Podniosłam głowę z pieńka o który się opierałam. Siedzieliśmy w sali wróżbiarstwa które prowadził Firenzo ,centaur zatrudniony jeszcze za czasów dyrektora Dumbledore’a.
-Tak ,czemu wszyscy myślą ,że jest inaczej?-zdenerwowałam się chociaż wcale nie miałam zamiaru.
-Ej ,spokojnie ,ja się tylko pytam…
-Po raz tysięczny w tym tygodniu.
-Bo widać ,że coś jest nie tak.-mruknął Potter.
-Weź mnie nie irytuj…-westchnęłam i odwróciłam się od niego.
Ostatnio coraz łatwiej się wkurzałam ,sama nie wiem czemu. Może to przez to ,że bogowie się kłócą? Skoro wszyscy są moimi rodzicami i kłócą się  między sobą powinnam się kłócić sama ze sobą… Chyba powinnam przestać tworzyć podobne filozofie ,bezsensu są. Naprawdę wkurzałam się bo każdy pytał co się stało a ja nie chciałam odpowiadać. Pewnie gdyby te sny zniknęły wszystko byłoby dobrze. Pff…mogę pomarzyć ,pewnie nie wyśpię się dopóki wszystko się nie wyjaśni. Na razie codziennie budziłam się po kolejnym dziwnym śnie ,czasami był to czarny ,skrzydlaty wąż ,czasem demonica o płonących skrzydłach ,innym razem dziewczyna z którą walczyłam kiedy byłam u rodzinny Jamesa w święta. Dzisiaj dla odmiany miałam wizję jakiejś misji po której James powiedział mi tylko „Kiedyś znowu się spotkamy” i odszedł niewiadomo gdzie ,a ja nie chciałam żeby odchodził ,nie wyobrażałam sobie jak to miałoby wyglądać ,takie życie bez niego…
W uszach rozległ mi się ostry dźwięk dzwonka oznaczający koniec lekcji.
Poderwałam się z miejsca i szybkim krokiem wyszłam z klasy. Proszę cię James ,daj mi spokój ,nie chcę się na ciebie drzeć…
Bum ,zderzyłam się z kimś.
-Hej ,patrz pod nogi mała.-zaśmiał się znajomy głos.
-Luke!-rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Ale mnie nie duś.-blondyn znowu się zaśmiał.
-Przepraszam…-zrobiłam się lekko czerwona.
-To nic ,czemu się tak przejmujesz?
-No bo…bo ja…no…-urwałam kiedy chłopak mnie pocałował-A to za co?-spytałam.
-Żebyś przestała się jąkać.-niebieskooki uśmiechną się szeroko-Chodź.-dodał i wyciągnął mnie na błonia.
Słońce miło nas ogrzewało ,niektórzy uczniowie po skończonych piątkowych lekcjach wyciągali się leniwie na trawie ,kilku młodszych dzieciaków bawiło się nad jeziorem ,w takich sytuacjach ciężko mi było wyobrazić sobie ,że gdzieś indziej otwierało się przejście do Podziemia z którego uciekały coraz gorsze potwory ,że gdzieś znikały inne dzieci bogów a ktoś szykował plany przejęcia władzy nad bogami i czarodziejami. W tej chwili wszystko co złe wydawało mi się odległe i nierealne ale zostawała ze mną świadomość ,że kiedyś to się skończy ,stanie się coś okropnego i koniec tej historii nie będzie zbyt szczęśliwy.
-Ziemia do Destiny ,jesteś tam?-Luke pomachał mi dłonią przed twarzą.
-Przepraszam ,myślałam o czymś.-powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech.
-Coś się stało?-spytał Krukon-Pokłóciłaś się z Jamesem?
-Nie ,no coś ty ,czemu w ogóle tak myślisz?
-Zawsze ze sobą gadacie ,dzisiaj wyszłaś z klasy nawet na niego nie patrząc…
-To nic ,naprawdę. Zapomnijmy o tym ,chodź.-zaciągnęłam go nad jezioro.
Dobra ,koniec tego ,zapominam o problemach. Jest piątek popołudniu ,nikt nam nic nie zadał a obok mnie jest mój chłopak ,czym się tu martwić?
-Widzę ,że nie ma o co się martwić.-zaśmiał się Luke kiedy wskoczyłam mu na plecy.
-No ,i to mi się podoba.-odpowiedziałam opierając głowę o jego ramię.
-Masz zamiar ze mnie zejść?-zapytał blondas.
-Nie ,nie uwolnisz się ode mnie.
-To się okaże…
W jednej chwili znalazłam się w jeziorze.
-A więc to tak!-zaśmiałam się-To może się przytulisz co?-dodałam i w całości ociekając głową uścisnęłam blondyna.
Luke roześmiał się i wykorzystał moment całując mnie w usta.
O nie kochany ,nie myśl sobie ,że tak łatwo odpuszczę ci winy…
Uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam chłopaka do wody. Wylądowaliśmy obok siebie rozbryzgując dookoła nas wodę. Luke potrząsną głową strzepując z  włosów kropelki wody.
-Ej.-zaśmiałam się kiedy przypadkiem ochlapał mi twarz.
-Kocham cię ty moja mała wariatko.-niebieskooki delikatnie mnie pocałował.
-Nie jestem wcale taka mała.-mruknęłam i udałam obrażoną.
-Bez fochów mi tu…-Krukon zaczął mnie łaskotać.
-Nie ,Luke ,przestań!-zawołałam próbując złapać oddech.
-Poproś…
-Zachowujesz się jak James.-stwierdziłam.
-To dobrze ,czy źle?-spytał.
-Nie wiem.-trzepnęłam go w ramię.
-Przepraszam ,że wam przeszkodzę ale muszę porwać Destiny.-usłyszałam z tyłu głos Katheriny.
Spojrzałam na brzeg na którym stała nauczycielka eliksirów.
-Przepraszam.-szepnęłam do Luke’a ,pocałowałam go w policzek i poszłam razem z Kat.
Kobieta zaprowadziła mnie do swojej klasy.
-Co się stało?-zapytałam.
Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.
-Przepraszam ,że cię odciągam od twoich zajęć.-powiedziała.
-Wiedziałam ,że tak może być. Powiedz co się stało?
 -To czego najbardziej się baliśmy ,Posejdon zagroził Zeusowi ,że jeżeli jego syn nie odnajdzie się do końca lipca to wybuchnie wojna ,na takich samych warunkach Zeus chce odzyskać Piorun ,na dodatek Hades oskarża ich ,że otworzyli przejście do Podziemia żeby go czymś zająć i osłabić.-odpowiedziała.
Szczęka mi opadła. Nigdy nie myślałam ,że będzie aż tak źle. Jeżeli bogowie zaczną walczyć to będzie koniec świata.
-Oni rozwalą świat na kawałki ,czy oni tego nie rozumieją?-powiedziałam.
-Nie wiem ,ale jeżeli wojna wybuchnie…nie wiem co będzie ,bogowie podzielą się na kilka stron ,będą walczyć między sobą ,morza i oceany zaleją lądy ,pojawią się huragany ,burze ,tajfuny…-zaczęła wyliczać Katherina.
-Musimy coś zrobić.-stwierdziłam.
Akurat do sali wpadli James i Perseusz.
-Koniec roku ,w ten poniedziałek ,porwali Ministra Magii…-odezwał się James próbując złapać oddech.
Nie wiem czy mam się cieszyć czy bać ,normalnie rok szkolny nie kończy się tak szybko ,więc musiało się naprawdę źle dziać…,ale im szybciej skończymy szkołę tym szybciej będziemy mogli spróbować odnaleźć broń Zeusa ,znaleźć syna Posejdona i może nie dojdzie do wojny.
-Co robimy?-spytałam cicho.
-Wróćcie do domów ,spakujcie się i czekajcie aż przyślą po was kogoś ,wszystko załatwimy.-odpowiedział Percy.
-Destiny ,twoi rodzice nic nie wiedzą tak?-spytała Katherina.
Pokiwałam twierdząco głową.
-Powiem ,że jadę z Jamesem na wakacje ,oni i tak będą mieli to gdzieś.-odpowiedziałam.
-Dobrze ,jeżeli wszystko pójdzie tak jak powinno pod koniec tygodnia będziecie już…tam gdzie powinniście.-stwierdził Percy.
Chwila ,czemu nie powiedzą gdzie trafimy? Kto po nas przyjdzie?
-Ale gdzie mamy być?-zapytał James.
-Dowiecie się w odpowiednim momencie.-odpowiedziała szybko Katherina.
Sądząc po tonie w jakim to wypowiedziała ,to był koniec rozmowy.
-Pójdę już ,mamy niecałe trzy dni żeby wszystko ogarnąć…-mruknęłam i wyszłam z sali.
Poszłam przejść się po zamku. Kilka godzin bez celu błądziłam po korytarzach. Szczerze to zaczynałam się bać…wcześniej to było tylko gadanie o misjach ,tylko walki treningowe ,teraz to będzie na poważnie ,walki na śmierć i życie ,próba uratowania świata przed rozpadnięciem się na kawałki… A co jeżeli nam się nie uda ,albo uda nam się ale nie wrócimy żywi? Nieświadomie zaczęłam się żegnać ze szkołą dopóki nie usłyszałam cichych kroków na końcu korytarza. Byłam w lochach więc nie widziałam jak korytarz się kończył.
Pobiegłam przed siebie a to co zobaczyłam zupełnie zbiło mnie z tropu. Na oko dwunastoletni chłopak starający schować się w kącie. Kiedy podeszłam bliżej odskoczył jak oparzony.
-Hej ,nic ci nie zrobię…-zaczęłam.
-Nie ,zabierzesz mnie do nich ,ja nie chcę wracać.-pisnął.
-Nie…ja nawet nie wiem o czym ty mówisz. Z jakiego domu jesteś?
-Nie jestem.-powiedział cicho-A ty jak nie jesteś od nich ,jesteś czarownicą a mówili ,że czarownice są złe…
-Poważnie ,nic ci nie zrobię. Poza tym ,skoro ktoś ci powiedział ,że jestem zła a ty się tego kogoś boisz ,to skąd możesz wiedzieć czy mówił prawdę?-wyciągnęłam do niego rękę.
Chłopak popatrzył na mnie dużymi ,dziecinnymi oczami a po chwili dotknął mojej dłoni.
Dopiero ,kiedy wyszedł z cienia mogłam zobaczyć jak naprawdę wygląda .miał wilcze uszy i krótki lisi ogon.
-Kim ty jesteś?-zapytałam.
-Nikim ,jestem do niczego…-mruknął.
Zauważyłam blizny pokrywające jego ramiona.
-Kto ci to zrobił?-zadałam kolejne pytanie.
-Ona jest zła ,nienawidzi mnie…-zaczął ale urwał jakby się bał ,że ktoś go podsłucha.
-Wiesz ,znam dwie osoby które mogą ci pomóc.-zaczęłam-Zaprowadzę cię do nich jeżeli chcesz ,to czarodzieje ,ale dobrzy.-dodałam.
Dziecko pokiwało niepewnie głową. Zaprowadziłam go do klasy Perseusza ,na szczęście on był w środku.
-Destiny ,co się…?-nauczyciel urwał kiedy zobaczył z kim przyszłam ,jego wzrok stał się ostry a z twarzy zniknął jakikolwiek wyraz.
-Wiem ,że jest chimerą ,ale to dziecko Percy ,wpadłam na niego w lochach ,próbował się schować.-wyjaśniłam.
-Jak się nazywasz?-zapytał Perseusz małego.
-Mice.-szepnął patrząc w podłogę.
-Powiedz to ,co powiedziałeś mi.-poprosiłam Mice’a.
Chłopak opowiedział swoją historię w całości. Okazało się ,że szkolono go do walki ale on się bał i nie szło mu najlepiej ,a kiedy coś mu się nieudało został karany przez jakąś Elejs ,dlatego uciekł przez jakieś tunele i znalazł się tutaj.
-Zajmę się nim razem z Kat ,masz teraz dużo na głowie młoda.-powiedział Percy już łagodniej-Nic mu nie będzie.-dodał.
-Dobra.-westchnęłam.
Mice popatrzył na mnie ,widziałam w jego oczach ,że boi się zostać beze mnie. To dziwne jak dzieci potrafią łatwo zaufać jednej osobie a drugiej się boją.
-Nie martw się ,nikt nic ci nie zrobi.-obiecałam-Ja muszę iść.-dodałam.
Dziecko pokiwało głową na znak ,że rozumie.
Spokojnie wyszłam z sali i poszłam do wieży Gryffindoru.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Eh ,wiem ,że krótko ale mam trochę n głowie ,o 20 wróciłam ze spotkania z księdzem w sprawie bierzmowania ,musiałam znaleźć na polski jakiś test ,muszę napisać list i rozprawkę najpóźniej na przyszły tydzień i jeszcze jakieś słówka z Niemca na piątek ,masakra -.-.       
   

1 komentarz:

  1. Uwielbiam czytać Twoje opowiadanie. Jest jak dobra książka. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu <3

    OdpowiedzUsuń