Dzisiaj notka bardziej „zwyczajna” ale w następnych już się
poprawię ;).
Rano obudziłam się z wielkim uśmiechem na ustach co było
prawie niemożliwe kiedy przebywałam w domu rodziców ,bo tego miejsca z
pewnością nie nazwałabym swoim domem ,bywałam tu co najwyżej kilka tygodni w
całym roku ,resztę czasu spędzałam w Hogwarcie albo u Potterów.
Zeszłam na niższe piętro i to co zobaczyłam prawie zwaliło
mnie z nóg. Harry już wstał i przygotował śniadanie a jeszcze pamiętałam jak
ostatnio zarzekał się ,że nie umie gotować.
-Hej ,co jest ,świąteczny cud? Bo jeszcze nigdy nie
widziałam jak gotujesz.-zapytałam.
-Jak widać cuda są możliwe.-odpowiedział mi Styles.
-To już wiem.-stwierdziłam.
W cuda zaczęłam wierzyć po otrzymaniu listu z Hogwartu
,wcześniej w ogóle bym nie pomyślała ,że coś może mnie uratować od jakiejś
snobistycznej prywatnej szkoły do której chcieli mnie wysłać rodzice.
-A mogę wiedzieć skąd?
-Ogólnie ,z życia. A w ogóle ty nigdzie nie jedziesz na
święta?
-Jadę ,dzisiaj wieczorem.
-Skarzesz cały Londyn na znudzoną mnie.-zaśmiałam się.
-Już widzę jak ty się nudzisz.
-Niech ludzie szykują się na apokalipsę.
***
Po zjedzeniu śniadania okazało się ,że jest już południe
,Harry zaproponował wyjście do miasta bo oboje musieliśmy kupić komuś prezenty
na święta ,oczywiście wyjście do jednego z największych centrów handlowych w
mieście skończyło się tym ,że każde z nas miało po dziesięć toreb z zakupami.
Idąc między sklepami tak się zagadałam ,że na kogoś wpadłam.
-Przepraszam ,nie chciałam.-powiedziałam po zderzeniu.
-Nie ,to moja wina.
Dopiero po kilku długich sekundach zorientowałam się ,że to
głos Jamesa. Spojrzałam na chłopaka na którego wpadłam ,to na pewno był młody
Potter a ja stałam przed nim w czapce pandzie ,rozpiętej czarnej zimowej kurtce
obok jednego z najbardziej znanych chłopaków w kraju.
-No cześć.-uśmiechnęłam się.
-Des ,nie poznałbym cię.-zaśmiał się James-Co tu robisz?
-Zakupy z Harrym.-odpowiedziałam wskazując na Stylesa-No tak
,Hazza ,to jest James ,wiesz ten ze szkoły ,James to jest Harry ,nazwiska sam
możesz się domyślić.-przedstawiłam ich sobie.
-Domyślam się ale jakoś nie wierzę.
-To uwierz ,przecież mnie znasz i wiesz ,że to i tak nie
jest najbardziej niemożliwa rzecz w moim życiu.
-No tak ,chyba już niczym mnie nie zaskoczysz.
-A mnie zaskoczysz ,jak kiedyś posprzątasz swój
pokój.-wtrącił Harry.
-Ej ,może wierzę w cuda ale nie aż takie ,jeżeli kiedyś
posprzątam wiedz ,że nadchodzi koniec świata.
-Tak ,to też wiem.-stwierdził Styles.
-No a tak w ogóle Des ,pojutrze jedziemy do dziadków ,jakbyś
miała czas możesz jechać z nami.-zaproponował Potter.
-Jasne ,że chcę ,znowu pogrzebiemy Ala pod
śnieżkami.-zgodziłam się.
-No to do zobaczenia ,muszę iść bo znowu mama będzie się
czepiać.-powiedział Potter i po chwili znikną w tłumie.
-No więc…-zaczął Harry z uśmieszkiem.
-Nawet sobie nie myśl ,to tylko przyjaciel.-przerwałam mu.
-Jeszcze kiedyś zobaczymy.-stwierdził Styles.
-Myśl sobie co chcesz.
Po następnych kilku godzinach ,z których część spędziliśmy w
kawiarni pijąc koktajle i jedząc ciastka ,Harry musiał iść żeby zdążyć dojechać
do swojego rodzinnego miasta ,ja też postanowiłam wrócić do domu. Przy wyjściu
z centrum wpadłam na niebieskookiego blondyna.
-Eee…przepraszam.-powiedział chłopak.
-Nic się nie stało.-odpowiedziałam.
Przyjrzałam się bliżej chłopakowi i prawie się przewróciłam
kiedy go rozpoznałam. Już drugi raz dzisiaj wpadałam na kogoś ze szkoły.
-No a w ogóle to cześć.-przywitałam się.
-To my się znamy?-zdziwił się.
Ściągnęłam z głowy czapkę i pozwoliłam włosom opaść na
ramiona.
-Destiny?-Luke zrobił wielkie oczy.
-No brawa ,właśnie wygrałeś milion.
-Co ty tu robisz? Nie wiedziałem ,że mieszkasz w Londynie.
-No mieszkam i zdziwiłbyś się gdzie dokładnie.
-Mogę powiedzieć to samo.
-Niczym mnie nie zaskoczysz.
Chłopak podał mi ulicę i numer mieszkania a ja roześmiałam
się na cały głos.
-Wiesz ,że mieszkam piętro nad tobą?-zapytałam.
-Że co?!-Luke zdziwił się ale też uśmiechną szeroko-No to
idziemy do domu?-zapytał.
-Właśnie chciałam wracać.-zgodziłam się.
***
Następny dzień minął mi dość miło ,dzięki temu przypadkowemu
sąsiedztwu z Lukiem nie nudziłam się ani trochę.
Dwudziestego szóstego grudnia poszłam do Potterów.
-Destiny!-zawołała Lily kiedy mnie zobaczyła.
-No cześć młoda.-uśmiechnęłam się do rudowłosej.
-Nie zmarzłaś?-zapytała mnie Ginny.
-Nie ,większość czasu jechałam autobusem.-odpowiedziałam.
Po schodach zszedł James z Albusem ,obaj chłopacy kłócili
się o coś tak jak zawsze.
Lily wymownie przewróciła oczami widząc swoich braci a po
chwili uśmiechnęła się do mnie.
-Głupki.-mruknęła i pobiegła do salonu.
James oderwał się od kłótni z Alem.
-I tak ja mam rację.-stwierdził i podbiegł do mnie-Czyli
jedziesz z nami.-uśmiechnął się i przytulił mnie po przyjacielsku.
-Nie przepuściłabym takiej okazji.-odpowiedziałam.
***
Do Nory ,domu dziadków Jamesa ,dotarliśmy za pomocą sieci
Fiuu. Na miejscu przywitała nas Molly ,babcia młodszych Potterów. Musieliśmy
jeszcze trochę poczekać na obiad więc z Jamesem i jego rodzeństwem ,Rose i Hugo
,no i Fredem ,Georgem ,Victoire i jej rodzeństwem wyszliśmy na dwór i
urządziliśmy wielką wojnę na śnieżki. Ja ,James ,Fred i George byliśmy razem
przeciwko reszcie ,no i może było nas mniej ale radziliśmy sobie o wiele
lepiej. Dwaj rudzi kuzyni Jamesa zrobili wielką kulę ze śniegu.
-Hej ,pomożecie nam?-zapytali mnie i Jamesa.
Razem jakoś podnieśliśmy ten pocisk i rzuciliśmy nim w
resztę rodziny Pottera.
Albus został całkowicie zakopany pod śniegiem a Lily
przewróciła się sama śmiejąc się ze swojego brata który w tej chwili wyglądał
jak bałwan ludzkich rozmiarów.
Pół godziny później zostaliśmy zawołani na obiad ale dorośli
najpierw musieli nas osuszyć zaklęciami. Wszystko byłoby w porządku gdybym w
oknie nie zauważyła dziewczyny o metalicznych skrzydłach która wylądowała
niedaleko domu. Wtedy jeszcze nie podejrzewałam co stanie się za chwilę…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem okropna urywając w takim momencie ,no ale chcę cos
zostawić na następny rozdział. Notka chyba nie jest tak dobra jak poprzednie no
i może to słabe wytłumaczenie ale między pisaniem oglądałam pewien serial i tak
się wczułam w sytuację ,że po prostu raz krzyczałam na niektórych bohaterów a
na koniec i tak ryczałam o.O. Dobra ,jak będę miała jutro wystarczająco czasu
,bo weny mi nie brakuje ,to napisze koleją notkę. Pozdrawiam wszystkich
czytających.
Luv ya! <3<3<3 takie święta to ja też chciałabym mieć Nora <3
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
Zapraszam do mnie na rozdział II <3
AAAAAAAAAAAAAAAAA - padłam .
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział ^^ Nie mogę się doczekać co będzie dalej, co to za dziewczyna?! Zaczynam się już denerwować xd A wątek Stylesa - genialnie wykorzystany ;p Czekam z wielkim zniecierpliwieniem ;*
Jeszcze dziś dodam nn ;)
http://lunalevin.blog.pl/ Rozdział III już dodany ;) Zapraszam <3
OdpowiedzUsuń