piątek, 5 października 2012

2.Wracamy do szkoły.


Tak na początek wstawiam młodego Syriusza. Co o nim myślicie? Bo ja nieźle się wkurzyłam jak Bella go zabiła ;<.



Do Hogwartu dojechaliśmy wieczorem ,nawet nie zauważyliśmy kiedy niebo pociemniało i pojawiły się na nim gwiazdy i księżyc.  Wszyscy przebraliśmy się w szaty szkolne ,zabraliśmy nasze rzeczy i wysiedliśmy z pociągu.
Na zewnątrz zrobiło się już chłodno ,Hades i Nike od razu pobiegły w stronę niezajętego powozu żeby zając dla nas miejsca. Kawałek od nas stał Hagrid ,półolbrzym który był w szkole gajowym od bardzo dawna ,pracował w szkole jeszcze przed druga wojną czarodziejów. Hagrid jak co roku zwoływał do siebie pierwszorocznych uczniów ,według tradycji szkoły pierwszoklasiści do zamku płynęli łódkami a Hagrid pomagał im przeprawić się przez jezioro.
Razem z Jamesem ,Aronem i Yuri poszliśmy do powozu zajętego dla nas przez nasze koty.
Usiedliśmy w powozie ,zamknęliśmy drzwiczki i powóz ruszył. Zawsze się zastanawiałam jak to jest ,że one jeżdżą ,nie były przez nic ciągnięte ani niczym napędzane ,jeździły same z siebie.
Dojechaliśmy aż pod schody prowadzące do sali wejściowej i musieliśmy wysiąść. Kiedy weszliśmy do zamku od razu zostaliśmy zaatakowani przez różnego rodzaju przedmioty ,kredę ,gąbki ,zeszyty ,pomarańcze i wiele innych rzeczy. Pod samym sufitem unosił się duch młodego chłopaka ubranego w kompletnie nie pasujące do siebie ciuchy ,włosy miał jakoś dziwnie nastroszone i śmiał się w najlepsze.
-Iryt ,ogarnij się ,powtarzasz te same numery już czwarty rok z rzędu!-zawołałam.
-Ooo ,nie denerwuj się Shadow ,nie lubisz owoców?-odpowiedział duch i rzucił we mnie kolejna pomarańczą.
-Spadaj Iryt!-zawołał James celując w Irytka różdżką.
-Młody Potter broni swojej dziewczyny!-duch śmiał się coraz głośniej.
-Nie jestem jego dziewczyną!-zawołałam ,ten duch coraz bardziej działał mi na nerwy.
-Zakochana para!-zaśpiewał Irytek ,zamkną się dopiero kiedy oberwał od Jamesa zaklęciem i mrucząc coś pod nosem odleciał co wywołało wiwaty innych uczniów.
-Dureń.-stwierdziła Yuri i weszliśmy do Wielkiej Sali.
Jak zawsze w Wielkiej Sali sufit wyglądał jak niebo na zewnątrz więc teraz było na nim pełno gwiazd. Nad naszymi głowami unosiły się tysiące świec ,wzdłuż  sali były ustawione cztery stoły ,po jednym dla każdego domu ,piąty stół zajmowany przez nauczycieli był ustawiony w poprzek sali żeby nauczyciele mieli na nas dobry widok.
Razem z całą ekipa zajęłam miejsca przy stole Gryffindoru ,niedaleko siedzieli młodsi Potterowie i ich znajomi a kawałek dalej kuzynki Jamesa ,rudowłosa Molly i blondwłosa  Victoire ,dziewczyny pomachały nam i wróciły do swojej rozmowy.
Niedługo później odbyła się ceremonia przydziału a później profesor McGonagall ,dyrektorka wygłosiła coroczna przemowę ,w skrócie : nuuuuuuuuuuuuuuda.
Kiedy w końcu dyrektorka zakończyła swoją przemowę a na stołach pojawiło się jedzenie James się obudził ,poważnie chłopak zasną a ja miałam zbyt dobrą okazję do robienia mu dziwnych zdjęć więc go nie budziłam.
-No w końcu ,głodny jestem jak nie wiem.-powiedział czarnowłosy wrzucając sobie na talerz jedzenie.
-Zostaw coś dla mnie.-zaśmiałam się.
-Ty i tak zgarniesz większość deserów.-stwierdził James no i miał rację ,kiedy potrawy na stołach zmieniły się w słodkie desery stwierdziłam ,że mój talerz jest za mały.
Włożyłam sobie jabłecznik ,truskawki w czekoladzie ,ciastka różnych smaków i wiele innych słodyczy.
-Ty to wszystko zjesz?-Aron zrobił wielkie oczy.
-Mhmm…-odpowiedziałam i zabrałam się za jedzenie.
Później z Jamesem zrobiliśmy sobie konkurs „kto zje więcej czekolady bez popijania” ,oczywiście wygrałam ja.
-No i co powiesz ,mówiłam ,że wygram!-zaśmiałam się.
-Cicho bądź ,nie moja wina ,że jesz tyle czekolady.-James pokazał mi język.
Po kolacji poszliśmy do wierzy Gryffindoru i rozeszliśmy się do swoich dormitoriów ,od jutra znowu będzie trzeba wcześnie wstawać dlatego chcieliśmy dzisiaj wcześniej pójść spać.
***
Rano obudziła mnie Yuri i od razu oberwała z poduszki ,naprawdę nienawidzę wcześnie wstawać. Kiedy w końcu wstałam Yuri była już prawie gotowa żeby iść na śniadanie. Szybko przebrałam się w ciemnoniebieskie rurki ,czarną tunikę z długim rękawem ,ubrałam na to szkolną szatę ,założyłam trampki ,rozczesałam włosy i zrobiłam sobie cienkiego ,dobieranego warkocza po lewej stronie głowy ,pomalowałam oczy czarną kredką i zeszłam razem z Yuri do pokoju wspólnego żeby poczekać na Jamesa i Arona.
Nie musiałyśmy długo czekać na chłopaków ,Aron zszedł kompletnie wyspany ale James wlókł się za nim i wyglądał jakby noc spędził na wszystkim innym niż spanie. Całą czwórką zeszliśmy do Wielkiej Sali.
Na śniadaniu profesor Nyks ,nauczyciel obrony przed czarną magią i opiekun naszego domu dał nam plany zajęć.
-Zaczynamy eliksirami.-jękną James.

Wszyscy nie znosiliśmy eliksirów ,profesor Khorne ,który przy okazji był też opiekunem Slytherinu ,strasznie się nas o wszystko czepiał a jego lekcje były trudniejsze niż transmutacja.

-Tylko czemu przenieśli nam klasę na dziedziniec transmutacji?-zdziwił się Aron.

-O czym ty mówisz?-zapytałam.

-Na planie jest ,że mamy eliksiry na dziedzińcu transmutacji.-powiedziała Yuri.

-Lepsze to ,niż siedzenie w lochach.-stwierdziłam.

Szybko skończyliśmy śniadanie i poszliśmy pod wyznaczoną klasę ,w tym roku eliksiry mieliśmy z Krukonami. Po dzwonku zamiast naszego nauczyciela eliksirów pojawiła się kobieta która nie miała więcej niż trzydzieści lat ,jej włosy były jasnobrązowe ,skórę miała jasną a jej oczy były jasnoniebieskie ,ogólnie sprawiała wrażenie miłej. Dała nam znak ,że mamy wejść za nią do klasy.

-Eee…psze pani…-zaczął James-Gdzie jest profesor Khorne? Nie to ,żebym specjalnie tęsknił czy coś ale…-nie skończył tylko połowicznie się uśmiechną.

-Profesor Khorne odszedł ,jestem waszą nową nauczycielką ,nazywam się Katherina Lung.-przerwała mu nauczycielka i uśmiechnęła się do nas ciepło.

-Czyli jest też pani nowym opiekunem Slytherinu?-zapytałam.

-Nie ,opiekunem Slytherinu jest nowy nauczyciel starożytnych run profesor Aleksadrjiew.-wyjaśniła nam profesor Lung i przeszła do sprawdzania obecności.

Byliśmy wyczytywani według listy ,jedyną rzeczą ,która przykuła moją uwagę było to ,że profesor Lung nie zatrzymała się na chwilę przy Jamesie żeby spojrzeć czy jest podobny do swojego sławnego ojca a kiedy przyszła moja kolej nauczycielka przez chwilę przyjrzała mi się tak ,jakby widziała mnie już wcześniej.

Później dowiedzieliśmy się jak w tym roku będą wyglądać lekcje i ,że głównie będziemy zajmować się antidotami.

***

Po lekcji wyszliśmy z sali z miłymi wrażeniami ,profesor Lung była zupełnym przeciwieństwem profesora Khorne’a ,wcale się nie czepiała kiedy coś nam nie wychodziło albo czegoś nie wiedzieliśmy tylko nam tłumaczyła co robimy nie tak.

Na obronę przed czarną magią poszliśmy w dobrych humorach a James przez całą drogę na trzecie piętro śpiewał coś o odejściu wrednego trolla ale dobry nastrój miną mu jak zobaczył Scorpiusa Malfoy’a próbującego rzucić urok na Lily.

-Zabiję tego małego szczura.-warkną chłopak wyciągając różdżkę-Ej ,Malfoy ,zostaw ją!-zawołał rzucając na blondyna zaklęcie.

Młody Malfoy zawisł w powietrzu do góry nogami i miotał się na boki.

-Wypuść mnie Potter!-zarządał chłopak.

-Bo co?-u Jamesa pojawił się dobrze mi znany błysk w oku który oznaczał ,że chłopak się wściekł-Słuchaj mnie ty mały durniu ,jeszcze raz zbliżysz się do mojej siostry a nawet twoja matka cię nie pozna.-powiedział wygrażając Scorpiusowi różdżką-Rozumiesz?

Malfoy niezdarnie pokiwał głową bojąc się co James może mu zrobić ,chłopak był  w szkole znany z tego ,że umiał odstawić różdżką niezłe numery a ja nie zostawałam za nim  w tyle.

Ja w tym czasie podeszłam do Lily siedzącej pod ścianą.

-Nic ci nie zrobił młoda?-zapytałam.

-Nie.-odpowiedziała cicho dwunastolatka odgarniając kosmyk rudych włosów z czoła.

-To idiota ,nie przejmuj się nim ,wszędzie znajdziesz takich.-powiedziałam podając jej rękę.

-Dzięki.-powiedziała rudowłosa i pobiegła na swoją lekcję.

Kątem oka zauważyłam jak Scorpius ucieka przed Jamesem a czarnowłosy podchodzi do mnie.

-Kiedyś zabiję tego durnia ,co on sobie myśli?!-chłopak był naprawdę wkurzony ,zawsze tak było jeżeli szło o Lily.

-Myśli ,że jak ma czysta krew to jest lepszy.-stwierdziłam.

-Przecież wiadomo ,że jego rodzina już tyle nie znaczy ,po drugiej wojnie zostały im tylko pieniądze ,czysta krew i sława Śmierciożerców ,ojciec jego ojca siedzi w Azkabanie.-prychnął Aron.

-Chodźmy bo spóźnimy się na obronę przed czarną magią.-poprosiła Yuri.

Dziewczyna nie bardzo lubiła rozmowy o wojnie z Voldemortem bo nie bardzo się w nich orientowała ,była z Korei Południowej więc ona na początku życia nawet nie wiedziała kim był Lord Voldemort.

-Dobra ,już idziemy.-powiedział Aron uśmiechając się leniwie.

Po drodze znowu zaczęłam droczyć się z Jamesem co skończyło się tym ,że do klasy od OPCM chłopak wbiegł niosąc mnie na plecach. Była jeszcze przerwa ale profesor Nyks pozwalał nam wchodzić do klasy przed dzwonkiem. Niektóre osoby w klasie odwróciły się w naszą stronę żeby popatrzyć co się dzieje a profesor Nyks popatrzył na nas z rozbawieniem.

-Nie mieliście pomysłu na wejście?-zapytał nas uśmiechając się szeroko.

-No nie.-odpowiedziałam złażąc z Jamesa.

No to może parę słów o naszym nauczycielu OPCM. Wiem ,że imię Perseusz ma po jednym z greckich herosów ,jego włosy są czarne i sięgają mu do policzków ,oczy ma w kolorze wody morskiej ,ogółem jest dobrym nauczycielem a jako opiekun naszego domu jest po prostu najlepszy ,nie traktuje nas jak inni nauczyciele tylko jakby był z nami równy ,czasami spotykał się z nami i tak po prostu zaczynał z nami gadać o wszystkim ,nie zwracał nam wtedy uwagi na to ,co mówimy ,mogliśmy zachowywać się tak jak przy naszych znajomych ,nie czepiał się też kiedy robiliśmy w pokoju wspólnym imprezy z różnych okazji chociażby kiedy wygrywaliśmy mecz Quidditcha ,często też nam opowiadał różne historie ,na przykład o tym ,że greccy herosi mogli naprawdę istnieć jako pierwsi czarodzieje.

Razem z Jamesem ,Yuri i Aronem zajęliśmy miejsca w naszej ławce i czekaliśmy na początek lekcji.

Po dzwonku cała klasa była już na swoich miejscach a profesor Nyks zaczął nam opowiadać o czym będziemy uczyć się w tym roku.

-Kto mi powie czym się różni urok od zaklęcia?-zapytał nas.

Pierwsza zgłosiła się Yuri.

-Uroki są szkodliwe dla ludzi ,używa się ich w pojedynkach żeby unieszkodliwić przeciwnika ,a zaklęcia są używane w życiu codziennym.-wyjaśniła dziewczyna.

-Bardzo dobrze.-pochwalił ją nauczyciel-Chyba nie muszę wam wyjaśniać czym są zaklęcia niewybaczalne?-zwrócił się do całej klasy.

Nikomu z nas nie trzeba było tego tłumaczyć ,wszyscy aż za dobrze wiedzieliśmy czym są trzy przekleństwa których użycie było karane dożywociem w Azkabanie ,w końcu większość naszych rodzin brała udział w którejś z wojen z Voldemortem a jeżeli nie ,tak jak w moim przypadku ,dowiadywaliśmy się tego z podręczników do historii magii i od znajomych w szkole.

-Wiem ,że przynajmniej większość z was wie jak działają zaklęcia niewybaczalne ale chciałbym żebyście byli świadomi ,że to nie jedyne niebezpieczne przekleństwa ,istnieją jeszcze pradawne zaklęcia o których większość czarodziejów nic nie wie ponieważ nawet nie byliby w stanie ich użyć ,będziemy je omawiać w tym roku.-powiedział profesor Nyks-Poza tym na koniec roku zajmiemy się jeszcze kilkoma magicznymi stworzeniami których nie omawiałem wam w zeszłym roku ponieważ są trudniejsze do pokonania ,będę też chciał was nauczyć jak bronić się przed atakami ze strony czarnoksiężników albo dementorów.-dodał.

Yuri znowu podniosła rękę.

-Czy to znaczy ,że będziemy uczyć się zaklęcia patronusa?-sapytała.

-Nie będę wymagał ,żebyście je umieli ,nie wszyscy dorośli czarodzieje potrafią je wykonać ,oczywiście nie będę miał nic przeciwko jeżeli komuś to się uda.-wyjaśnił nam.

Po tej lekcji poszliśmy na obiad.

-James ,Des ,w sobotę sprawdziany do drużyny Quidditcha!-zawołał do nas Christoper Wood ,kapitan naszej drużyny Quidditcha ,był na szóstym roku i był synem Oliviera Wood’a ,obrońcy w reprezentacji Wielkiej Brytanii w międzynarodowych mistrzostwach Quidditcha.

-Będziemy Chris!-odpowiedzilismy i wróciliśmy do naszych zajęć.

-Co jest następne?-zapytałam.

-Historia magii ,później transmutacja i na dzisiaj koniec.-odpowiedziała Yuri.

-Już gorzej nie mogli tego zrobić?-jękną James znad swojego talerza-Na historii magii ja zasnę ,a na transmutacji McGonagall nam nie odpuści ,znacie ją.-stwierdził.

Chcąc nie chcąc musieliśmy jakoś przeboleć ostatnie lekcje ,plus był taki ,że jeszcze nic nam nie zadali ale byłam pewna ,że to szybko się zmieni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ostatnio stwierdziłam ,że chyba niedokładnie się wyraziłam co do komentowania postów ,napisałam żeby nie hejtować ,chodziło mi o bezpodstawne krytykowanie opowiadania tylko po to ,żeby mnie wkurzyć ,przyjmuję konstruktywną krytykę która ma jakieś podstawy a nie coś typu „to jest głupie bo tak sobie wymyśliłem” ,jeżeli uważacie ,że powinnam coś poprawić to piszcie :).    

3 komentarze:

  1. Moim zdaniem opowiadanie wspaniałe! Jestem bardzo, bardzo, bardzo ciekawa dalszej części. Długość troszeczkę odstrasza dlatego nie mogłam zebrać się do czytania, ale poza tym nie wykryłam żadnych poważnych błędów. - Naprawdę świetne. Gratuluję pomysłu i zapraszam do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję, bo zazwyczaj jestem wyławiaczem błędów a tak wkręciłam się w Twoje opowiadanie, że nawet jeśli jakieś są to ich nie widzę ;)
    Bardzo mi się podoba i postawiłam sobie za zadanie przeczytać wszystkie rozdziały ;) Kocham HP <3
    http://lunalevin.blog.pl/ <--- Zapraszam <3 (I rozdział już gotowy)

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie jest świetne! Jednak zauważyłam błąd: w Hogwarcie laptopy i komórki nie działają (mówiła o tym Hermiona w Czarze Ognia :))

    OdpowiedzUsuń